Uważaj czego pragniesz - rozdział I

1.3K 64 4
                                    

* * *

* * *

Słoneczne promienie oświetlały twarz śpiącej kobiety. Z ich powodu zaczęła lekko kręcić nosem, a na jej twarzy pojawił się mały grymas. Otworzyła oczy i popatrzyła na miejsce obok. W łóżku leżała sama. Znowu. Wyciągnęła rękę. Pościel zatrzymała w sobie trochę ciepła. A więc znowu wstał wcześnie. Westchnęła. Wstała i poszła do kuchni. Zrobiła sobie kawy i usiadła przy stole. W całym domu panowała cisza. Nieznosiła jej tak bardo. Spojrzała ze smutkiem na puste krzesło na przeciwko niej. W tym momencie powinno być przecież zajęte. „To nie tak miało być... Miało być zupełnie inaczej..."- w jej oczach zalśniły łzy. Powstrzymała je jednak przed spłynięciem po policzkach. Starała się jak najmniej pozwalać sobie na chwile słabości. Nienawidziła się za nie. Zmieniła się od czasów szkoły i to nie tylko fizycznie. Wydoroślała, jej oczy nabrały głębi. Na dłoniach w postaci delikatnych blizn pozostały ślady po II Bitwie o Hogwart. Westchnęła, broniąc się przed falą wspomnień. Nie lubiła wracać do tamtych chwil. A jednak wystarczył drobiazg – słowo, zapach, dźwięk – by jej umysł przenosił ją do chwil sprzed ośmiu lat... Wstała i podeszła do okna. Delikatne kwiaty wiśni dopiero co się zaczynały rozwijać. Ptaki wyśpiewały radośnie swoje pieśni. Wokół panowała spokój, harmonia, radość i szczęście. Wszędzie, tylko nie w jej sercu. Tam panował smutek. Dopiła resztę napoju duszkiem i poszła się ubrać.

* * *

Usiadła przy toaletce i zaczęła rozczesywać kasztanowe włosy, które po chwili niedbale związała w kitkę. Nie chciała by przeszkadzały jej w pracy. Jej wzrok przykuła ramka ze zdjęciem, stojąca na komodzie. Wzięła ją do ręki. Na fotografii przedstawiona była młoda para. Ona i Draco w dniu ślubu. Pobrali się dokładnie miesiąc temu. Ale ani razu się jeszcze nawet nie pocałowali - nie licząc tego wymuszonego pocałunku po złożonej przysiędze. Praktycznie w ogóle prawie wcale się nie widywali. On zawsze wstał wcześniej od niej i wracał często dopiero, gdy ta już spała. Aż dziwne, że dzielili wspólną sypialnię i łóże. A raczej to, że spali w jednym łóżku, na dwóch jego krańcach. A była przecież taka szczęśliwa, gdy poprosił ją o rękę. Ich zaręczyny wywołały szok w magicznym świecie. Wszyscy przecież pamiętali ich dawne relacje – to jak ciągle się kłócili, jak blondyn obrażał dziewczynę. Ich awantury, obelgi były kwintesencją tamtych dni, tamtego świata – arystokrata czystej krwi i mugolaczka, potocznie zwana szlamą. Nieliczne tylko grono wiedziało, że pod koniec nauki w Hogwarcie zostali parą. I że dla niej to były najszczęśliwsze chwile w życiu, do momentu aż pewnego dnia on odszedł, łamiąc jej serce. Tyle nocy i dni wtedy przepłakała. To właśnie wtedy obiecała sobie, że udowodni wszystkim na co ją stać. Że będzie jeszcze lepsza, niż dotąd. I tak też się stało. Rzuciła się w wir nauki i pracy. I odniosła sukces – najpierw została najmłodszym uzdrowicielem w Klinice Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga, a rok temu została szefową Oddziału Urazów Pozaklęciowych. Po II Bitwie o Howgwart wróżono jej wielką karierę w Ministerstwie Magii – oferowano jej nawet urząd Sekretarza Dyrektora Departamentu Tajemnic. Uważano, że byłaby idealna na tym stanowisku. Ona jednak odmówiła. Nie chciała udzielać się w życiu politycznym. Dostała również propozycję objęcia Katedry Transmutacji od Dyrektor McGonagall, ale tu także odmówiła. Nie potrafiła wrócić do Hogwartu. Nie mogła. Jak wrócić do miejsca, w którym jej serce rozpadałoby się każdego dnia? Które przesiąknięte było wspomnieniami o Nim? Wybrała więc Świętego Munga – tam czuła się potrzebna. Całe dnie przesiadywała w Klinice, dbając najlepiej jak umiała o każdego pacjenta. Była lubiana i szanowana. Wielu starało się zdobyć jej serce, ale ona była niedostępna. Swoje serce podarowała już przecież parę lat temu innemu. I kiedy on powrócił po siedmiu latach nieobecności, jej uczucia do niego powróciły ze zdwojoną mocą. Silniejsze niż kiedykolwiek. I wtedy on poprosił ją o rękę. Niespodziewanie. Zgodziła się od razu, a powinna odmówić i odesłać do stu diabłów za to, co jej zrobił, jak potraktował w przeszłości. Tylko jej głupie serce wyrwało się przed szereg wypowiadając te trzy litery, jedno słowo - "tak". Nadal go kochało... I marzyło o tym od tylu lat o tym. Ale trzeba uważać o co się prosi. Spełnione marzenia nie zawsze przynoszą ze sobą szczęście...

Uważaj czego pragnieszWhere stories live. Discover now