Przepraszam za wszystkie błędy, ale dysleksja i dysortografia robią swoje xx
Wstałam z ławki i na deskorolce pojechałam do miasta. Gdy przejeżdżałam obok jednego ze sklepów odzieżowych, przez szybę zobaczyłam coś dziwnego. Mój ojciec obściskiwał się z jakąś lafiryndą. Nie wytrzymałam napięcia, i wbiegłam do sklepu.
- Ty... ty obiecałeś!- krzyczałam przez łzy.
- Ale to nie tak jak myślisz...- próbował się tłumaczyć.
- A jak?!- nadal krzyczałam.
- To... to jest Twoja matka- powiedział spokojnie ojciec.
Spojrzałam na blond włosą kobietę. Rzeczywiście byłam do niej podobna, jednak to nie zmienia niczego. Nie było jej przez te wszystkie lata i nagle się z dupy pojawia.- Nie mam matki!- zamknęłam oczy uwalniając łzy. - Ojca też nie mam...- zacisnęłam pięści, a usta uformowały się w wąską kreskę.
Wybiegłam ze sklepu cały czas płacząc. Mój makijaż spływał mi po policzkach i ginął w bluzce zostawiając czarne ślady.- Nienawidzę ich... po prostu nienawidzę- szeptałam do siebie.
Wbiegłam na dobrze mi znaną ulicę. Domki jednorodzinne były poustawiane obok siebie. Jednak ja zauważyłam ten jedyny. O trzy pustaki za wysoki. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi Weronika.- Cześć... co się stało? Chodź jest Spencer- mówiła zakłopotana.
Przekroczyłam próg domu i skierowałam się na wygodną sofę.- Widzę Spen, że łączy cuę coś z Weroniką?- zapytałam próbując zmienić temat.
- T-tak... ale mów co się stało.
- No więc moja matka się stała- wyszeptałam.
💎💎💎💎💎
Cześć motylki! No więc rozdział bardzo krótki i nie ma tu naszego Luke'a, ale na prawdę się spieszę :( Z góry mówię, że nie wiem czy jutro będzie rozdział! Do następnego :** Ail xx