Było bardzo wcześnie, słońce jeszcze nie zdążyło wstać. Kilka minut temu otwarto bramki wstępu na London Eye. Piekielny diabelski młyn zaczął powoli swoją wędrówkę po ogromnym kole. Przez chwilę patrzyłam na kapsuły przesuwające się powolutku po bardzo dobrze znanej im drodze. Niebo było szare ale ludzie już kręcili się. Podeszłam do kasy i zapłaciłam za bilet. Przez to że byłam jedyną klientką powiedzieli że na spokojnie mogę wybrać do której kapsuły chcę wejść. Serce mocno biło mi w piersi i gdybym dłoni nie miała schowanych do kieszeni to pewnie trzęsłyby się. Nienawidzę wysokości. Jednocześnie je kochając. Przejażdżka tym diabelskim młynem była moim największym marzeniem. Wycieczka do Londynu była idealną możliwością. Wszystko było już zaaranżowane, przed wyjazdem mama dogadała się z nauczycielką że dzisiaj zwalnia mnie na swoją odpowiedzialność na kilka godzin. Tylko po to abym mogła się przejechać. I wiem że na jednym razie się nie skończy. Po chwili wahania podeszłam do okienka i wykupiłam jeszcze dwa dodatkowe okrążenia. Czyli trzy za jednym razem. A później może wyjdę z tego.
Poprawiłam okulary na nosie i ruszyłam do kapsuły którą obserwowałam odkąd była na samej górze. Pan w kasie był wyraźnie rozweselony moim podejściem. Powoli podeszłam do kapsuły i gdy moja kapsuła dojeżdżała do podestu drzwi otworzyły się i po chwili stałam we wnętrzu kapsuły. Zrobiło mi się słabo więc podeszłam do ławeczki na środku i usiadłam na niej. Serce cały czas mocno i szybko uderzało o moje żebra a oczy zachłannie chłonęły każdy szczegół który udało im się dostrzec. Nie wiem kiedy uśmiech wypłynął mi na twarz a w sercu rozlało się ciepło. Marzenie które się spełniło ! Tyle planowania. Wszystko poszło tak jak miało. Pojedyńcza łza spłynęła mi po policzku. Widzisz tato ! Jestem tutaj ! Tak jak planowaliśmy ! Tak jak chcieliśmy ! Wschód słońca miał nastąpić za 40 minut. Wtedy powinnam robić drugie okrążenie. Dobrze że wykupiłam więcej bo bym mogła nie zdążyć. Wstałam, nogi miałam miękkie ale mimo wszystko zbliżyłam się do barierki oglądając skąpane w ostatnich minutach nocy. Powoli ożywające do życia. Teraz mój tato ogląda ten widok tak często jak tylko zechce. Jestem pewna że to dzięki niemu właśnie cały ten wyjazd się udał. Że wszystko poszło tak jak miało. Dzięki niemu opiekującemu się mną nawet gdy już go nie ma. Moja mama myśli że jest twarda. Ale widzę jak ją to niszczy. Zwłaszcza w jego urodziny, święta czy rocznicę ślubu. Tak bardzo się kochali. I tak się dziwie że pozbierała się do kupy. Tylko ze względu na mnie. Powiedziała że jestem jedyną pamiątką po nim, że jestem bardzo do niego podobna i nigdy nie pozwoli mi odejść. Ktoś by pomyślał że zaczęła by chronić mnie przed wszystkim najlepiej zamknęła w pokoju. O tak pewnie by chciała ale zbyt dobrze znała tatę i mnie by wiedzieć że jesteśmy pod wieloma względami identyczni. Że gdyby mnie chciała chronić za wszelką cenę to bym odeszła. Dlatego tato ją tak bardzo kochał, że była najbardziej wyrozumiałą kobietą jaką znał. Że właśnie na jej przykładzie dowiedział się co to jest miłość. Że nie jest to chęć posiadania tej osoby na własność lecz właśnie to że gdy się kogoś kocha to jego szczęście jej najważniejsze. I gdybym chciała odejść, wyprowadzić się ona by mi pozwoliła bo to sprawiłoby że byłabym szczęśliwa. I nie ważne że rozerwałoby jej to serce, ważne że to byłoby coś co sprawi że będę szczęśliwa a dopóki ja jestem szczęśliwa to nie ważne gdzie jestem ona też jest. Tato zawsze opowiadał mi jak pojedziemy we trójkę do Londynu, i pójdziemy na London Eye. I będziemy się kręcić dopóki nam się nie znudzi nie patrząc ile nas to będzie kosztować, że będziemy obserwować ludzi wielkości mrówki, chmury i Anglię i będziemy mogli dotknąć nieba. Mama nie chciała jechać, powiedziała że boi się, gdyż to było miejsce gdzie poznała tatę. Zbyt wiele wspomnień- mówiła. Rozumiem. I nie będę jej zmuszać. Mama czeka na mnie w naszym domu na obrzeżach Seulu. Duży dom, który tato nam zostawił, dużo pieniędzy które mają zapewnić nam wszystko czego zapragniemy. Był zabezpieczony właśnie na wypadek swojej śmierci. Dziwne że zawsze osoby które tyle mogłyby dać światu odchodzą.