02

2.9K 204 19
                                    

Biegun

-Przerwaliście mi zabawę.- powiedział Jack udając smutnego.
-Wybacz Jack, ale to poważna sprawa...po pierwsze...prawdopodobnie Mrok powrócił...- Zając przerwał Mikołajowi.
-Zaraz, zaraz jak powrócił jak został pokonany i sami widzieliśmy jak znika pod ziemią.- powiedział zły Zając.
-Naprawdę nie wiem jak to możliwe...musimy się zastanowić co można by zrobić w tej sprawie...- nagle blask księżyca rozświetlił pomieszczenie. Wszyscy wpatrzeli się w piękny księżyc.
-Czy wiecie co to oznacza?- zapytała zębowa wróżka, a piaskowy ludek się uśmiechnął.
-Księżyc wybierze nowego strażnika.- Mikołaj z ciekawości szerzej otworzył oczy. Na pewnym uniesieniu z lodu, pojawiła się postać dziewczyny.
-To przecież...- zaczął Zając.
-...Valentina.- dokończonył Jack. Wszyscy spojrzeli na niego. -Lubi czasem patrzeć co ja robię, więc ją troszkę znam.- zaśmiał się chłopak.
-Świetnie!- krzyknął starszy pan.- W takim razie ty będziesz odpowiedzialny żeby ją tu sprowadzić.- uśmiechnął się starzec.
-Że co?- Jack spojrzał na wszystkich.

Valentina

Spacer w ciemności to najlepsze co może być, a już szczególnie latanie? Tak, latanie. Wzięłam moją lotnie i postanowiłam sobie jeszcze polatać. Wyskoczyłam z kolejnego wysokiego budynku. Nagle zerwał się dosyć mocny wiatr co spowodowało, że nie panowałam nad lotnią. Wypadła mi z rąk, a ja spadłam w górkę śniegu i utknęłam. Ściągnęłam rękawiczki oraz zaczęłam rozgrzewać śnieg rękoma. Poszło to dosyć szybko. Nagle przedemną pojawił się ten piękny chłopak. Nigdy nie sądziłam, że zobaczę go z tak bliska.
-Pomóc ci?- zapytał podając rękę. Zapomniałam, że nie mam na sobie rękawiczek i podałam mu "nagą" dłoń. Kiedy jej dotknął, jak poparzony zabrał rękę spowrotem. Krzyknęłam i szybko założyłam rękawiczki.
-Wybacz! Nic ci nie zrobiłam?!- zapytałam waląc się w myślach, głową o słup.
-Przecież nic się nie stało...to ja przepraszam.- powiedział po czym ponownie podał rękę. Złapałam ją, a on pomógł mi wyjść ze śniegu. Podał mi moją lotnie.
-Dziękuję.- szepnęłam lekko się rumieniąc. Już chciałam uciec, ale złapał mnie za rękę i przywołał wiatr.
-Co ty robisz?- zapytałam denerwując się.
-Zabieram cię na biegun...dowiesz się wszystkiego na miejscu.- stwierdził, a ja z nerwów przygryzłam wargę.

-Dobra, dobra, znam was wszystkich, ale po co ja wam jestem do szczęścia potrzebna?- zapytałam przerywając Mikołajowi przemowę w której przedstawiał wszystkich.
-Dobra możecie wszyscy wracać...ja się nią zajmę.- powiedział Mikołaj. Wszyscy się rozeszli, lecz Jack został.
-Nie mam co robić więc przejdę się z wami.- oznajmił, a starzec kiwnął głową.
-Otóż droga Valentino zostałaś strażnikiem!- uśmiechnął się Mikołaj.
-Czekaj, czekaj co? Strażnikiem? Tyle lat żyję na tym świecie i mam zostać strażnikiem jak nawet nie wiem co mogę zrobić.- stwierdziłam i spuściłam głowę.
-Strażnik to...- chciał wytłumaczyć, ale mu przerwałam.
-Wiem kto to jest strażnik.- przewróciłam oczami.- Ale ja się do tego nie nadaje.- dodałam po chwili.
-Ja też tak twierdziłem...ale to co się później wydarzyło sprawiło, że musiałem pomóc i tak oto jestem tym bardziej, że księżyc nigdy się nie myli kiedy kogoś wybierze.- powiedział Jack. Kiwnęłam tylko głową. Nagle weszliśmy do pomieszczenia, gdzie latały różne zabawki. Uśmiechnęłam się na ten piękny widok. Samoloty okrążały całe ogromne wręcz pomieszczenie. Nagle przed nami pojawił się zając.
-Mrok zaatakował w mieście piaskowego ludka...- powiedział, a ja się wystraszyłam.
-Trzeba go ratować! Do sań, ale już!- krzyknął Mikołaj. Jack złapał mnie za rękę i szybko prowadził mnie w miejsce gdzie są sanie. Wsiedliśmy szybko do nich i Mikołaj wyruszył. Zającowi zbierało się na wymioty, a ja się śmiałam. Nagle starszy wyciągnął jakąś śniegową kule i rzucił ją przed siebie. Nagle pojawił się taki jakby portal i wlecieliśmy do niego. Byliśmy już w mieście, szybko wypatrzyłam piaska i rzeczywiście był tam również Mrok.
-Piasek!- krzyknęłam i rozłożyłam swój patyk i podleciałam do nich. Jack poleciał za mną.
-Proszę, proszę kogo my tu mamy.- uśmiechnął się Mrok do Jacka.
-Mrok zostaw go i całe te miasto w spokoju.- powiedział chłopak po czym skierował w niego kijek. Ja swój rzuciłam na ziemię i zaczęłam ściągać rękawiczki. Miałam pomysł. Czarny pan się zaśmiał i pokiwał głową.
-Ależ Jack ja was nie chce tym razem...ja chcę żeby dzieci się mnie bały a dorośli oddawali mi pokłon. Chcę być panem świata.- krzyknął i podniósł ręce do góry.
-Jesteś chory...-powiedziałam bacznie go obserwując.-W takim razie czemu zaatakowałeś piaska skoro mogłeś już być dalej.- stwierdziłam. Mrok przeniósł na mnie wzrok.
-Masz rację...chciałem się tylko trochę pobawić z strażnikami i wiem, że mają nową strażniczkę w którą nikt nie wierzy...tak jak kiedyś Jacka.- spuściłam wzrok. Łezka spłynęła mi po policzku, ale zaraz wyschła. Zacisnęłam pięści.
-Valentina nie słuchaj go!- krzyknął Mikołaj. Zauważyłam, że jest słabszy niż na biegunie. Coś się musiało stać. Ludek nie spodziewanie zaatakował Mroka.
-Ty!- krzyknął i zanim się podniósł wyżej. Wbiegłam w niego tak żeby się przewrócił i dałam rękę na jego twarz. Zaczął krzyczeć, a po chwili się rozpłynął. Usłyszałam tylko od wiatru, że zapłacę mu za to. Wstałam i odwróciłam się do niebiesko okiego. Bacznie mnie obserwował. Ruszyłam w kierunku lotni oraz rękawiczek, ale się potknęłam o kamień którego nie zauważyłam. Upadłam na śnieg, który pod wpływem moich dłoni się roztopił. Szybko się podniosłam i założyłam rękawiczki. Wzięłam lotnie i podeszłam do Mikołaja.
-Coś ty mu zrobiła?- zapytał Zając.
-Położyłam tylko mu ręce na twarzy...może wrócić z blizną i bardziej zły...wybaczcie, ale nie wzięłam swoich proszków zakochanych i tak dalej więc jak możecie zaczekajcie.- odwróciłam się. Chłopak rozmawiał z piaskiem. Odwróciłam się z powrotem i ruszyłam szybko do jaskini. Zabrałam najpotrzebniejsze rzeczy do torby.
-Idziesz ze mną?- zapytałam się małego ptaka, który na mnie cały czas czekał. Ptaszek kiwnął główką i poleciał za mną. Wszyscy już byli w saniach. Weszłam do sań oraz wróciliśmy na biegun. Cały czas chodziłam z głową spuszczoną w dół.

Nikt w ciebie nie wierzy...jesteś zerem...nie potrzebują cię

Takie myśli krążyły w mojej głowie. Usiadłam sobie pod jednym słupem i zakryłam twarz dłońmi.

Okej mamy kolejny rozdział...jutro walentynki więc życzę wam dużo miłości i wgl xdd pozdrawiam wszystkich, którzy czytają te opowiadanie i tych, którym się ono podoba. Zrobimy tak, że jak dzisiaj wbijecie 10 gwiazdek to jutro pojawi się kolejny rozdział ;) dziękuję za uwagę i do następnego!

Strażnicy Marzeń- Zimny OgieńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz