Walentynki

553 78 42
                                    

- Śniło mi się, że byłem sam w barze, nic ciekawego, no nie? Ale... Przez cały czas czułem na sobie wzrok. W końcu się obudziłem, a obok mnie siedział Castiel. Był nagi od pasa w górę i przyglądał mi się. Przetarłem oczy i trochę zdziwiony na niego spojrzałem. Nadążasz, tak? "Castiel, ja rozumiem, że szukasz rozrywki i towarzystwa, ale cholera! Dlaczego tak wcześnie?" Zapytałem go, nie wiedząc o co chodzi. Wiesz jak to jest rano... A on wyjaśnił to wszystko tymi słowami: "Dziś są walentynki, Dean. Co wiesz o skrzydłach?" Kurwa! Nie zdziwiłbyś się na moim miejscu? Przez chwilę się na niego gapiłem, po czym powiedziałem mu: "No wiem, że są walentynki, ale nigdy ich jakoś szczególnie nie obchodziłem", to znaczy... Chodziłem do baru, tam łatwo było kogoś znaleźć, aby oddać się chwilowej rozkoszy, ale to nie w tym rzecz. Zaraz ciągnąłem dalej: "Ale chodzi Ci o te Twoje, czy mówisz o takich jak od kurczaka?" No i zapadła niezręczna cisza, ogarniasz? W końcu mi odpowiedział "Chodzi mi o anielskie, tak ogólnie", no... Moje zdziwienie jakoś zbytnio nie zmalało, ale zamiast drążyć temat, to zapytałem czy da mi chwilę żebym się umył. Więc wstałem i to zrobiłem. W trakcie mojego mycia, zacząłem odpowiadać na jego pytanie "No to wiem, że gdy umieracie, to zostaje taki ich wypalony kształt. A tak z innej beczki, to czemu pytasz?" Czy Ty mnie słuchasz?

- Yhym

- Aha. No dobra, to mówię dalej... Zacząłem wtedy myć zęby. I on mi na to odpowiedział "Bo zamierzam Ci obciągnąć i pokazać skrzydła"! Czaisz to?! Od tak powiedział to otwarcie! No to się dość mocno zdziwiłem, otworzyłem drzwi od łazienki i mając jeszcze w gębie szczoteczkę spojrzałem na niego. "Ty to powiedziałeś, czy powiedzenie: głodnemu chleb na myśli, jest tu idealnym zwrotem?" No, bo co innego miałem powiedzieć? Już raz z nim spałem, tak, więc za bardzo się nie zdziwiłem... On tylko spytał: "Czy jesteś głodny?" No tak, bo on nigdy nie rozumiał naszych powiedzeń... I ogólnie to skończyłem się myć i wyszedłem z łazienki w samych spodniach. On nadal siedział na łóżku, więc wziąłem sobie krzesło i usiadłem naprzeciw niego. Teraz on zaczął wyjaśniać "Skrzydła są odzwierciedleniem łaski, są z nią połączone. Ufam Ci na tyle, że postanowiłem pozwolić Ci je zobaczyć, a nawet  ich dotknąć. " To było strasznie miłe i urocze, więc się uśmiechnąłem. Wiesz jak to jest!

- No nie wiem, ale mów dalej...

- To... Na czym to ja... A, no tak! Teraz to ja zacząłem mówić: "Czyli jest to bardzo intymna rzecz? Jak zranię Twoją łaskę, to uszkodzę i skrzydła?" No ciekawiło mnie, to zapytałem! On mi odpowiedział, że tak to właśnie jest. I nie wytrzymałem! Tak na mnie patrzył, że wstałem z tego pieprzonego krzesła i go pocałowałem, mówiąc mu, że jest słodki! Chyba się cieszył, bo sprawił mi radość tym swoim zaufaniem. Bla bla bla... Spytałem go, co by chciał ode mnie dostać z okazji walentynek... I on powiedział, że ja mu w zupełności wystarczę! To było takie "Ow"...

- Ow?

- No urocze! Nie przerywaj mi, bo stracę wątek. Ogólnie, to przemilczałem fakt z obciąganiem, bo to by zniszczyło ten nastrój, romantyzm i tym podobne... Całowaliśmy się aż usłyszałem dobrze mi znany trzepot skrzydeł! I wtedy moim oczom ukazały się duże, piękne i czarne...

- Uaaa...

- Czy ty właśnie ziewnąłeś?! Nie ważne! No i je zobaczyłem! Były cudowne, na tyle, że znów usiadłem na krześle przyglądając się im. Poczułem dobrze znane mi gorąco w podbrzuszu. To było podniecenie i nie mogłem się go pozbyć! Wyglądał strasznie seksownie. Długo nie usiedziałem w miejscu, bo podszedłem do niego i go objąłem. Pogładziłem go po całych plecach zaraz muskając opuszkami skrzydła. Moje palce zatopiły się w kruczych piórach, a on odwzajemnił uścisk cicho wzdychając.

- Przepraszam, czy ja muszę słuchać o waszym zbliżeniu erotycznym?

- Tak. Nie przerywaj mi! Było mu przyjemnie, gdy tak delikatnie go dotykałem. Zmieniłem pozycję odciągając od łóżka. Stanąłem za nim i głaskałem je. Miękkie, cudowne. Kąsałem też jego szyję, co jakiś czas składając na niej pocałunki. Z jego ust wyrywały się ciche westchnienia i jęki, a ja po prostu sprawiałem mu przyjemność, dziwiąc się, że tak delikatna pieszczota może wywoływać takie skutki!

- Na Boga!

- Jeszcze nie skończyłem! Powiedział "Możesz trochę mocniej... Jeżeli chcesz..." Jego głos był nieśmiały i lekko ściszony przez mój dotyk. Norma. Tak działam na każdego. Spełniłem jego oczekiwania trochę intensywniej dotykając jego skrzydeł, którymi się zachwycałem. Na przemian gryzłem, całowałem i lizałem jego szyję. Wtedy jego jęki stały się piękne. Melodyjne! Kurwa, cudowne! Dzięki temu doszedł odchylając lekko głowę i zaciskając dłonie w pięści. Obaj stwierdziliśmy, że to był tak jakby jego... Pierwszy raz w ten sposób. Potem przeszliśmy do drugiej części jego planu. Wpierw nasze usta się złączyły, a potem klęknął przede mną i...

- Dość! Dean, tak? Przyszedłeś do mnie... Aby uzyskać... Rozgrzeszenie?

- Yyy... Nie wiem. Brat kazał mi przyjść do spowiedzi, oczyścić się.

- I co to w imię Jezusa Chrystusa było?!

- A bo ja wiem?!

****************************************************************************************************

Ja wiem XD

Na stos ze mną za moją spaczoną psychikę! 
Ale dziękuję Lokiemu za pomoc i współtworzenie <3

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Sep 03, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Walentynki [destiel] Where stories live. Discover now