*MUZYKA ! POLECAM!*
Emma
Weszłam do domu zbyt mocno zatrzaskując drzwi. Louis jeszcze nie wrócił z meczu piłki nożnej. Zdjęłam buty kierując się w stronę kuchni. Na obiad zrobię dzisiaj kurczaka. Włączyłam radio, w którym leciała piosenka „Over and Over Again". Nowy York cały czas spowity był białym puchem. Czasami, aż bałam się wychodzić z domu. Wszyscy razem spędziliśmy święta w dosyć dziwnej atmosferze. Panowała cisza, każdy był spięty, lecz cóż... przecież zaledwie pół miesiąca wcześniej płakaliśmy na pogrzebie.
Chociaż minęło mnóstwo czasu, to znaczy dopiero półtora miesiąca każdy znalazł coś dla siebie. Niall pojechał do Londynu, Liam wraz z dziewczyną wyprowadzili się do LA, a ja... a ja zostałam z Louis'em w NY aby sprawować opiekę nad głupiutką Penny. Dzień w dzień zmuszam ją do zjedzenia kanapki. Z początku było źle, trzy razy zwymiotowała, ale teraz je jak szalona. Miksuje sobie wszystko co może, a potem zamyka się w pokoju oglądając jakieś durne seriale. Nie wiem kiedy ostatni raz wyszła na dwór. Chyba kiedy poprosiłam ją żeby rozwiesiła pranie. Powoli na patelnie wrzuciłam kawałki fileta, a następnie poszłam do pokoju przyjaciółki. Tsa, zapomniałam o czymś wspomnieć. Od półtora miesiąca nie wypowiedziała nawet jednego słówka.
- Penny- zapukałam, po czym weszłam. No cóż, troszeczkę przybrało jej się na wadzę. Aktualnie żre te swoje paluszki maczając je w Nutelli. Ugh... ohyda. Bruneta odwróciła głowę od ekranu laptopa czekając, aż zacznę mówić. Standard.- Twoja mama dzisiaj przychodzi, ubierz na siebie coś ładnego.
Nie czekam na jej odpowiedzi bo ich nie dostanę oraz nie mam zamiaru patrzeć jak błaga wzrokiem żebym nie kazała jej tego robić. Czuję jakbym miała w domu córkę, a nie dorosłą kobietę.
Louis
Strzeliłem ostatniego gola zbierając okrzyki od ludzi zebranych na trybunach. Następnie wraz z kumplami powędrowaliśmy do szatni. Umyłem dokładnie ciało ponieważ w domu nie będę miał czasu, aby to zrobić. Za niecałą godzinę pojawi się tam gość i zobaczy spoconego Lou, który ziemię ma nawet w dupie.
- Niezły mecz, co nie Tommo?- odwróciłem zamaszyście głowę. Dawno nikt tak do mnie nie mówił. To znaczy, od śmierci Harry'ego. Zwykle słyszę Lou, Louisiu ( to już inna historia), Tomlinson.
- Ta, na razie chłopaki- powiedziałem machając. Po opuszczeniu hali powędrowałem w stronę samochodu. Zacznę od początku. Dwa dni po pogrzebie jak mówiłem, tak zrobiłem. Zapijałem się w trupa zostawiając swoją dziewczynę z większymi problemami. Widziałem jak bardzo ciąży jej opieka nad Penny niemową, a i tak butelka whisky wygrywała. Nie potrafiłem sobie poradzić z niczym. Jedynym rozwiązaniem jakie widziałem było picie 24/7. Ucieczka od prawdziwego świata do miejsca, gdzie lałem jakiś wypierdków była... powiedzmy moją ulgą. Jednak nigdy nie zdarzyło mi się zrobić coś bardzo głupiego. Emma nie wie, ale pewnej nocy...
*Retrospekcja!*
Stanąłem na moście Brooklyn'skim. Wszędzie roiło się od samochodów. Upiłem kolejnego łyka jakiejś taniej wódki, którą ledwo co mi sprzedali. Chciałem umrzeć, chciałem mieć siebie i wszystkich z głowy. Przestać myśleć nad przyjacielem, który nie żyje, przestać myśleć o jego dziewczynie, która leżała w domu wypłakując hektolitry łez. Zły jak cholera cisnąłem butelką w ciemną wodę. Po moich policzkach leciało cholernie dużo łez.
- Pierdole to, pierdole wszystko!- Krzyczałem słysząc mój własny, załamujący się głos.
- Tommo- zastygłem w bezruchu. Nie było kurwa takiej mowy. Zapiłem się wtedy tak bardzo, że dostrzegłem Harry'ego Styles'a.- Pomóż jej, pomóż sobie.
- Wypierdalaj Harry z mojej głowy! Ciebie już nie ma!- krzyczałem zwracając uwagę turystów. Odwróciłem głowę w stronę wody. Jednakże jakaś siła kazała ponownie spojrzeć na miejsce, gdzie widziałem jego. Oczywiście zniknął, tak jak moja chęć zabicia się. Zszedłem z barierki idąc prosto do domu.
Tego wieczora przerosiłem Emmę za swoje szczeniackie zachowanie. Poszedłem do Pen przytulając ją mocno oraz szepcząc, że nie jest sama. Razem odnaleźliśmy siebie. To znaczy, ja zająłem się sportem, a Penny jedzeniem za trzech ( wyżera jebane pół lodówki!). Emma dalej pracowała w kawiarni. Powoli wracaliśmy do normalnego życia. Nie wiem czy teraz jest normalnie, ale na pewno lepiej niż miesiąc temu.
Penny
Odłożyłam na stolik paluszki. Opatulona w bordowy koc przeszłam szybko do łazienki. Usiadłam na kibelku załatwiając sprawy fizjologiczne. Następnie dokładnie umyłam ciało, po czym wróciłam do pokoju. Otworzyłam szafę, gdzie przez ostanie kilkanaście tygodni wrzucałam niedbale ubrania. Powywalałam wszystko na wierzch, a ilość tego badziewia niemało mnie zaskoczyła. Trochę śmieszne bo chyba w nic nie wejdę. Czas zacząć kupować ubrania rozmiaru M. Co ja ze sobą robię? Zajadam smutki, przestaję gadać, całe dnie spędzam na oglądaniu serialu. Dlaczego nie pomagam przyjaciołom, którzy w pocie czoła pracują aby wykarmić trzy osoby? Jestem egoistką. Nagle moja ręka zetknęła się z dobrze znanym materiałem czarnej koszulki. Była tak samo duża jak kiedyś, nadal sięgała mi do ud i pachniała... Harry'm. Szybko wrzuciłam ją pod poduszkę. Następnie ubrałam śnieżno-biały sweter z H&M oraz czarne legginsy. Zeszłam na dół, gdzie szklany stół stał z zastawą. Dawno tutaj nie byłam. Chyba bałam się, że wrócą do mnie wspomnienia. Jednak skutecznie zamknęłam je wszystkie na kłódkę. Emma rzuciła w moją stronę uśmieszek, który ku zdziwieniu odwzajemniłam.
- Jesteś... - złapałam ze stolika kartkę oraz marker.
- „Gruba :D ?"- napisałam na kartce, a Emma zachichotała pod nosem.
- Nie, jesteś dzisiaj jakaś pogodniejsza. Dobrze się czujesz?
- „Sugerujesz chorobę psychiczną?"- sama nie wiem co we mnie wstąpiło. Po prostu muszę zacząć nawiązywać z nimi jakiś kontakt. Nadal chyba nie jestem gotowa na rozmowę. Przez półtora miesiąca kiwałam głową jak niedorozwinięta, a teraz zacznę pisać. Chyba to najlepsze rozwiązanie całej tej sytuacji. Usłyszałyśmy szczęk zamka, po czym do środka wszedł Louis razem z moją mamą. Oczywiście oboje cali w śniegu. Carolyn urósł brzuch, prawie zapomniałam o tym, że jest w ciąży. Mimowolnie uśmiechnęłam się szeroko do swojej mamy. Ona zdziwiona najpierw szeroko otworzyła oczy, ale potem również odwzajemniła uśmiech.
- „Wyglądasz cudownie mamo, jak dziecko?"- to chyba już trzeci miesiąc jeżeli pamięć mnie nie myli. Będę mieć siostrę albo brata, to takie piękne.
- Zaczęłaś pisać? Cóż dobrze. Wybaczcie że Kris'a nie ma ze mną, praca- mruknęła, a ja usiadłam do stołu. Wieczór przebiegał w miłej atmosferze. Po raz pierwszy poczułam się normalnie bez niego.
Weszłam do pokoju okropnie zmęczona. Nie siliłam się aby zapalić światło. Po prostu zrzuciłam z siebie ubranie, po czym sięgnęłam pod poduszkę. Wyciągnęłam jedną z nielicznych pamiątek jakie zostały po tym człowieku. Przycisnęłam ją mocniej do serca. Nie wiedząc nawet, w którym momencie zaczęłam płakać. Opadłam na poduszki. Pieprzę to, może nie chcę płakać i chowam wszystkie wspomnienia jednakże nie potrwa to zbyt długo. Każda rzecz, każdy plan ma jakąś lukę. Moją jest człowiek, o którym staram się zapomnieć. Wspomnienie chwil z Harry'm... po prostu zabija mnie od środka. Wszystko o czym staram się zapomnieć i tak odnajduję się, gdzieś w moich snach. Chociaż tam widzę Harry'ego. Wiem, powinnam wszystko zniszczyć, wyjechać, zapomnieć. Jednakże nie potrafię. Przekładam bluzkę przez głowę, zasypiając z myślą, że leży koło mnie mówiąc dwa słowa ... Kocham Cię.
LUDZISKA PYSIAKI MYSIAKI! Serce mi się kraja jak pomyślę, że wam przykro czytając rozdziały :< Nadal lecimy z tematem! Nadal zostały 4 rozdziały i mam nadzieję, że dzielnie wytrwacie do końca. Kocham was xx!
CZYTASZ
Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]
Fanfic(Sequel Starry Road) - Mam w swoim życiu taką osobę, na widok której mimo wszystko zawsze się uśmiecham.