Na imprezie Ashton nie odstępował mi na krok. Nawet jak szedł się odlać stałam za nim w takiej pozycji, że gdy on stał przy pisuarze, ja stałam tuż zanim, tak, że stykaliśmy się plecami
-Ash, zachowujesz się nadopiekuńczo.- powiedziałam gdy byliśmy RAZEM w toalecie, a chłopak załatwiał swoje sprawy
-Co? Nie. No, może odrobinę, ale jesteś tu ze mną, a na takich domówkach dzieją się złe rzeczy- chłopak zrobił duże oczy.- BARDZO złe rzeczy.
-Ale chyba nie aż tak złe, że muszę z tobą chodzić się odlać. Ludzie z zewnątrz pewnie myślą, że cały czas dziko się bzykamy w tym kiblu, ale nie, ludzie! Nie martwcie się! To tylko chomiczy pęcherz Ashtona!- wyrzuciłam ręce w górę wzdychając.
-Kurwaaa..Nie, nie, nie, nie!- nagle zaczął panikować.
-Co jest?
-TO.- z początku nie wiedziałam o co mu chodzi, dopóki nie spojrzałam we wskazywane przez chłopaka miejsce. Momentalnie wybuchnęłam śmiechem.
-Serio, Ash? Obszczałeś się?- znowu zaczęłam się śmiać, gdy spojrzałam na mokrą plamę w okolicy rozporka.
-Przymknij się. To twoja wina!- niespodziewanie krzyknął.
-Moja? A to niby czemu?
-Bo tutaj jesteś!- na te słowa, od razu zrobiło mi się przykro. Wybiegłam z łazienki, zostawiając Ashtona bez odpowiedzi. Jak on mógł tak powiedzieć? Przecież sam mi to zaproponował. Jeśli miał dość niańczenia mnie mógł tego zwyczajnie nie robić. Nawet bym się ucieszyła. Przepychałam się przez tłum w stronę barku. Podobno w alkoholu można znaleźć niesamowite ukojenie. Prędzej czy później i tak bym się o tym przekonała, więc co mi tam. Sięgnęłam po najbliższy kieliszek wypełniony zaledwie wódką. Przełknęłam gorzką ciecz jednym łykiem. Poczułam jak ciepło rozchodzi się po mojej klatce piersiowej. Po pięciu minutach opróżniłam już trzy kieliszki i dwa kubki, które były wypełnione wiśniowym drinkiem. Naprawdę mocno czułam działanie jakże "magicznego eliksiru".
Podszedł do mnie jakiś koleś. Miał brązowe oczy, okalane przez długie, czarne rzęsy. Ciemnie włosy miał niesfornie ułożone . Fryzura w stylu 'artystyczny nieład'. Naprawdę, naprawdę przystojny.
- Hej, jestem Ethan.- trochę się speszyłam. Zapewne już poczerwieniałam na twarzy. Ash uważał to za urocze, ale ja tego nienawidziłam. CHOLERNA NIEŚMIAŁOŚĆ.
-Emm, hej, Chloe.- wystawiłam do niego rękę, licząc na przyjacielski uścisk. Lecz on zrobił coś co mnie kompletnie zamurowało. Ujął moją małą, delikatną dłoń w swoją dużą i szorstką i przyłożył ją do ust. Złożył na niej pocałunek, niczym muśnięcie skrzydeł motyla. Tak delikatny, że zwalił mnie z nóg. A może to procenty? Jako czternastolatka nie byłam zbyt wymagająca co do facetów.
-Co taka młoda piękność robi sama przy barze?- uniósł pytająco brew.
-Stara się upić, co jej doskonale wychodzi. Może chcesz się przyłączyć ?
- Nie piję.Ale ty? Po co? Chcesz o czymś zapomnieć? Rozluźnić się?
-W pewnym sensie.
-Wiesz, są do tego znacznie zdrowsze i na pewno przyjemniejsze metody.- poruszył dziwnie brwiami. O co mu chodzi?
-To znaczy?
- No wiesz, jest wiele sportów nadających się do tego na przykład bieganie, podnoszenie ciężarów, brzuszki, seks, pływanie, albo jakieś sztuki walki. W wielu tych dyscyplinach jestem naprawdę dobry.- przez mój stan upojenia, nie bardzo słyszałam tego natłoku słów ze strony bruneta.
-Mhmm..- mruknęłam tylko, mając nadzieję, że jego monolog nie zawierał pytania.
-Może chcesz się zapisać na praktyki? Pierwsze lekcje za darmo.- puścił do mnie oczko.
- Mhmm..- odpowiedziałam tylko, bo nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Ty i Ashton...Jesteście razem?- spytał, niespodziewanie zmieniając temat. Na dźwięk tego imienia poczułam dziwne ukłucie w sercu. Chloe, dramatyzujesz, przecież on nic nie zrobił. Też nie chciałabyś się użerać z jakąś gówniarą. Ash, przyrzekł sobie, że dziś nie wypije ani łyka alkoholu. On zawsze jest nadopiekuńczy. Kocham go, ale to jest irytujące, przecież jestem od niego młodsza tylko trzy lata! Za dziesięć lat nikt nie będzie zwracał na to uwagi.
Z zamyśleń wyrwało mnie coś wijącego się po mojej szyi. Z początku się przestraszyłam, że to jakiś nieproszony insekt, ale gdy spojrzałam w dół zobaczyłam jedynie Ethana przyssanego do mojego obojczyka. Jego pocałunki drążyły drogę od mojego podbródka, aż po dekolt i spowrotem. Nie przerwałam mu, ponieważ było to niesamowicie przyjemne doznanie. Może to alkohol mną zawładnął. Nie, Chloe sama tego chciałaś.