2. Miłość nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego

3.1K 143 3
                                    

2. Miłość nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego.


Przybył w to miejsce najszybciej jak mógł, zaniepokojony wezwaniem brata. Sherlock zwracający się do niego z prośbą o przybycie mógł oznaczać tylko coś ważnego. Wszedł do niskiej rudery. Podążał wąskim korytarzem w stronę pokoju z którego słychać było kilka głosów. W jednym poznał doktora Watsona, a drugi był kobiecy, ale dziwnie znajomy. Gdy dochodził do pokoju wyszedł z niego Sherlock.
- Ona... Ona tu jest.
- Ona? Jaka ona? - zdziwił się, wchodząc do pokoju. Momentalnie poczuł popchnięcie i ręce uwieszające mu się na szyi.
- Mycroft! - krzyknęła drobna dziewczyna wskakując na mężczyznę i oplatając go nogami w pasie.
- Cath? - Zapytał niedowierzając, głaszcząc ją po włosach.
- Ale się stęskniłam! Nawet sobie nie wyobrażasz, bracie, jak mi tam było piekielnie nudno!
Mycroft postawił dziewczynę na ziemi i przyjrzał się jej dokładnie.
- Gdzie ty byłaś przez te wszystkie lata?
- A, no wiesz, szwędałam się tu i tam... Głównie przesiadywałam w Rosji, piękny kraj, ahh, piękny. - Westchnęła z rozmarzeniem.
- To ty załatwiłaś tak tych zbirów? - Spojrzał na leżących na ziemi postawnych mężczyzn.
- No, tak się złożyło... Ale Mycroft, oni mnie związali, a ten o tu, tu - wskazała palcem na jednego z pobitych - się nawet do mnie dobierał!
Brytyjski Rząd spojrzał z pogardą na leżącego porywacza i złamał mu obcasem buta nos.
- Sherlock - zawołał starszy brat - Cath zamieszka z tobą i doktorem Watsonem na Baker Street.
- A dlaczego ty jej nie zabierzesz do swojej willi? - Wyszedł z cienia nie patrząc na siostrę, choć pewne było że przypatrywał się im na uboczu przez cały czas.
- Mam jutro rano ważnych gości, którzy zatrzymają się u mnie na dłużej, rozumiesz, sprawa państwowa. Trudno by mi było wytłumaczyć młodą dziewczynę mieszkającą u mnie w domu, a tłumaczenie że to moja ukryta siostra byłoby jeszcze gorsze. Poza tym, w waszym mieszkaniu przyda się kobieca ręka. Oczywiście jeśli ty, doktorze, nie masz nic przeciwko.
- Nie, jasne, jasne, proszę. -Odpowiedział szybko zdziwiony obrotem sytuacji.
Sherlock spojrzał na współlokatora, potem na brata, rzucił: ,,Róbcie co chcecie" i wyszedł z rudery.
- Będzie wam trudno, ale w końcu ci wybaczy. - Zwrócił się Mycroft do siostry obejmując ją ramieniem.
- Oby - spuściła wzrok.
- No to się chyba zbieramy - John wstał i spojrzał wyczekująco na rodzeństwo które skinęło głowami i cała trójka wyszła, zostawiając Lestrade'a czekającego na posiłki do zabrania porywaczy.

Najtrudniejsze Zadanie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz