Prawda czy wyzwanie

2K 156 30
                                    

Wszystko zaczęło się od wiedźmy.

I to zdanie pojawiało się w życiu Stilesa trochę zbyt często, by uznać je za normalne.

Ta wiedźma, swoją drogą, była cholernie trudna do złapania. Nie byli pewni skąd właściwie się wzięła, po prostu pewnego razu zaczęła obijać się po trzech pobliskich hrabstwach, rzucając zaklęciami i klątwami na prawo i lewo. Przeważnie były to raczej typowo old-schoolowe zagrania: chciwi biznesmeni zmuszeni do oddania wszystkich swoich pieniędzy, brodawki dla zadufanych w sobie, ślepota dla fanatyków i tego typu sprawy.

Nie zamierzali jej zabijać. Nic, co zrobiła, nie skutkowało niczyją śmiercią, albo nawet nie trwało dłużej niż tydzień. Chyba najgorsza jej sprawka to zmienienie jakiegoś szczególnie agresywnego dresiarza w mysz na parę dni. W sensie, taką prawdziwą, dosłowną, z ogonem, uszami, M-Y-S-Z-K-O M-I-K-O-W-Ą mysz! Co Stiles, wcale nie-tak-sekretnie, uważał za całkiem odjazdowe i wystarczające, by pozwolić jej kontynuować to, co właściwie robiła. Ale nie mógł. Najwyraźniej to kwestia "moralności".

Tak przynajmniej twierdził Derek. Stiles i tak uważał, że wilkołakowi bardziej przeszkadzało kolejne nadprzyrodzone zagrożenie niż występek przeciw jakiemuś śmiesznemu rodzajowi moralnej polityki anty-przeobrażeniowej, no ale nieważne.

Złapali wiedźmę w potrzask na rozwidleniu rzeki - rwąca woda z dwóch stron, wataha przed nią.

— Odejdź i nigdy nie wracaj — wywarczał wywilkowany Derek z obnażonymi kłami i pazurami.

— Oh, nie przesadzaj — odparła, brzmiąc jak typowa, urocza, piekąca ciasteczka babcina, którą zapewne była po godzinach, gdy nie zajmowała się znikaniem ust ludziom. (Takie ploty.)

— Nikomu nie robię krzywdy, kochanie — cmoknęła, a Stiles poczuł nieodpartą ochotę zwinięcia się w kłębek pod kocem z kubkiem gorącej czekolady, podczas gdy ona czytałaby mu opowieści o rycerzach i smokach. — Wręcz przeciwnie, pomagam im stać się lepszymi ludźmi. Pokazując ich... wady, daję im - i wszystkim wokół - lepsze, zdrowsze, szczęśliwsze życia!

Uśmiechnęła się w sposób, który Stilesowi z miejsca przypominał o Pani Mikołajowej ze świątecznych reklam coca-coli. Założyłby się, że inni też o tym pomyśleli. Obejrzał się wokół: Boyd i Erica opuścili gardę, wyglądając na totalnie rozluźnionych. Scott i Isaac szczerzyli się z lekko przyćmionymi spojrzeniami, głupki jedne. Stiles prawie aż zaczął wierzyć, że może to być pierwsze okultystyczne spotkanie, które rozwiążą pokojowo, bez łez i krwi.

Derek parsknął.

Pani Mikołajowa zwróciła się do niego, spoglądając ciężko i zimno spod swoich okularów. Stiles zadrżał. Serdeczność i komfort sprzed chwili nagle zniknęły, zostawiając po sobie nieprzyjemne uczucie chłodu i ciary.

— Uważasz, że kłamię, kundlu? — wypluła lodowatym głosem. — Co ty możesz wiedzieć o prawdzie?

Zanim Stiles w ogóle zdążył mrugnąć, Pani Mikołajowa wykonała gwałtowny ruch dłonią, wystrzeliwując wiązkę niebieskiego światła spod palców, która uderzyła Dereka prosto w klatkę piersiową i posłała go na ziemię. Erica skoczyła do wiedźmy, ale dosłownie moment przed zatopieniem w niej swoich pazurów, rozległo się głośne 'pop!' i Pani Mikołajowa zniknęła w chmurze blasku o woni ciepłych pierników. Zaskoczona Erica wyrżnęła z łoskotem i głośnym piskiem w miejsce, gdzie jeszcze chwilę temu stała kobieta. Po chwili znalazła się w pionie z powrotem a reszta wilków podbiegła do niej, starając się złapać zapach lub w ogóle jakiś ślad, który doprowadziły ich do wiedźmy.

Stiles natomiast rzucił się w kierunku Dereka, który wciąż leżał na plecach w błocie. Im bliżej podchodził, tym bardziej powietrze przestawało pachnąć piernikami a zamiast tego, na nieszczęście, zbyt znajomym swędem przypalonego ciała.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 18, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Prawda czy wyzwanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz