Rozdział 21

135 27 2
                                    

- Zaskoczyłeś mnie... Obiecaj mi, że zerwiesz kontakt z Diną - powiedziałam stanowczo siadając na parkowej ławce.

- Jasne, ale tak właściwie to co się między wami stało? Byłyście najlepszymi przyjaciółkami - powiedział odwracając głowę w moim kierunku.

- Nie mam do Ciebie jeszcze takiego zaufania, kiedyś na pewno przyjdzie czas, że ci powiem - powiedziałam podziwiając otaczającą nas naturę. Był piękny słoneczny dzień i dało się odczuć wysoką temperaturę - Może odprowadź mnie do domu, nie chce, żeby Luke się niepokoił - chłopak tylko kiwnął głową i ruszył w stronę wyjścia z parku.

W drodze powrotnej śmialiśmy się w niebo głosy, opowiadaliśmy sobie żarty. Dobrze czułam się w jego towarzystwie, rozumiał mnie, ale to nie to samo co z Luke'iem.

Powoli zbliżaliśmy się do mojego tymczasowego miejsca zamieszkania. Z daleka przed domem zauważyłam postać otwierającą bramę. W ostatniej chwili i ona nas zauważyła. Będąc coraz bliżej rozpoznałam tą blond czupryne. Stał nieruchomo patrząc się w jeden punkt - Dylan'a.

- Idź już - rzuciłam w stronę Dylan'a wiedząc co za chwilę może się wydarzyć.

- Ale...

- Idź już - przerwałam mu powtarzając poprzednią kwestię. Wyciągnęłam kartkę z numerem telefonu - Napisz później - rzuciłam zdenerwowanym głosem w jego kierunku. Chłopak stał jeszcze przez chwilę patrząc na moją twarz mówiącą, żeby uciekał.

Z daleka widziałam jak tęczówki Luke'a zmieniają barwę z normalnych na czarne. Szybkim krokiem zaczął zbliżać się w naszą stronę, ale nie mogłam na to pozwolić, szybko podbiegłam do niego mocno wtulając się w jego tors.

- Luke, już spokojnie - powiedziałam ściskając skrawek jego koszulki. Czując mój opór stanął nieruchomo dalej patrząc się w stronę oddalającego się Dylan'a. Czułam jak jego oddech powoli się uspokaja.

- Sara co się dzieje? - zapytał nieświadomy tego co właśnie miało miejsce.

- Miałeś atak, chciałeś uderzyć Dylan'a - spojrzałam na niego ze łzami w oczach. Na jego spojrzenie wpłynął teraz ból i zawiedzenie. Bałam się, tak bardzo się bałam, że w końcu zrobi coś niepoczytalnego.

- Ehh... To już chyba czas, żebym ci wszystko wyjaśnił - powiedział nieświadomy tego, że już zostałam o wszystkim powiadomiona.

- Nie Luke, nie musisz, ja już wszystko wiem - powiedziałam zamykając nas w szczelnym uścisku - chodźmy już lepiej do domu.

- Jestem ci winien wielką pizzę a w zasadzie to dobry pomysł, zaniose rzeczy i jedziemy - powiedział wyrywając się i kierując w stronę drzwi do domu.  W mojej głowie od razu pojawiła się wizja tych wszystkich kilogramów ciągnących się za pizza.

- Nie musisz Luke, nie jestem głodna - powiedziałam z nadzieją, że uda mi się co jednak przekonać, ale to przecież Luke.

- Nie masz nic do gadania, wsiadaj do samochodu i czekaj na mnie - powiedział wchodząc do domu i nie dając mi okazji do tłumaczeń. Nie miałam wyboru, otworzyłam drzwi pojazdu i z niezadowoleniem wsiadłam do środka. Po kilku minutach zobaczyłam Luke'a wsiadającego za kierownicę. Nie wiedziałam, w które miejsce jedziemy. Luke kierował się w stronę pizzerii po za miastem. To było dziwne, że chciało mu się jechać aż po za miasto na głupią pizzę. Dojeżdżając na miejsce zdziwienie zamieniło się w zachwycenie. Na małej odludnionej polanie stał pięknie udekorowany budynek.

Wychodząc z auta poczułam w tylnej kieszeni spodni wibracje telefonu.

Nieznany: Kim jest ten cały Luke?
Byłam pewna, że był to Dylan, ale nie miałam ochoty na rozmowę z nim w tym momencie. Byłam bardziej zainteresowana miejscem, w które przyjechaliśmy.

History With HemmingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz