3. Komu bowiem kto uległ, temu też służy jako niewolnik

2.3K 116 0
                                    

3. Komu bowiem kto uległ, temu też służy jako niewolnik.
Weszła za Mycroftem do ciemnego mieszkania. Wspieła sie po skrzypiących schodach i spojrzała do saloniku. Zobaczyła leżącą na kanapie plecami do drzwi postać, a po kręconych włosach poznała że to Sherlock.
- Tu jest salon, a tu kuchnia. - Pokazywał jej kochany starszy brat. - Zrobimy małą zmiane planów. Doktorze Watson, jeśli się nie myle macie tu na górze jeszcze wolny pokój?
- Tak, już pokazuje - i odszedł z dziewczyną wgłąb korytarza. Mycroft odczekał chwilę i ciężko westchnął.
- Wybacz jej, Sherlock - zwrócił się w strone pleców swojego brata. - Wiem, że byliście ze sobą zżyci i się o nią martwiłeś, ale... Wiesz że tak było dla niej lepiej.
- To było niebezpieczne! Coś jej się mogło stać! - Usłyszał zduszony głos detektywa.
- Och, musisz przyznać że nawet jako jedynastolatka była niepozorna i przekonująca. - Doczekał się tylko wściekłego prychnięcia w odpowiedzi. - Słuchaj, ona chce się z tobą pogodzić i wiem że masz mi za złe, że jej wtedy pomogłem, ale uznaj że jeżeli ja, ten mądrzejszy z braci Holmes to zrobiłem, to miałem racje. - W tej chwili do salonu wszedł doktor z ich siostrą.
- John wszystko mi już pokazał - uśmiechnęła się podchodząc do Brytyjskiego Rządu.
- Przywieźć jakieś twoje rzeczy?
- Nie, wszystko to co mam, mam przy sobie - wyciągnęła z kieszeni telefon. Na chwile zapadła cisza a od strony kanapy dało słyszeć się gniewne ugniatanie poduszki.
- Jutro rano wpadnę i przywiozę ci ubrania i inne takie... Mam nadzieje że któryś z panów da ci coś do spania.
- Tak, tak, dam jej jakiś mój sweter - zadeklarował się John. Od strony kanapy znów dało się usłyszeć zdecydowanie zbyt mocne uderzenia w poduszke.
- W takim razie będę się już zbierał. Pa, Cath - pocałował siostre w główke - dobranoc. - Pożegnał się z mężczyznami i wyszedł.
- Więc... Może napijesz się herbaty? - Zaproponował John.
- Nie, dzięki. Myśle że się już położę.
- Jasne. Już ide po jakiś sweter, poczekaj chwilkę. - Wyszedł i wrócił za chwilę z szarym swetrem.
- Może być trochę za duży, ale to najmniejszy jaki mam - powiedział podając go jej.
- Nie ma problemu - uśmiechnęła się do niego i wyszła z salonu kierując się najprawdopodobniej do łazienki.
- Dałeś jej swój sweter - stwierdził, siedzący już prosto, Sherlock.
- Tak, co z tym złego?
- Nic - odpowiedział konsultant zamyślonym tonem. - Jesteś z nią na ty?
- Tak, to bardzo fajna dziewczyna. Co z tym złego?
- Nic - odpowiedział ponownie.
- Słuchaj, powiesz mi czemu jesteś na nią obrażony? Przecież widać że się na nią boczysz.
- Nie ważne. Stare, sentymentalne dzieje.
- Skoro tak, to czemu jej tego nie zapomnisz? - Sherlock zatrzymał się wstając, ale szybko odzyskał rezon i wyszedł demonstracyjnie z salonu. John potarł tylko z westchnieniem oczy.

Najtrudniejsze Zadanie || SherlockOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz