24.

96 7 1
                                    

Penny

 Ostatnio Emma zastała mnie zalaną morzem łez. Chyba byłoby to normalne, gdybym nie przytulała koszulki, którą znalazłam ponad dwa miesiące temu. Co lepsze cały czas miałam coraz to nowsze myśli jak na przykład „Boże, oddaj mi Harry'ego", a potem łapałam się za brzuch ( niestety okropnie przytyłam ) i znowu prowadziłam jakiś dziwny monolog „ Chociaż nie bo Harry już by nie chciał takiego grubasa". Gdyby nie paranoiczna reakcja Emmy dalej bym to robiła i nie zdawała sobie sprawy jak dziwnie wyglądam. No kurwa! Rozmawiałam sama ze sobą w głowie na temat dwóch różnych rzeczy przytulając czarny T-shirt.

 Tak, więc dzisiaj w końcu po raz pierwszy od ponad czterech i pół miesiąca opuszczam mieszkanie. Nie dlatego bo dostaję paranoi, phi. Dlatego, że zostałam umówiona do pani psycholog. I tak nie mam zamiaru nic powiedzieć. Nic nie mówię i lepiej żeby tak już zostało. Owinęłam szyję chustą, a na ramiona narzuciłam biały sweter, który kiedyś zrobiłam na drutach. Co nuda może zrobić z człowiekiem. Chyba powoli zaczynała dobijać mnie ta monotonność. Wstawanie z rana, oglądanie seriali, jedzenie, jedzenie, pójście spać. Nie o takie życie kiedyś walczyłam. Na nogi wciągnęłam super stary, które z niewiadomych powodów znalazły się w moim mieszkaniu. Chyba Louis mi je kiedyś kupił, ale ja tylko pokazałam kciuka w górę uciekając do pokoju. Złapałam z szafki klucze, po czym opuściłam mieszkanie. Mozolnie schodziłam po schodach w dół, nie wiem czy mi się nie chcę czy zwyczajnie się boję. Chyba ta konfrontacja z rzeczywistością tak mnie dobijała. Odkąd wróciłam z jego pogrzebu świat wydawał się być taki ponury, nudny, bez jakiś ciekawych barw. Cóż, zobaczmy czy tak jest i teraz. Popchnęłam drewniane drzwi, a jasne słońce odebrało mi wzrok na trzydzieści sekund. Kiedy moje tęczówki wreszcie przyzwyczaiły się do nowych kolorów, albo bardziej tych których nie widziałam kilka miesięcy, w końcu wyszłam na ulicę. Wiosna w Nowym Yorku, tego jeszcze nie widziałam oraz raczej nie powinnam przegapić. Znowu do moich nozdrzy dotarł zapach hot dogów z budek na kółkach, typowe trąbienie żółtych taksówek, perfumy Chanel 5, którymi spryskała się jakaś bogata kobieta. Wszystkie drzewa dookoła zaczynały kwitnąć. Mimowolnie na moje usta wkradł się delikatny uśmieszek. Chyba jednak zacznę częściej wychodzić z swej groty zagłady.

Dwa tygodnie temu była nas odwiedzić Carolyn. To już piąty miesiąc. Lekarze wykryli płeć dziecka. Tak, więc za cztery miesiące będę posiadać braciszka! Cieszę się, iż mojej mamie życie układa się na nowo, lepiej. Dziecko, mąż, domek, spokój. Też bym tak chciała i jeżeli byłaby możliwość,  to kto wie. Chociaż muszę przyznać, że zazdroszczę mamie. Chciałabym mieć dziecko, to takie cudowne. Nosić jakąś malutką osóbkę pod sercem. Chociaż nie wiem czy z moim nazwiskiem byłoby to bezpieczne. Nie chciałbym rozpaczać po dwóch osobach. Dlatego zostanę odludkiem i już nikt przeze mnie nie zginie.

Doszłam do niewielkich rozmiarów bloku. Recepcjonistka uraczyła mnie ciepłym uśmiechem, po czym wróciła do czytania papierów. Ja natomiast wsiadłam do winy jadąc na ostatnie piętro. Ludzie, po co tak wysoko? Nóg wam nie szkoda? Na drzwiach od gabinetu tej kobiety pisało „Pani Cecylia W.". Delikatnie zapukałam słysząc po drugiej stronie szmery. Coś upadło z hukiem i pani psycholog poszło z ust nie jedno przekleństwo.

- Przepraszam, Penny prawda?- dosyć młoda, na oko dwadzieścia dziewięć lat, stała wygładzając czarną sukienkę. Jej brązowe włosy opadały kaskadami na chude ramiona, a błękitne oczy czekały, aż coś powiem. Rzuciłam tylko uśmieszkiem, po czym weszłam do środka.- Och, ty nie mówisz. Wybacz, zaraz dam ci notes i długopis.

Wnętrze było urządzone typowo dla psychologów. Bordowe ściany ozdabiało kilka fotografii, skórzana kanapa, biurko oraz pułki z książkami. Zacisnęłam usta w wąska linię. Tak dawno nie czytałam. Pamiętam, że gdy mieszkałam jeszcze w Australii robiłam to non stop. Papierowe miasta, cała ta dyskusja z Harry'm na temat tego jak ludzie potrafią być krusi. Niczym kartka papieru. Wszystko nagle nabrało sensu. Może John Green powinien spisać historię o mnie i Harry'm. Trudne życie dwójki ludzi w śród gangów. Pewnie nieźle by się sprzedawała. Z wiekiem doszłam do tego, że ludzie lubią inne, ludzkie cierpienie. Gdzieś w głębi na pewno.

- Wybacz, możemy zaczynać?- zapytała Cecylia, a ja pokiwałam twierdząco głową.- Tak, więc może opowiesz trochę o swoich problemach?

- „Cóż tu opowiadać... Mój chłopak umarł, a ja nie zdążyłam go przeprosić oraz powiedzieć jak mocno go kocham."- poczułam delikatne ukłucie w klatce piersiowej. Ach, oczywiście dopadła mnie rzeczywistość.

- Czujesz się winna? Albo niespełniona?

- „Czuję się beznadziejna. Dokładnie pamiętam jak wypowiedział ostatnie słowa, jak patrzył na mnie swoimi oczami mówiącymi dokładnie, iż nie chcę umierać. Wszystkie te wspomnienia, obrazy doszczętnie dobijają mnie od środka."- jak tylko mogłam, hamowałam swoje łzy. Cecylia wyciągnęła rękę podając opakowanie chusteczek. Podziękowałam jej uśmiechem biorąc jedną. Delikatnie otarłam ciecz, która aż prosiła o wyjście.

- Co jeszcze pamiętasz?

- „Wszystkie wspomnienia związane z nim przychodzą tak po prostu. Nawet widok zamkniętej trumny, którą widziałam na pogrzebie doprowadza mnie na skraj wytrzymałości. I jego list, w których powiedział jak bardzo mnie kocha."- pociągnęłam nosem ponownie wycierając łzy. Cecylia zacisnęła usta w wąską linię. Nie wiem czy chciało jej się płakać czy po prostu wyobraźnia płatała mi figle. Dziewczyna odchrząknęła.

- Czy powodem dla, którego nie mówisz jest to, że się boisz?

- „Nie, sama nie wiem czemu."

- Chyba ja wiem.- Powiedziała poprawiając się na krzesełku.- Po prostu nie chcesz mówić bo po pierwsze, przeżyłaś szok kiedy twój chłopak umarł. Jednakże wydaje mi się, iż po prostu nie chcesz nic mówić bo nie powiedziałaś tego czegoś kiedy naprawdę musiałaś. Po prostu czujesz się winna i nie chcesz nic mówić. Zwyczajnie uważasz, że twoje usta są do dupy bo zawiodły cię w takim momencie.

Spojrzałam oniemiała na dziewczynę. Ona do cholery miała rację. Do teraz nie znałam powodu dla, którego przestałam witać ludzi swoim głosem. Wtedy na tej hali po raz ostatni powiedziałam cokolwiek. Potem zamknęłam usta na kłódkę.

- Wiesz co Penny, kochałaś go tak?- pokiwałam energicznie głową.- Chyba sęk nie w tym co powiedziałam. Najprawdziwszą prawdą będzie jeżeli teraz stwierdzę, iż według ciebie głos którym codziennie witałaś twojego chłopaka, należy tylko i wyłącznie do niego.

  Zamrugałam kilkukrotnie. Nie mówię bo... bo mój głos prowadził Harry'ego? Pomagaj im, Penny nie odchodź, kocham cię. To wszystko co powiedział do mnie, zawsze potrafiłam znaleźć odpowiednie słowa aby wyciągnąć go z bagna. Może faktycznie prowadziłam go słowami. Nie dzielę się głosem ze światem... bo mój głos był zarezerwowany dla jednej osoby?

Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz