Rozdział 25

393 29 2
                                    

*Lucinda*

Wystrzał.Kula trafiła w brzuch Abby.Ona leży umierająca w moich ramionach.Płaczę,nie mogę powstrzymać łez.Abby patrzy na mnie i się uśmiecha.Dlaczego ona do cholery się uśmiecha?!

-Spokojnie Luci.To nic.-Mówi,kładąc prawą rękę na moim policzku.

-Nie nie nie.-Wyszlochałam.

Chwile później obok nas pojawił się Newt oraz Minho,Jace i Thomas.Newt klękną obok mnie patrząc Abby w oczy.On również płakał.Abby cicho jęknęła łapiąc się za swoją ranę w brzuchu.

-Boli?-Pytam.

-Nie.-Odpowiedziała z uśmiechem,ale i tak wiedziałam,że kłamała.

-Boże...-Powiedział cicho Newt.

Abby gestem ręki pokazała nam,abyśmy zbliżyli nasze twarze do jej twarzy.Tak też zrobiliśmy.

-Proszę nie martwcie się o mnie tylko o siebie.Chodź by nie wiem co,nie dajcie się im przeciągnąć na ich stronę.-Wyszeptała.

-Nigdy nie stanę po ich stronie.-Odparłam lekko się do niej przytulając.

-Luci spójrz na mnie.-Poprosiła.Błyskawicznie podniosłam głowę napotykając jej zielone tęczówki.

-Pamiętaj,że....że.Nagle jej ręka gwałtownie spadła,uśmiech znikną z jej twarzy.Umarła...umarła.

-NIE!!!!!-Wrzeszczałam w niebo głosy mocno przytulając jej martwe ciało do siebie .Newt zamkną jej oczy.To moja wina.Nie powinnam mówić tego,kto zdradził mi te wszystkie tajemnice dreszczu.Ja po prostu nie mogłam zapanować nad tymi słowami które wypadły z moich ust.Gdybym siedziała cicho,ona by żyła.Położyłam Abby na ziemi po czym wstałam wtapiając wzrok w Eve,która lekko się uśmiechała.

-Dlaczego zabiłaś ją a nie mnie?-Pytam spokojnym głosem,chodź cudem powstrzymywałam się od tego aby się na nią nie rzucić.

-Planowałam zabić Ciebie,ale po dokładnym przeanalizowaniu twoich wyników stwierdziłam,że jesteś zbyt cenna.A Abigail i tak nie miałaby żadnych szans na przeżycie ponieważ nie była odporna na pożogę.Zmieniłaby się w jedną z tych osób ze zdjęć.Chciałabyś tego?Chciałabyś żeby Abby stała się potworem?-Pyta mnie.

-Nie próbuj mi mówić,że zrobiłaś to dla jej dobra.Nienawidzę cię!Zabiłaś moją mamę,zabiłaś mojego tatę,zabiłaś moją siostrę.Przygotuj się na to,że pewnego dnia to ja zabiję Ciebie!-Wrzasnęłam.

Gdy Eva miała zamiar coś powiedzieć do sali wpadło kolejnych dwóch facetów ubranych na czarno.Oznajmili dla Evy,że prawa ręka tu jest i ich atakuje.Eva bez słowa wybiegła z sali,lecz zawróciła się i popatrzyła na mnie.

-Jeszcze się spotkamy.

-Będę czekać.-Odpowiadam.Po czym podchodzę do martwej Abby i ponownie kładę jej głowę na swoich udach.

-Boże ile ja bym dała,aby ponownie zobaczyć jak się uśmiechasz.-Mówię do niej,chodź i tak wiem,że już mi nigdy nie odpowie.

-I co teraz?-Pyta mnie Newt który cały czas siedział przy Abby.

-Nie wiem.-Odpowiadam zgodnie z prawdą.

Nagle do sali wpadło trzech mężczyzn i dwie kobiety.Nie byli ubrani na czarno,więc nie byli z dreszczu.To na pewno musieli być ludzie z prawej ręki.Kiedy zobaczyli nasze zaskoczone wyrazy twarzy natychmiast opuścili broń.Jedna z kobiet wystąpiła na przód.

-Jesteście streferami prawda?-Pyta szatynka.

-Tak.-Odpowiada jej Jace.

-Nie bójcie się.Jesteśmy tu po to aby was ocalić.-Mówi dziewczyna.

-Wiemy kim jesteście.-Mówię,nawet na nią nie patrząc.

-Musimy z tond uciekać.Nasi ludzie rozstawiają w okół całego labiryntu ładunki wybuchowe.-Oznajmiła dziewczyna.

Wszyscy streferzy bez słowa wychodzili z sali i podążali za szatynką.Wszyscy prócz mnie i Newta.

-Nie jestem gotowa się z nią rozstać.-Wyznaje blondynowi.

-Ja też.-Odpowiada cicho-Ale musimy to zrobić Luci.Abby na pewno nie chciałaby abyśmy teraz tutaj zginęli.

-Tak masz racje.-Odpowiadam-Wiesz myślę,że gdybyśmy tutaj teraz umarli,to Abby zabiłaby nas ponownie w tamtym świecie.-Mówię lekko się uśmiechając.Newt również się uśmiechną.Rozpłakałam się jak małe dziecko.Pocałowałam Abby w czoło,a kiedy miałam już zamiar wstać nagle zauważyłam coś srebrnego na szyi siostry.Kiedy baczniej się temu przyjrzałam spostrzegłam,iż był to naszyjnik który dałam jej parę lat temu.Niesamowite,że wciąż go miała,jak mogłam wcześniej jego nie zauważyć?Zdjęłam naszyjnik z jej szyi i mocno ścisnęłam w swojej ręce.Chciałam mieć część jej przy sobie kiedy ją opuszczę.

***

Wydostałam się wraz z Newtem z budynku.Newt ze zdziwieniem rozglądał się.Ja nie byłam zaskoczona ponieważ już to wszystko widziałam,ale nie dziwiłam się dlaczego Newt był zaskoczony.Przez trzy lata był w miejscu gdzie znajdował się las,trawa,kwiaty.A tutaj był tylko piasek.Na zewnątrz czekało już na nas pięć helikopterów.Przy jednym z nich stał Minho razem z Thomasem i Jace'm.Podeszliśmy do nich.

-Dzięki bogu.-Powiedział Minho-Przez chwile myśleliśmy,że tam zostaniecie.

Bez słowa wsiadłam do helikoptera,a zaraz po mnie chłopcy.Potem wzbiliśmy się w powietrze.Z góry idealnie było widać labirynt oraz strefę.Chwilę później wszystko wybuchło,a ja się rozpłakałam kładąc głowę na ramieniu Newta.Co chwilę ściskałam naszyjnik Abby w swojej ręce.Nie wiedziałam dokąd prawa ręka nas przenosi i szczerze mówiąc mało mnie to obchodziło.Od teraz miałam tylko jeden cel.Znaleźć Eve i pomścić moją rodzinę.

xxx

Tak więc jeszcze tylko epilog i koniec :( 

Epilog postaram się dodać jeszcze dziś,a jak nie dziś to jutro.

Pozdrawiam:

L'Ange_Blanc 


Sisters in the Maze|| The Maze RunnerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz