13.-Pojadę.

34 3 3
                                    

Wiem że może wczoraj nie powinnam tam zostawać i opiekować się nim ale zrobiłam to tylko dla Calum'a. Gdyby nie on, nie przytuliła bym go. Zresztą po jaką cholerę ja to robiłam?  Kolejna nadzieja, która okaże się być marna.

Siedzę w sali tanecznej, do moich uszu dochodzi piosenka z głośników, które stoją z każdej strony. Na przeciwko mnie duże lustra do ziemi a na środku Jade z Jeremim. Wychodzi jej to świetnie, wcale nie musi się uczyć tańczyć, jest doskonała  w tym.

-Zakończ!- Krzyknął uśmiechnięty Jeremi. Jade stanęła w rozkroku unosząc ręce w górę. Zaczęłam bić jej brawo tak jak i chłopaki którzy stali w drzwiach a dokładniej Luke ( brawo przyszedl na zajęcia) Mike, Calum, Harry i reszta jego paczki.-I właśnie o to  chodzi!

-Dzięki ale chyba za bardzo mnie przechwalasz.- Powiedziała Brunetka siadając obok mnie.

-To co? Lecimy do domu?- Zapytałam patrząc na godzinę w telefonie.

-Myślę że tak. Nie przeczytasz?- Brunetka Wskazała na wyświetlacz telefonu. Faktycznie była tam wiadomość, której ja wcześniej nie widziałam.

Niall: Możemy się spotkać za pięć minut?

Mój wzrok poleciał od razu na blondyna stojącego w drzwiach.

-Kto to?

-Niall, chce się spotkać.- Odpowiedziałam szeptem do  brunetki

-Idziesz?

-Pójdę, zobaczę co chce.

Ja: Będę czekać za uczelnia.

Dojście za uczelnie może mi zająć trochę więcej niż pięć minut ale jeśli chce to poczeka. Tylnia część uczelni była całkowicie inna, taka starsza jakby nikt nigdy tu nie bywał. Oparłam się o mur budynku i czekałam aż łaskawie blondyn się pojawi, nie powiem ale należał do spoznialskich.

-Przepraszam za spóźnienie i dzięki że przyszłaś.- Powiedział blondyn siadając na trawie, jest połowa  listopada a on siada tak jakby nigdy nic na zimnej trawie. Pozdrawiam jego nerki.

-Czego chcesz? 

-Pamiętasz akcje kiedy się upiłem i przyszedlem do was?

-No tak.- Kto by nie pamiętał krzyczacego James'a i Ni pijanego, który ledwo trzyma się na nogach.

-Chciałem ciebie i Jade za to przeprosić, jego nie mam zamiaru przepraszać bo go kurwa nie lubię. Po prostu nie cierpię go.

-Powiedzmy że jest okej i tylko tyle chciałeś? 

-Chce ją odzyskać. Nie chcę żeby z nim była. Pomożesz mi?

-Hola hola nie mam zamiaru bawić się w swatke to raz, dwa chcesz być z nią to sam się postaraj ale pomyśl że rozwalając jej związek zranisz ją tym i tyle z tego.

Powiedziałam i poszłam stamtąd, mimo że nie przepadam za James'em nie będę rozbijac jej związku bo jest szczęśliwa, chociaż wolałabym ja z Calum'em.

Jade

-Kocie podasz ciastka?- Usłyszałam głos James'a z salonu.

-Zaraz.- Odpowiedziałam szukając jakiś ciastek w szafce.

Nie spodziewałam się że akurat wszyscy zjawia się w naszym domu. Mike z Kylie, Luke, który tylko udaje ze się trzyma, Calum, moje paczusie czyli Harry z Lou a no i Ash jeszcze. Mają jakiś pomysł ale jaki to dopiero powiedzą jak przyjdzie Perrie. Jest już osiemnasta a jej dalej nie ma.

Nasypałam kilka ciastek na tacke i zaniosłam do salonu.

-Czestujcie się.- Powiedziałam siadając obok James'a.

Perrie

-Jestem!- Krzyknęłam wchodząc do domu. Nie dość że jestem cała mokra, to jeszcze biała. Ten głupi śnieg musiał akurat dziś zacząć sypać. Ściągnęłam buty i poszłam w stronę salonu, jeśli Jade nie ma tu to jest w pokoju z James'em chociaż o tym nie chce myśleć albo siedzi na zakupach.

-No w końcu jesteś.- Powiedziała Brunetka.

Cały salon był zapełniony chłopakami i Kylie. Myślałam że chociaż ten wieczór spędzę sama w spokoju.

-Cześć wszystkim.- Powiedziałam.

-Czemu jesteś mokra?

-Jade jakbyś się Odwróciła to byś zobaczyla że pada śnieg, okna w tym domu jeszcze mamy. Ide się przebrać.- Spojrzałam na Hood'a i ciągle się śmiał, był już czerwony jak burak.-Hood zamilcz, wiem co masz na myśli.

Na moje słowa chłopak wybuchnął tylko śmiechem a nikt nie wiedział o co chodzi. Przecież tylko my mamy tak źle w głowie.

W pokoju ściągnęłam wszystkie mokre rzeczy i włożyłam je o pralki. Z szafy wyciągnęłam długie czarne legginsy i szara bluze, włosy spiełam w koka. Boże, jeszcze ta nieszczęsna ręka, której muszę zmienić opatrunek. Powoli ściągnęłam bandaż, na nadgarstku była widoczna głęboka czerwona kreska, przyciągnięta paroma niciami. Nadal bolała ale nie aż tak bardzo jak w dniu wypadku kiedy ta idiotka mnie popchnala, współczuję jej dziecku. Z tego co wiem wyjechała do rodziców, uczelnie rzuciła a zespół chilliderek przejęła Jade.

-Dobrze że już jesteś.- Powiedział Harry.

-Powiecie mi po co tu jesteśmy wszyscy?- Zapytała Thirwall. A czyli to że oni tu są to jest jakiś powód? 

-Więc chcemy jechać na dwa tygodnie tego wolnego co przysługuje nam uczelnia gdzieś odpocząć od tego wszystkiego. Reszta się zgodziła, teraz wasza trójka.

Nie no mega, kolejny wjazd który skończy się tak samo źle jak tamten pod namioty. Jestem za, przydałoby mi się trochę odpoczynku ale kurde nie z Luk'iem. Nie po tym co miało miejsce, może głupie przytulnie ale to jednak coś.

-Ja Nie mogę jechać.- Powiedział James a każdy wzrok poszedł na niego a Jade to już w ogóle.

-Dlaczego nie?!- Zapytała prawie krzycząc

-Po prostu muszę zostać z rodzicami i im pomóc.- Okej każdy tak mówi, najlepsza wymówka.-Ale Ty kochanie jedz i baw się dobrze.

-I taki mam zamiar.- Powiedziała wkurzona.-A Ty Perrie? 

Zauważyłam że Luke strasznie długo patrzy się na mnie a dokładnie na moją rękę i wtedy zapomniałam bardziej zasłonić bandaż, on na pewno o tym wypadku  nie wiedział. Jego oczy pokazywały smutek? Złość?  To pewnie dlatego że nadal myśli o Kendall.

-Edwards! Pytałam o coś!- Krzykneła Jade

-Um tak, pojadę.- Nie zostawię jej teraz samej, skoro romeo nie chce jechać.

CITY DREAMSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz