Rozdział 4: Zoey

408 38 5
                                    

Obudził mnie szept. Musiałam mieć wyjątkowo płytki sen, bo zwykle ledwo budzi mnie budzik.

Otworzyłam oczy i ogarnęła mnie panika na ułamek sekundy. Odetchnęłam z ulgą, gdy przypomniałam sobie gdzie jestem. Odsunęłam lekko zasłonę zakrywającą moją kabinę i wychyliłam się, żeby sprawdzić kto tak hałasuje.

- Może Clarie? - powiedział Calum.

- Nie pasuje kretynie - odparła szeptem Melody. - To facet.

- Co tu się odpie... - zaczęłam.

- Ejeej, nie przeklinaj młoda damo - pouczyła mnie Mel.

- Tak jest, mamo - westchnęłam. - Co robicie?

- Wybieramy imię dla Tour Busa - odpowiedział Mike.

- W środku nocy? - zapytałam zdziwiona.

- Masz lepszy pomysł? - rzucił Ashton.

- To może William? - zaproponowałam, co wywołało chichot u Mel.

- Nie pasuje, nasz Bus jest badboyem - powiedział Mike.

- Wiem! Bob - zdecydował Cal.

- To badboy - oburzył się Michael.

- Bob brzmi fajnie - zgodziłam się.

- Racja, zostaje Bob - przytaknął Ash, a po nim wyraziła swoją aprobatę Mel.

- Ale to badboy! - naburmuszył się Mike.

- Daj spokój już, Luke, co myślisz? - powiedziałam.

- Luke śpi - poinformowała mnie Melody.

- Wybieraliście imię bez nas? - zapytałam zaskoczona.

- No co, nie nasza wina, że spaliście... no, ty się obudziłaś - powiedziała spokojnie Mel.

Westchnęłam.

- Która godzina? - spytał Cal. - Jeść mi się chce.

Sprawdziłam na telefonie i opadła mi szczęka. 

- Jest 14:30 idioci - powiedziałam im i zeskoczyłam miękko z łóżka.

- Och... 

Po chwili wszyscy siedzieliśmy w saloniku na końcu pojazdu. Mel toczyła bitwę o pilot razem z Ashtonem, a ja, Mike i Cal siedzieliśmy cicho i się na nich patrzyliśmy. 

Nagle dołączył do nas zaspany Luke.

- No cześć - przywitałam się z bratem. - Jak się spało?

- Spałaś kiedyś na ziemniakach? - zapytał.

- Masz jakieś wadliwe łóżko, bo moje było idealne... - odparłam.

Wtedy Ashton parsknął śmiechem.

- Sorry stary, to było silniejsze - śmiał się na podłodze, a Mel przejęła pilot i przełączyła na Kardashianki. 

Wszyscy (oprócz Melody) poszliśmy zobaczyć co się stało z łóżkiem Luke'a. Podnieśliśmy materac i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem widząc tam rozłożone ziemniaki.

Gdy przeszła nam fala śmiechu, Luke zaczął gonić Asha po całym busie, co skończyło się szybko, bo Ash nie miał gdzie uciekać, a ja pozbierałam te cenne ziemniaki i zaniosłam je z powrotem do kuchni. Zawołałam Mel, żeby pomogła mi przy obiedzie, ale olała mnie wredna, bo jej serial leci. Na szczęście przyszedł Michael i próbował mi pomagać jak tylko umiał.

Po wielu wysiłkach w końcu udało nam się zrobić coś do jedzenia. Przybiliśmy sobie piątkę i zawołaliśmy wszystkich do kuchni. Każdy wziął sobie talerz ze spaghetti i poszedł gdzieś, gdzie dało się usiąść i zjeść. 

Tak nam minął dzień pierwszy. 

Zostały dwa dni do pierwszego koncertu. 

♥♥♥

Mam wrażenie, że ten rozdział był nieco nudniejszy :c W każdym razie 4 rozdziały za nami. 
Nie przewiduję jeszcze ile rozdziałów będzie miało to fanfiction, ale mój plan wydarzeń sugeruje dużo. 
Zostawcie coś po sobie :) 

I'm Hemmings » m.c. n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz