14

11 0 0
                                    

- Witaj Fel. Jak miło, że znów jesteś z nami.

- Dziękuję Beth. Dzieje się coś ważnego, że o 7:30 są wszyscy ?

Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem mówiącym, że zgadłam. Udałam się do swojego gabinetu. Dokumenty na biurku starannie ułożone, wszędzie czysto. Siadam na krześle i uruchamiam komputer. No cóż. Trzeba się zmierzyć z dzisiejszym dniem. Wstaję i idę do Marka. Pukam do drzwi. Ale zamiast usłyszeć proszę on sam otwiera mi drzwi. Zaprosił mnie do swojego gabinetu, w którym był już Janek.

- Oglądałaś wczoraj wiadomości ?- zapytał Janek zajęty jakimiś dokumentami.

- Nie dokładnie.

- To siadaj i słuchaj.- Marek wskazał mi fotel.

Po godzinie wiedziałam o co chodzi, jakie mamy do dyspozycji dokumenty oraz najważniejsze: kogo oskarża nasz klient. Ma on się zjawić dziś o 10:00, a ja mam być przygotowana w jak najwyższym stopniu, gdyż ja będę reprezentować tą sprawę wraz z Markiem w sądzie. 

W moim gabinecie przejrzałam e-maile, których było ze 100. Następnie zabrałam się za uporządkowanie  wszystkich dokumentów spraw, które sfinalizowano oraz te, które nadal czekają na zakończenie. 

Gdy przejrzałam wszystkie dokumenty, doszłam do wniosku, że nic ważnego się nie działo pod moją nieobecność. Marek i Janek przejęli w tym czasie wszystkie moje sprawy, a było ich mało, i je wygrali. Żadna nowość. W końcu właśnie dlatego jesteśmy najlepszą kancelarią w mieście.

Około 9:45 Marek zwołał nas wszystkich do dużej sali, w której zazwyczaj przyjmujemy ważnych klientów. Oczekiwanie w ciszy niestety nie przyniosło nam nic ciekawego.

Godzina 10:00. Słychać dźwięk jadącej windy. Kilka chwil później do sali wchodzi obcy mi mężczyzna, a za nim 4 postawnych kolesi. Gdyby nie to, że mają na sobie garniaki śmiało można by o nich powiedzieć "dresy". Ich liczne blizny na twarzach i dłoniach mówią jednoznacznie, że jest to nieciekawe towarzystwo. Ale mniejsza z nimi. Ważny jest tutaj ten pierwszy facet. Jest to średniej wielkości facet, z brzuszkiem piwnym zapewne. Około 46 lat. Na jego szarawej twarzy odmalowuje się kilkudniowy zarost. Ubrany jest w drogi garnitur, ale nie powiem od jakiego projektanta. 

- Witam Panie Dave. Mam nadzieję, że podróż nie była męcząca.

Dave. Skądś kojarzę to imię.

- Witam Panie Marku. Nie była. Dziękuję.

- Oto jest reszta moich współpracowników. Mój brat Jan, którego Pan już zapewne zna, a także Panna Felicja.

Pan Dave spojrzał na mnie z uwagą.

- Miło mi Pannę poznać.- podchodzi do mnie i ujmuje moją dłoń- Liczę na udaną współpracę.

Kończąc to ucałował moją dłoń. Nie wiem dlaczego, ale odczułam przez to kłopoty.

- Zatem zacznijmy spotkanie.- powiedział Janek. I dziękuję mu za to serdecznie, gdyż po tych słowach mężczyzna puścił moją dłoń.

Wszyscy usiedliśmy do stołu.

No to tak. Bank, który wczoraj okradziono oskarża naszego klienta, że to on zaplanował tę kradzież. Nasz klient chce nas jako obrońców, i żebyśmy to my przedstawiali sędzi dowody, które on nam dostarczy. 

Jedna rzecz nie daje mi spokoju.

- Jaką mamy mieć pewność, że to na pewno nie pan ?

Wszystkie oczy w pomieszczeniu skierowały się na mnie. Powoli zaczynam żałować tego pytania.

- Tutaj nie chodzi o was, a o mnie Panno Felicjo. Wy macie mnie tylko wybronić, a ja zadbam o waszą reputację w przyszłości.

I tak oto zostałam odprawiona do swojego gabinetu, aby poczekać na rozprawę, która jest dziś o 13. Cała ta sprawa mi nie pasuje. My mamy wybronić Pana Dave'a, ale dowody on sam nam będzie dostarczać. My mamy się nie interesować tą sprawą poza dokumentacją dostarczoną przez niego. Nie mamy żadnej pewności, że on jest niewinny. Wygląda na to że sama będę musiała zbadać tę sprawę.


***

Jest godzina 12:50, gdy czekamy przed salą rozpraw. W drodze do sądu zapoznałam się z dokumentami, które dostarczył nam Pan Dave.

W dokumentach było napisane, że Pan Dave był wczoraj na bardzo ważnym spotkaniu na drugim końcu miasta. Było tam kilka płyt z nagraniami wypowiedzi osób, z którymi się wczoraj spotkał, że się z nimi spotkał. Tak tak. Masło maślane. Były jeszcze jakieś umowy podpisane wczoraj i kilka dni wcześniej.

Po paru chwilach znajdujemy się już na sali. Rozkładam dokumenty na biurku, ale ukradkiem oka obserwuję reporterów i kamerzystów. Jest tutaj ich przynajmniej z 30. Zajęli oni miejsca w ostatnich ławkach. Kilka przednich ławek zajmują zapewne jakieś ważne osoby, gdyż wszyscy są ubrani w drogie garnitury.

Zajmujemy miejsca. Poprosiłam Marka abym mogła usiąść tam, gdzie nie zobaczą mnie kamery, czyli jako ostatnia od ławek patrząc. Przy biurku za nami siedzi Pan Dave. Jego mina jest zbyt pewna siebie. Wszyscy wstajemy, gdyż wchodzi sędzia. Nie chce mi się zwracać na niego uwagi, gdyż głowę zajmują mi wszystkie dokumenty. Po chwili wprowadzenia zauważyłam Dannego. Był on ubrany w czarną koszulę i sportową marynarkę. W czasie gdy strona oskarżycieli przedstawiała dowody ja przyglądałam się twarzy Dannego. Był on zdenerwowany. Po paru chwilach moje serce zatrzymało się na chwilę.

- Dokumenty obronne przedstawi Felicja Lister, jako adwokat Pana Dave'a.

Zdążyłam jeszcze zauważyć zdziwienie Dannego, gdy wstawałam, aby przedstawić wszystkie dokumenty. Z każdym wymienionym dokumentem musiałam iść do sędziego i oskarżycieli. Zrobiłam wtedy kilka takich rundek. Gdy już wszystko przedstawiłam mogę usiąść. Po chwili spojrzałam w stronę Dannego. Nasze oczy się spotkały. W nich widziałam tylko żal.


***

Rozprawa została przeniesiona na kolejny termin, gdyż żadna ze stron nie przedstawiła dobrych dokumentów obciążających drugą stronę. Gdy wychodzimy z sądu jest po 17. Przed drzwiami stoi Eryk.

Podchodzi do mnie i wita się ze mną.

- Skąd wiedziałeś, że tu jestem ?

Spojrzał na mnie i powiedział, że był u nas i Beth mu powiedziała.

- Zabieram Cię na kolację. Zapewne jesteś głodna.- mówiąc to prowadzi mnie do swojego auta.

- Jak wilk.- odpowiadam i wsiadam do samochodu. W chwili gdy odjeżdżamy zauważam Dannego wychodzącego z sądu i spoglądającego w naszą stronę.

Nawet nie wiem dlaczego ciągle zwracam na niego uwagę.

Czarna dziewięćset jedenastkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz