#Prolog#

33 4 4
                                    

          Padał deszcz. Wstałem wcześniej niż zwykle, ale i tak jestem już spóźniony na pierwszą lekcję. Nie zdążyłem na autobus, a gdy pójdę pieszo spóźnię się na drugą... Z przystanku do szkoły mam piętnaście kilometrów. Na pewno nie zdążę. Zacząłem biec. Nigdy nie lubiłem tego robić i bardzo się tym męczyłem, ale dziś biegnę z zadziwiającą łatwością. Coś ze mną jest nie tak.  Gdy biegnę, ludzie bardzo dziwnie się na mnie patrzą. W szkole jestem 15 minut po dzwonku. Kurde... Kilometr w minutę? Co ze mną się stało? Nieważne. To jest zajebiste. A w dodatku niemożliwe! Nawet nie jestem zmęczony. Ani spocony. Idę na pierwszą lekcję. Mam słabą wymówkę na spóźnienie, ale gdy zaczynam mówić nauczyciel już mnie nie słucha. Ja też go nie słucham. Myślę. Dzwoni dzwonek. Muszę sprawdzić moje możliwości. Tylko gdzie? Sala gimnastyczna. Odległość dzielącą mnie od drzwi pokonałem w paru susach. Rozglądam się, ale nikogo nie zauważam. Okej, zaczynamy. Na rozgrzewkę robię kilka kółek naokoło boiska. Potem podciąganie, pompki, podnoszenie ciężarów. Nigdy tyle nie zrobiłem, a nawet nie czułem się zmęczony. Inaczej: czułem, że wypełnia mnie niewyobrażalna i niekończąca się siła. Oparłem się czołem o ścianę. Nie mogę w to uwierzyć! Zawsze byłem szybki i silny, ale bez przesady. Zawsze słabszy. Zawsze w cieniu Cartera, mojego przyrodniego brata . Nigdy tego nie odczuwałem. Zawsze się dogadywaliśmy. Jestem wysportowany, lecz tylko tyle, ile trzeba było. Teraz mam nową siłę. Nie mam pojęcia skąd się wzięła. Nie obchodzi mnie to. Zauważyłem, że od paru tygodni robiłem się bardziej hmmm... męski. Tak! To dobre słowo. Myślałem, że to normalne. W końcu mam 17 lat. Teraz jestem barczystym wysokim facetem. Mam brązowe, postawione włosy i takie same oczy. Nigdy nie miałem wielu krost, nie uważam też żebym był brzydki, ale nie jestem też megaprzystojny, raczej przeciętny. Może w końcu znajdę dziewczynę... Z rozmyśleń wyrwał mnie jakiś odgłos. Chrząknięcie. Odwróciłem się gwałtownie. W ułamku sekundy przypomniałem sobie czego nie zrobiłem: nie zamknąłem drzwi. Cholera! Przestraszyłem się. Uff... to tylko Carter. Nie będę udawał, że cieszę się z tego, że zobaczył co potrafię.

-Jak długo tu stoisz?- rzuciłem.

-Wystarczająco.- Zawsze odpowiada wymijająco. Nienawidzę tego.- Co ty wyprawiasz?

-Co cię to obchodzi? To, że jesteś starszy nie znaczy, że muszę ci się tłumaczyć!- robię się agresywny. Odrywam się od ściany i podchodzę do niego.- Wal się.- rzucam mu w twarz. Zaczynam przeciskać się do drzwi, ale on blokuje mi do nich dojście.

-Ty nic nie rozumiesz...

-Jak nic nie rozumiem? Jestem od ciebie silniejszy. Zazdrościsz? Odsuń się.

Prostuję się. Zwykle chodzę przygarbiony. Może dlatego, że jestem taki wysoki... Przy Carterze nie muszę się garbić. Raczej powinienem stać na palcach. Jest ode mnie trochę wyższy, ale jest takiej samej postury co ja. Jakby teraz doszło do przepychanki- wygrałbym na pewno, lecz gdyby to samo wydarzyło się jeszcze wczoraj- porażka murowana. Zaczynam przepychać się do drzwi, ale widzę, że stoi tam jakiś facet. Poprawka: facet z obstawą. Nie rozumiem. Teraz już naprawdę. Carter widzi moją zmieszaną minę. Odwraca się i zamiera. Jest przerażony.

-Uciekaj, Simon! Oni Ciebie potrzebują! Mi nic nie zrobią!

-Ale...

-Nie ma żadnego ale! Ja ich zatrzymam!- z jego palców zaczynają tryskać iskry

Dżizas! To niemożliwe. Teraz się nie zastanawiam. Uciekam, ale nie wiem gdzie. Gnam ile sił w nogach. Mam pustkę w głowie. Mój mózg rejestruje tylko jakieś krzyki. Biegnę coraz szybciej. Mijam szkołę, park, jakieś domy. Staję w miejscu. W końcu dociera do mnie, co się stało. Nie zostawię tak Cartera. Muszę mu pomóc. Czuję w sobie wysoki poziom adrenaliny. Wzrokiem przeszukuję ziemię w poszukiwaniu czegoś do obrony. Jest! Widzę jakiś pręt. W tym momencie nie widzę już nic poza nim. Coś obok mnie się porusza. Ignoruję to, choć wiem, że nie powinienem. Gnam do pręta, ale on znika. Tak jak moja świadomość.

xxx










TAJEMNICAWhere stories live. Discover now