16 - letni chłopak mieszka wraz z rodziną na dużej wyspie znajdującej się na Archipelagu. Spokojnie czasy wikingów zakłócają niebezpieczne stworzenia. Po tragicznym wypadku siostry zamierza wziąć się w garść. Ucieka z wyspy, wraz ze swoim kolegą zos...
Przez całą drogę byłem nieprzytomny. Może to i dobrze, że nie widziałem prawdziwego oblicza tego łowcy ? W każdy razie jest mi bardzo zimno i leżę na wilgotnej, kamiennej podłodze. Na rękach mam kajdanki. Boli mnie brzuch i okolice klatki piersiowej z której przez podkoszulek sączyła się czerwona konsystencja. Podniosłem się z ziemi i spostrzegłem, że jestem za kratkami. Wszędzie było cicho, a przed moją celą świeciła się pochodnia. Dotknąłem ścian, które były pokryte czymś dziwnym.Przybliżyłem rękę do światła i spostrzegłem, że jest cała w krwi. Za mną było rozrzucone kilka kości. Mój oddech wylatywał z ust tworząc barierę białego dymu w powietrzu. Spostrzegłem, że kilka metrów od celi są jakieś budowle. Budowle ? Były tam 3 krzyże, na których wisiały, czarne, zwęglone ciała. Przez stopień spalenia nie potrafiłem dostrzec, czy to kobiety czy mężczyźni. Bardzo się niepokoiłem co teraz ze mną będzie. Usłyszałem odgłos kroków, zbliżających się w moją stronę. Kroki odbijały się głośnym echem.Cofnąłem się w głąb ciemności, by mnie nie zauważono, choć i tak wszyscy wiedzieli, że tu jestem. Przed kratami zauważyłem dwie czarne postacie, ubrane w ciężkie zardzewiałe zbroje. W rękach mieli dziwnie uformowane, żelazne miecze. Na głowach mieli żelazny hełm, który odsłaniał tylko oczy i kawałek ust. Byli bardzo potężni. Przeszli moją celę i stanęli obok. Zapewne tam też były kraty z innymi więźniami.
- Ruszaj się ! - zakrzyczał jeden z nich bardzo groźnym, męskim głosem. Uderzył mieczem w kraty.Usłyszałem jęki starszej kobiety. Zbliżyłem się, by ich zobaczyć. Jeden podszedł do drzwi celi, wyciągnął klucz i otworzył drzwi.
- Nie! Proszę ! - zaczęła prosić starsza kobieta, łamiącym się głosem.
Zobaczyłem jak żołnierz wszedł do środka i dosłownie wyrzucił na ziemie starszą kobietę. Miała chusteczkę na głowie, spod których wystawały białe włosy. Była bardzo niska.Miała na sobie dziurawy sweter i poplamioną brązową spódnicę.Kobieta nie miała już sił krzyczeć, więc tylko jęczała. Opierając się na łokciach, próbowała się czołgać, by od nich uciec, lecz jeden z nich podszedł do niej i kopnął ją w brzuch. Kobieta się skuliła i zaczęła płakać, kaszleć. Było mi jej bardzo żal, w niektórych momentach jej tortury zaczynały mi lecieć łzy.
- Wstawaj poczwaro!!! - krzyknął jeden z nich i chwycił ją za rękę, po czym szarpnął do góry, żeby wstała. Kobieta chyba miała złamaną nogę od tego upadku, bo nie mogła się za nic podnieść.Cała się trzęsła. Z jej głowy ciekła krew. Miała bardzo smutne, zmęczone i wyrażające pragnienia śmierci oczy. Chyba mnie zobaczyła, bo podniosła głowę w moim kierunku i z jej oka poleciała łza. Żołnierze wzięli ją pod pachy i ciągli w kierunku wyjścia. Babcia wyciągnęła w moim kierunku pomarszczoną i trzęsącą się rękę. Chciała coś powiedzieć, ale żołnierz uderzył ją w twarz. Zemdlała...nie byłem pewien czy kiedykolwiek się jeszcze obudzi.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
* Per Dagur *
Wylądowaliśmy przed dużym zamkiem, który powoli popadał w ruinę.
- To jest ta jego siedziba ? To złomowisko ? - szepnąłem już do ludzkiej Eris.
- Chodź ! - powiedziała. Podeszliśmy do mostu, który był przed zamkiem. Budowla leżała na osobnej wyspie od stałego lądu. Pod zamkiem była mgła, a co było pod nią ? Nikt nie wie. Może lawa ? Może coś innego ? W każdym razie szliśmy najciszej jak umieliśmy. Zauważyliśmy czterech strażników pilnujących bramy. Dwóch ze sobą rozmawiało.
- Ty załatwisz tych po lewej a ja po prawej - powiedziała i się rozdzieliliśmy. Podszedłem do kamienia i się za nim schowałem, wyciągając siekierę. Byłem za plecami strażnika. Wziąłem nóż i podciąłem mu gardło, a następnie zrzuciłem w przepaść, by zataić dowody. Był bardzo ciężki. Zobaczyłem, że Eris sobie nieźle radzi. Został jeszcze jeden, podszedłem do niego także z tyłu, ponieważ tu miałem dla niego element zaskoczenia. I lekko stuknąłem go palcem w ramię. Koleś natychmiast się odwrócił.
- Przepraszam, jak mogę dojść do lochów ? - spytałem.
- A tam w górę ,potem w lewo...Czekaj! - zorientował się, ale zanim krzyknął wbiłem mu mój mały sztylecik w tętnicę. Jego krew trysnęła na moja twarz.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Kocham tę robotę - powiedziałem , oblizując krew z twarzy. Byłem bardzo podekscytowany.Podbiegłem do Eris, która spalała dosłownie kolesia laserem.
- Lochy są tam ! Chodź ! - powiedziałem do dziewczyny.
- Skąd wiesz ? - zapytała zdziwiona.
- Powiedzmy , że mam znajomości - uśmiechnąłem się pod nosem.