Nadszedł ten dzień. Dzień naszej zagłady, siedziałem w samochodzie kiedy jechaliśmy pod kościół i obgryzałem paznokcie. Des naprawdę postarał się ze wszystkim, byłem pod wielkim wrażeniem jego umiejętności manipulacji. To był straszny dzień mimo tych ładnych, drogich rzeczy. Moja mama miała wyjść za nowego męża, miałem mieć tatę a do tego brata! Przy czym nie cieszyliśmy się oboje. Hazz cały czas mi dogryzał i pewnie przestałby w pewnym momencie, gdyby nie to, że odpłacałem mu się za każdym razem z nawiązką, to pewnie go tak pchało. W pewnym momencie przestałem na to zwracać większej uwagi, on też widząc, że odpuszczam, przestał, chodź nie byliśmy pogodzeni. Kiedy samochód zatrzymał się pod potężnym budynkiem brunet podszedł i otworzył drzwi, jego brwi zsunęły się do środka, tworząc kilka zmarszczek między nimi.
-Gdzie masz Zayna?-westchnąłem ciężko, bo miałem nadzieję, że nie zapyta o to, jednak coś w nim z tego miłego Hazzy zostało. Wyszedłem spokojnie, korzystając z jego pomocy i razem poszliśmy w stronę kościoła.
-Jest chory, pojechał nad jezioro i nabawił się zapalenia płuc...-mruknąłem smutno, bo naprawdę miałem nadzieję, że spędzimy ten wieczór razem, jak dobrzy przyjaciele, co z tego, że prędzej czy później i tak poszlibyśmy do jego samochodu i kochalibyśmy się tam.-A jak Nick? Nie widzę go nigdzie.
-Nie przyjdzie.-zdziwiłem się jego słowami, byłem pewny, że wspominał o tym, jak chciał go zabrać ze sobą.-Twoja mama go nie lubi, nie chciał się narażać, więc uznał, że przyjdzie kiedyś na obiad.-jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. Po prostu stał i patrzył na chodnik.
-To wszystko jest głupie.-szepnąłem po chwili ciszy. Dobrze wiedział o czym mówię, dlatego skinieniem głowy przyznał mi rację. Żaden z nas nie chciał by to się wydarzyło, nie chcieliśmy się poznawać, a tym bardziej zostawać braćmi. Widzenie siebie codziennie rano, w czasie posiłków, przy cichym 'dobranoc'... Mieliśmy dość, a oni i tak swoje ciągnęli dalej. Przez swoje myśli nawet nie zauważyłem jak Harry podsuwa mi ramkę pod dłonie. Zawahałem się, znów, ale tym razem nie było tu rodziców. Moja mama jeszcze tkwiła w domu i czekała, zostało nam dużo czasu do rozpoczęcia ceremonii, dlatego zdecydowałem się i w końcu wyciągnąłem papierosa z paczki. Chłopak podał mi zapalniczkę, gdy używka znalazła się między moimi ustami i to był właśnie pierwszy raz kiedy paliłem papierosa.
Cisza między nami była napięta, czekaliśmy aż pieprzona para młoda wejdzie do kościoła i złożą przysięgę. Naprawdę, czy to musiało aż tyle trwać? Miałem szczęście, że siedziałem obok Hazzy, mogliśmy razem oglądać zdjęcia z ich ostatnich wakacji, na jego komórce. To nie tak, że nie mam szacunku do kościoła czy do mamy i Desa, ale po prostu nudziło mi się strasznie. Po uroczystości w kościele pojechaliśmy w stronę sali weselnej.
Razem z Harry'm rozmawialiśmy przez całą drogę, zostałem poczęstowany kolejnym papierosem i w sumie nie miałem nic przeciwko. Zapaliłem go, zaciągnąłem powoli dymem i delektowałem się tym. Drugi smakował dużo lepiej niż pierwszy, nie czułem aż tak dużego drapania, ale to wciąż był mój dopiero drugi szlug. Czułem jednak, że na dych dwóch się nie skończy, a moje przewidywania potwierdziły się wieczorem, dość późnym wieczorem.
***
Brunet opadł obok mnie, na swoje miejsce... No może nie do końca swoje. Siedziałem obok jakiegoś kuzyna, ale Harry zmienił zdanie gdzie chce siedzieć. Aktualnie wszyscy byli tak pijani, że nawet nikt nie zauważył kiedy para młoda zniknęłam, oczywiście dobrze wiemy gdzie i w jakim celu, a korzystając z okazji, że ani moja mama, ani jego tata nie patrzą co robimy, wypiliśmy jeszcze więcej. Nie do końca pamiętam co się wtedy działo, wszystko znajdowało się jak za mgłą, ale dobrze wiedzieliśmy co robimy i mimo że nie powinno się to wszystko stać, alkohol nie pozwalał nam się hamować, nie było też nikogo w pobliżu na tyle trzeźwego by nas zatrzymać. Tuż przed wejściem na salę ochroniarz poinformował bruneta o zakazie palenia, zważając na to, że właśnie chował paczkę do kieszeni, jednak my nie przejęliśmy się tym.
CZYTASZ
In One Bed With My Brother (Larry Stylinson)
Fanfiction[Jest to nowa, uaktualniona wersja starszej. Tutaj będą dodawane najnowsze rozdziały.] To opowieść o tym co się dzieje gdy powstaje uczucie, które nie powinno pojawić sie nigdy. Historia delikatnego Louisa, który zakochał się w swoim przyrodnim brac...