Rozdział 2

127 16 2
                                    

Następnego dnia, gdy wstałem była już siódma rano. Wziąłem prysznic, ubrałem się i zszedłem do kuchni.

- A już myślałam, że będę musiała iść cię z łóżka wyciągać - powiedziała mama. - Wcześnie dziś wstałeś.

- Wcześnie?

- Powiedzmy. - Popatrzyła na zegarek. - Idź wysuszyć te włosy, bo się jeszcze przeziębisz, a ja zrobię śniadanie.

Wróciłem do łazienki. Wziąłem suszarkę i zacząłem suszyć włosy. Po skończonej czynności postanowiłem jeszcze przemyć twarz zimną wodą. Wytarłem ją i spojrzałem w lustro. Moje kręcone włosy na szczęście dały się ułożyć, a pod oczami widniały sińce. Nie miałem, ani siły ani ochoty, by je kamuflować jak to mam w zwyczaju. Czy tego nie da się pozbyć raz na zawsze?

Zszedłem z powrotem do kuchni, gdzie czekało na mnie śniadanie. Usiadłem przy ladzie i wziąłem kęs grzanki.

- Widzę, że się nie wyspałeś. Kawy? - Proponuje kobieta.

- Poproszę.

Po chwili obok talerza ląduje kubek z ciepłą, czarną kawą. Nie zbyt za nią przepadam, ale tylko dzięki niej nie zasnę na lekcjach.

- Dzisiaj zawiozę cię do szkoły, więc nie musisz się śpieszyć. - Przerwała ciszę.

- A co ci się stało? - Podniosłem na nią wzrok i zrobiełem pytającą minę.

- Zaczynam dziś później, a muszę jeszcze wstąpić do księgarni.

- Kolejny projekt?

- Tak. Tym razem to coś ważnego i nie będę mogła wyjść, by jechać po ciebie i słuchać co tym razem przeskrobałeś.

- Postaram się być grzeczny.

- Nie postaram się tylko masz to zrobić.

- Postaram się.

Ona tylko wywróciła oczami i oboje zajęliśmy się własnymi śniadaniami. Nie lubię składać obietnic, których mogę nie dotrzymać. A tym razem może być to pewne, bo prawdopodobnie ten pierwszak z wczoraj może pójść do dyra, ale cóż jeśli myśli, że to go obroni to powodzenia.

* * *

- Trzymaj się! - powiedziała mama na pożegnanie i odjechała swoim nowym BMW.

- Witaj szkoło. - Uśmiechnąłem się ironicznie.

Przy schodach zauważyłem swoich przyjaciół.

- Uuu... wyglądasz strasznie - powiedział Matt.

- Weź nic nie mów. Przecież mam lustro w domu.

- Cześć kochanie! - Usłyszałem głos Natashy.

- Cześć. - Pocałowałem ją w usta na przywitanie.

- Jest już ten nowy - powiedziała.

- Gdzie? - zapytał zaciekawiony Sebastian Motney.

- Siedzi u dyra - powiedziała podchodząca Lili.

- Przystojny?

- Bardzo - odpowiedziała Natasha.

- Bo zrobię się zazdrosny. - Zażartowałem.

- Jest w twoim typie. - Puściła oczko do Seby.

Wszyscy się zaśmialiśmy.

- O właśnie idzie. - Wskazała dziewczyna.

Wszyscy spojrzeli w tamtym kierunku. Skądś kojarzyłem te włosy, i tą twarz. Przypomniałem sobie, gdy spojrzał w naszą stronę.

- To ty! - krzyknąłem wskazując na niego palcem.

Nasze NieboOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz