Rozdział 24

345 32 1
                                    

Chciałam się na nią rzucić,ale moja siostra mnie powstrzymała mocno trzymając mój nadgarstek.

-Nawet nie wiecie jak bardzo jestem zadowolona z tego,że aż tulu was przeżyło.-Powiedziała Eva.

-Jakbyś nie zabiła tylu osób w strefie,to teraz byłoby nas więcej.-Burknęłam.Blondynka od razu spojrzała na mnie i krzywo się uśmiechnęła.

-Abigail..Widzę,że nawet po wymazaniu twojej pamięci wciąż masz niewyparzony jęzor .Oh no i jest oczywiście nasza Lucinda..Zdrajczyni.

Spojrzałam pytająco na moją siostrę,ale ona patrzyła złowieszczo na blondynkę.Pierwszy raz widziałam ją tak złą.

-A czego ty ode mnie oczekiwałaś?-Zapytała wściekła.

-Tego,że będziesz bardziej posłuszna.Z twoją siostrą nie miałam żadnych problemów,pomimo jej pyskatego języka.

Nagle poczułam,że wszyscy tutaj obecni zniknęli.Poczułam,że teraz na tej sali byłam tylko ja z siostrą.A przed nami stała ona,ale to było tylko złudzenie.

-Zamknij się Eva!Po prostu się zamknij.I nawet nie wasz się mieszać Abby do tego.-Krzyknęła Luci.

-Wyjaśnicie nam w końcu o co tutaj do purwy nędzy chodzi?!-Wrzasną Jace.

-Jace i inni poznajcie kanclerz Eva Paige. Jedną z głównych osób która stworzyła labirynt i całą tą korporacje DRESZCZ czyli Departament-Rozwoju-Eksperymentów-Strefa-Zamknięta-Czas-Zagłady.-Oznajmiła Luci zaciskając ręce w pięści.

-Dobrze już dobrze.Miałyśmy małą wymianę zdań,a teraz zakończmy to.Czas doprowadzić was wszystkich do porządku,musicie się wykąpać no i oczywiście dobrze się wyspać.-Powiedziała blondynka.A w tedy przede mną oraz Luci staną Newt.

-Nie mamy zamiaru nigdzie z tobą iść.-Burkną blondyn.Eva zacisnęła ręce w pięści,widocznie się zdenerwowała.

-Dlaczego jesteście tacy uparci?!-Wrzasnęła.

-Oh no nie wiem.Może dlatego,że zabiłaś naszych przyjaciół.-Odparł Minho.

Blondynka stanęła prosto i wzięła dwa głębokie wdechy i wydechy.

-Rozumiem,że możecie uważać mnie teraz za jakiegoś potwora który zamkną was w labiryncie na trzy lata.Ale musicie zrozumieć,że zrobiłam to tylko po to aby wynaleźć lek na tego wirusa!Ja nie jestem potworem tylko lekarzem!I za wszelką cenę znajdę to lekarstwo!-Krzyknęła lekko,ocierając krople postu z czoła swoją chusteczką.

-Dlaczego akurat my?-Zapytał Thomas.

-Bo jesteście odporni.Macie w mózgu coś co odpycha wirusa.-Odparła.

Wszyscy patrzyli na Eve z otwartymi ustami,a w tym ja ponieważ tego również nie pamiętałam.Nie bardzo przekonały mnie jej słowa "Zrobiłam to po to aby wynaleźć lek na wirusa" i "Ja nie jestem potworem".Oczywiście,że była potworem.Zabiła tyle osób w strefie,wkradła się do umysłu Lucindy i kazała jej zabić Gally'ego.Który normalny lekarz zabija ludzi po to aby wynaleźć lek?Żaden!

-A tych wszystkich ludzi w strefie też zabiłaś tylko po to,aby znaleźć lekarstwo?-Pytam wściekła.

-Oh Abigail dlaczego zadajesz aż tyle pytań?Zanim wysłałam Ciebie do labiryntu bardzo lubiłaś swoją prace,tutaj w tej sali,a teraz jesteś nie do zniesienia.

Jej słowa mną wstrząsnęły.To nie możliwe żebym lubiła swoją prace jaką wykonywałam w dreszczu.Nie nie nie to nie jest prawda.Ona kłamie,zawsze kłamie.

-Nie słuchaj jej Abby.-Powiedziała Luci-Ona kłamie.

-Oh Lucindo.-Zaczęła Eva-Skąd możesz wiedzieć czy twoja siostra lubiła swoją prace czy nie skoro nigdy nie widziałaś jej w pracy,nie widziałaś jej zapału i zaangażowania w to co robiła.-Powiedziała z uśmiechem.

-A myślisz,że skąd zdobyłam współrzędne wszystkich twoich placówek w kraju?Myślisz,że skąd dowiedziałam się o prawej ręce?Abby wszystko mi powiedziała i razem postanowiłyśmy,że najwyższy czas zakończyć ten cały szajs którym się tutaj zajmowaliście,więc spotkałyśmy się z dziewczyną która należała do prawej ręki.Wszystko jej wyznałyśmy.Teraz już wiesz,że nigdzie nie zdołasz nas ukryć.Oni was znajdą i skończą z wami raz na zawsze!-Wykrzyczała moja siostra.

Miałam takie przeczucie,że nie powinna mówić niczego co powiedziała,ale ucieszyłam się jak usłyszałam z ust mojej siostry,że ja również zdradziłam dreszcz.Widziałam narastający gniew u Evy.Zapowiadała się ostra jatka.

-A więc to ty!-Krzyknęła patrząc na mnie.Zaczęła chodzić od ściany do ściany z założonymi rękami.Coś planowała.Pytanie tylko co.W końcu stanęła w miejscu patrząc na mnie.

-Nie mam innego wyboru.-Westchnęła-I tak nie masz żadnych szans na przeżycie,więc pozwól,że skrócę twoje męki.

Wyjęła pistolet z kieszeni swojego białego fartucha i wycelowała go prosto we mnie.Nie minęły dwie sekundy kiedy pociągnęła za spust.Kula trafiła prosto w mój brzuch.Przeszył mnie niewyobrażalny ból.Powoli upadłam,ale zamiast wylądować na ziemi wylądowałam prosto w ramionach mojej siostry,która patrzyła na mnie.Miała oczy zalane łzami.







Sisters in the Maze|| The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz