Rozdział XV

1.3K 83 9
                                    

-Nie masz za co mi dziękować idź do Leo. -jak powiedziałam tak zrobiła.

Gdy już wyszła zostałam sama. Włączyłam Maca i usłyszałalm otwieranie drzwi. Zignorowałam to i zaczęłam wpisywać coś w internecie. Jednak czyjeś ręce oplotły moją szyje. Odwróciłam się i on mnie pocałował. To był Charlie. Całował mnie tak namiętnie (xd) że mogłabym tak wieczność. Jednak co dobre szybko się kończy.

-Skarbie co sądzisz o Leo i Sophie? -zapytałam.

-Myślę że do siebie mega pasują, jak dwie krople wody. Mam nadzieje że nie zepsuje się pomiędzy nimi.

-Też mam taką nadzieje. Oby tylko Leo nie skrzywdził Sophie.. Już wiele w swoim życiu przeżyła...

-Rozumiem. Nie skrzywdzi jej ja tego dopilnuje!

-Dobrze. Tak Cię.... -nie mogłam dokończyć, ponieważ zadzwonił mój telefon. To była mama.

*Rozmowa*

Ja:Hej mamuś. Coś się stało?

Mama:Nie. Tylko nie będzie mnie dzisiaj w domu.

J:Znowu klient?

M:Nie....

J:A co się stało? Spotkanie ci wypadło tak nagle i musisz na nim być?

M:Tez nie. Jestem w szpitalu. Nic poważnego mi się nie stało więc nie przychodźcie. Powiedz mamie Leo i Charliego żeby zrobiły wam coś do jedzenia. Tylko proszę grzecznie mi tam! Jasne?!

J:A, w którym szpitalu jesteś? -nie słuchałam co mówiła. Strasznie sie przejęłam co moja mama robi w szpitalu?!

M:W tym za galerią... -gdy usłyszałam ostatnie słowo szybko się rozłączyłam.


Gdy skończyłam z nią rozmawiać powiedziałam o wszystkim Charlsowi. Poinformowaliśmy o zaistniałej sytuacji j że nie wiemy kiedy wrócimy. Szybko założyliśmy buty i wybiegliśmy. Po 15 minutach dobiegliśmy do szpitala. Znowu przypomina mi się wszystko, że Sophie też tu była. I nasze pierwsze spotkanie z chłopakami.

-Przepraszam gdzie leży pani Shaw? -zapytałam się recepcjonistki.

-Leży w sali numer... 16! -szybko pospieszyliśmy pod sale 16. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie.. dobrze że Sophie z nami nie przyszła. Przed salą stał Nail! Już miałam go wyrzucić ale przyszedł lekarz.

-Czy ty jesteś córką pani Shaw? -zapytał lekarz.

-Tak. Co jest z moją mamą? Wyjdzie dzisiaj ze szpitala?

-Niestety dzisiaj raczej nie ale może za tydzi... -

-Co jak to dopiero za tydzień?! -wykrzyczłam ale Charlie mnie obiął. Zaczęłam płakać.

-Skarbie ale my już jutro wyjeżdżamy w trasę... -szepnął mi do ucha. Na śmierć zapomniałam.

-O matko to już jutro?! ale nie mogę zostawić mamy samej....

-Ale będzie przecież Trin... No chyba żeby moja mama została z Brook i przez ten czas kiedy nas nie będzie opiekowałaby się Trin i twoją mamą? Co o tym sądzisz?

-No nie wiem czy dla twojej mamy to nie będzie obciążenie...

-Nie no bo zobacz przynajmniej Trin pobawi się z Brook, wyjdzie z Liam'em i Troy'em.

-No dobra to zadzwoń to swojej mamy i powiedz co i jak a ja idę pogadać z Nail'em co tu robi...

Charlie poszedł zadzwonić, w tym czasie tak jak powiedziałam tak też zrobiłam.



Cześć przepraszam że dopiero wstawiam już dawno by się pojawił ale dwa razy mi się usunął raz z winy Wattpada a raz z mojej. Także jeszcze raz przepraszam ale dzisiaj postaram się napisać jeszcze jeden. Już w następny albo jeszcze kolejnym będzie ich wyjazd w trasę....

Chciałabym jeszcze wam podziękować za tyle wyświetleń! Jest już ponad 3tyś! Jesteście niesamowici! Dziękuje jeszcze raz.

Jak myślicie co tam robił był Sophie? Co się stało z mamą Amandy?

Jeśli rozdział ci się spodobał nie zapomnij zostawić vote i kom.

Always? |Leondre Devries&Charlie Lenehan|Where stories live. Discover now