Płuca palą mnie żywym ogniem, a mimo to wciąż biegne dalej.
To zabawne jak ludzie potrafią zaskakiwać.
Zaciskam zęby, kiedy pojawiają się łzy. Mam dosyć. Mam dosyć łez i słabości. Ale niewiele mogę zrobić, żeby je powstrzymać.
Gdy znajduję się przed drzwiami mojego domu z ulgą stwierdzam, że palą się w nim światła. Dosłownie wpadam do środka i zatrzaskuję za sobą drzwi. Dyszę ciężko i dziękuję w duchu, że rodzice zdążyli wrócić. Mama wychyla się z kuchni z talerzem w ręku.
- Meg? Coś się stało? - mama jest wyraźnie zaniepokojona.
- Biegałam. Po prostu się zmęczyłam.
Mama kiwa głową ze zrozumieniem. Jestem zdenerwowana i mam ochotę jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju.
- Zjesz z nami? - pyta tata wychodząc z salonu.
- Nie. Zostawcie mnie w spokoju! - warczę i wbiegam po schodach na górę.
Słyszę jak rodzice coś do siebie mruczą i po chwili żałuję mojego zachowania. Wiem, że trudno ze mną wytrzymać i właśnie to sprawia, że dwa razy bardziej doceniam tych,którzy zawsze są przy mnie.
Zatrzaskuję drzwi mojego pokoju i opieram się o nie. Chcę wymazać to co stało się w ciagu ostatniej godziny.
Strzał.
Pistolet.
Niall.
To wszystko zupełnie nie ma sensu. Podchodzę do okna i opieram się o parapet. Nagle włos jeży mi się na karku.
On tu jest.
Nie mam pojecia jak się tu znalazł, ale gdy się odwracam stoi dokladnie naprzeciwko mnie.
- Wynoś się - syczę - Wynoś się albo zacznę krzyczeć.
Niall prycha, ale po chwili poważnieje.
- Muszę z tobą porozmawiać.
- Porozmawiać? My nie mamy o czym rozmawiać! Jesteś mordercą Niall. Zabiłeś niewinnego człowieka!
- Nic nie rozumiesz...
- I nie chcę zrozumieć - z moich ust wydobywa się szloch.
- Posłuchaj mnie Meg - Niall chce położyć mi rękę na ramieniu, ale ja go odpycham.
- Nie dotykaj mnie! - krzyczę.
Chłopak wzdycha i zaczyna przechodzać się po pokoju.
- Jesteś potworem bez uczuć!
- Och, to zabawne, że zauważyłaś to dopiero teraz - chłopak prycha i zatrzymuje się.
Wpatruję się w niego ze złością, a on robi to samo.
- Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz, że możesz tak po prostu sobie tu przychodzić, gdy przed chwilą na moich oczach zginął człowiek, którego zabiłeś ty? Jutro zgłoszę całą sprawę na policję. Nie ujdzie ci to na sucho rozumiesz?!
W mgnieniu oka Niall znajduje się obok mnie.
- Jeśli piśniesz choć słowo - zginiesz.
- Nie boję się ciebie - mówię choć jest zupełnie inaczej.
- On cię zabije bez mrugniecia okiem. Nie rozumiesz tego?
Na korytarzu słyszę kroki. Niall kieruję się w stronę okna. Teraz już wiem jak tu wszedł.
- Jeśli nie on, będę musiał zrobić to ja. A doskonale wiesz, że się nie zawaham.
Nie wiem kim jest ON ale na jego słowa moje serce przyspiesza.
- Jeszcze nie zakończyliśmy tej rozmowy. Do zobaczenia jutro w szkole - mruga do mnie bezczelnie i wyskakuje na zewnątrz.
Opadam bezsilnie na łóżko, a w głowie mam mętlik. Czy Niall naprawdę nie ma wyrzutów sumienia? Zachowuje się tak jakby zupełnie go to nie ruszyło. Jak mógł zabić niewinnego czlowieka? A może robił już to nie raz?
- Meg, wszystko w porzadku? Wydawało mi się że z kimś rozmawiałaś - zza drzwi słyszę głos taty.
- Mówiłam do siebie. Wszytko jest okej. - odpowiadam.
Najgorsze jest, że okej to bardzo daleko od szczęścia. Okej to szara strefa pośrodku, w której budzisz się codziennie i żyjesz dalej, a nawet często śmiejesz i uśmiechasz, ale okej to nie szczęście. Okej to nie czekanie na każdą kolejną sekundę dnia, okej to nie życie pełnią życia. Większość ludzi zgadza się na okej łącznie ze mną i udajemy, że jest w porzadku choć tak naprawdę go nienawidzimy i spędzamy większość czasu chcąc się wyrwać z bycia okej . A w tym momencie zdecydowanie nie jest okej.
Czy można zakochać się w mordercy?***
Przepraszam. Ten rozdział zupełnie mi nie wyszedł :/
CZYTASZ
Trust me, baby |n.h|
Romantik" -Boisz sie ludzi. Boisz się tego że cię zaranią. -Albo zostawią. Tak jak zrobiłeś to ty. -Meg ja... -Nawet nie próbuj przepraszać. Zbij szklankę, a potem ją przeproś i zobacz czy się pozbiera."