Znowu czułam ten pieprzony ból głowy przez który miałam ciemno przed oczami. Dosłownie nic nie widziłam. Jedyne co zmieniło się od poprzedniego ataku to to, że nie leżałam już w swoim łóżku. W tamtym miejscu bylo zimno i niewygodnie. Leżałam na szyszkach i patykach.
Powoli wracał mi już wzrok, bo uderzyło mi w oczy jasne światło przebijające się przez zielone i brązowe odcienie. W tej sytuacji wiedziałam tylko jedno, to NIE był sen. Nie wiedziałam jak to jest śnić, jak to jest gdy się żyje a nie powinno.
Po co w ogóle komukolwiek sny, one psują rzeczywiste spojrzenie na świat. Ja ich nie miałam. Żyłam. Zmieniając temat , w tamtej chwili pamiętałam wszytko zanim się tam obudziłam. Oprócz jednego istotnego punktu.
Nie pamiętałam jak miałam na imię.
Obraz juź wrócił do normy. Byłam w jakimś pieprzonym dużym lesie mieszanym (ach ta szkoła ).Podniosłam się i oparłam o drzewo. Ledwo stałam. Otrzepałam moje brązowe włosy sięgające do pasa i zastanowiłam się.
-Co ja tu do cholery robię?!-krzyknełam
-zadaje sobie to samo pytanie -odparł gniewny męski głos tuż za moimi plecami. Odwróciłam się. Za mną stał nieziemsko przystojny szatyn w podobnym wieku do mnie. Jego emocje były tak silne że przenikneły i przeze mnie.
-nie słyszałeś?! NIE WIEM!!!- warknełam
-bardzo inteligentnie... nie wie co robi w lesie - skomentował
-masz jakiś problem?!- kolejny raz się wydarłam
-tak, ciebie .... chodź pokaże cie radzie oni zdecydują co z tobą zrobić - złapał mnie za ramię i pociągnął
-puść - zostawił mnie -pójdę sama -tylko się skrzywił i gniewnie ruszył. Szliśmy w ciszy bardzo szybkim krokiem
- naprawdę jesteś tak głupia że nie wiesz co tu robisz?- Zapytał z wyczywalną nutą ironii w głosie
-a ty naprawdę jesteś taki idealny żeby pomiatać innymi?
Sory - prychnął - zirytowała mnie ta sytuacja
-co to za miejsce? - nie odpowiedział mi bo przed nami ukazało się małe miasteczko z drewnianymi domkami i ogromnym na środku miejscu ogniskowym. Zaprowadził mnie do pierwszej chatkiZnalazłem ją w lesie- wepchnął mnie do środka. W chatce na kanapach siedziała trójka starszych kobiet o siwych włosach. Na mój widok poderwały się z miejsc i otoczyły mnie
-jak się nazywasz dziecko? - zapytała mnie jedna z kobiet niższa ode mnie o głowę, ale zdecydowanie najstarsza
-ja.... nie wiem - stojący obok brunet prychnął
-a z kąd się tu wzięłaś ? -zapytała następna jako jadyna z tych staruszek miała spięte włosy
-hmm... tego tez nie wiem . Pamiętam jak kładłam się u siebie w Seattle. Obudziłam się tu- ogarnęłam włosy na prawe ramię. Ostatnia kobieta zdecydowanie najwyższa , wskazała żebym usiadła a chłopakowi żeby wyszedł.
- nazywam się Sophie, to jest Rose -wskazała na niską kobietę - a to Judie - pokazała na ostatnią - znajdujesz się w dość nietypowym miejscu. W Watlock , to niesamowita kraina do której dostaje się przepustkę od Boga . To jakby druga szansa. Żeby się tu dostać , jak w prawdziwym świecie trzeba się urodzić. Z tąd nasze zdzwienie że się pojawiałaś.
- I zostaje się tu na zawsze? ! - desperacko krzyknełam
- to zależy - mówiła dalej Sophie - w wieku 18 lat wybierasz czy wracasz czy zostajesz. Pamietasz ile masz lat?
- yyy .... od wczoraj 17
-czeka cię tu tylko rok - chyba zauważyła ze nie chce tu być - to chyba nie tak źle - skończyła
Mogło być lepiej - warknełam-Chodź pokaże ci twój domek -wzięła mnie pod rękę i wyprowadziła z chatki.
- będę mieć własny domek? - zdziwiłam się. Sophie spojrzała na mnie potakująco - a ten chłopak? Co z nim? Jak się nazywa ?
- to jest Adeno , świetny chłopak
- tia - mruknelam
- nie lubisz go, to dość dziwne. Wszystkie dziewczyny w naszej wiosce są w nim zakochane bo...
Jak będę mieć na imię ?- przerwałam jej
- myślę że dostaniesz imię po dawnej mieszkańce tego domu....Jodelle
- co się z nią stało?
- No cóż , uznała że tu nie pasuje i odeszła - mówiła to tak bez uczuć
-Ile lat tamu? - zaintrygowała mnie ta dziewczyna
- 20-30 , mniej więcej, nie pamiętam - z powrotem ruszyła ścieżką. Przeszłyśmy przez miejsce ogniskowe i dwa domy dalej stał mój domek. Wyglądał dokładnie tak jak wszystkie inne. Drewnianie drzwi , ściany , podłoga, wszystko.
- no to chyba tyle , jutro o 8:00 staw się w sklepie za rogiem, pracujesz tam . Do zobaczenia - wyszła.
W domku miałam salon , kuchnie i toaletę -na dole. Na górze, dwie sypialnie. Wybrałam tą z balkonem, a ta druga została moim gabinetem.Wtedy ten świat wydawał się taki zwyczajny , bardzo przypominał mój poprzedni. Niestety to nie było to samo . Tam nie pracowałam, chodziłam do szkoły , byłam popularna , miałam chłopaka - nie zeby to było dla mnie najważniejsze ale udoskonalało moje życie. W kuchni na dole leżała kartka z napisem " obiad na miejscu ogniskowym o 15 , proszę podejdź do sklepu z ubraniami. Adeno będzie o 12 po ciebie. Miłego południa Jodelle"
- czemu on? - pomyślałam. Spojrzłam na stary zegar na ścianie. Była 11:34 .
Za 26 minut miał pojawić się najgorszy ale i najprzystojniejszy chłopak jakiego w życiu poznałam. Dopiero w tedy zauważyłam ze miałam na sobie to w czym się położyłam. Różowe dresowe krótkie spodnie i obcisłą białą koszulkę. Musiałam zabawnie wyglądać w tym stroju gdy tamtej pogodzie dawałam co najwyżej 15° . Poszłam na górę i zaczęłam przeszukiwać szafki w "gabinecie " natknęłam się na pewną notatkę14 października
Czuje że w tej miło wyglądającej planecie kryje się coś mrocznego. Sophie wydaje się miła, ale coś ukrywa . Całe to miejsce jest podejrzane. Nie wierze że trafiłam tu przez przypadek. Podsłuchałam rozmowę rady. Te babsztyle dyskutowały i mnie i o tym co ze mną zrobią.Nie było już dalej nic napisane . Musiałam odnaleźć resztę jej zapisków, MUSIAŁAM to zrobić. Chciałam wiedzieć co ukrywa Sophie i jakie naprawdę jest to miejsce.
Mam nadzieje że podoba wam się pierwszy rozdział. Jest dość krótki ale jestem chora i nie mam siły.
Z braku czasu rozdziały będę wstawianie raz lub dwa w tygodniu.
Pozdrawiam
CZYTASZ
Tajemnica Jodelle
Teen FictionTajemniczy świat w którym znalazła się Jodelle wcale nie jest taki kolorowy jaki się z początku wydaje