WYCIECZKA

1K 60 3
                                    

Wchodząc do sali czułam się lekko spięta, ale od razu mi przeszło kiedy spostrzegłam że Dmitriego jeszcze nie ma
Torbę położyłam koło drzwi, oświeciłam światła i rozsiadłam się na ławce. Dziwnie że mój mentor jeszcze się nie zjawił. Zwykle był przede mną. To ja w tym duecie się spóźniam! Po chwili drzwi otworzyły się jakie szerokie i ukazał się w nich mój nauczyciel. Ku mojemu zdziwieniu nie miał na sobie dresów do ćwiczeń, ani torby, za to byl ubrany w ciezkie buty, ciemne dżinsy, czarną obcisłą koszulke i ciemno brązowy, skórzany płacz który tak uwielbiam. Przypominał w nim kowboja a westernu, brakowało tylko kapelusza z szerokim rondem. Uśmiechnęłam się do swoich myśli i wstałam.
-Witam pan no Hathaway-powiedział oficjalnie, podejrzewam że przy drzwiach ktoś stoi, zwykle mówi mi normalnie, po imieniu.
-Strażniku Belikov, witaj. Nie ćwiczymy dzis-zdecydowałam się na równie sztywny ton.
Uśmiechnął się mnie.
-Nie, dziś nie ćwiczymy. Dyrektor Kirova zezwoliła mi jechać z tobą na służbowe zakupy.
-Zakupy?! - pisnęłam ze zdziwienia.
-Tak. Twoje buty się nie nadają - spojrzał znacząco na moje czarne trampki za kostkę - Jeśli chcesz niedługo zostać strażnikiem musisz również zaopatrzyć sie w parę rzeczy.
-Niech Ci będzie Towarzyszu. Ale musisz mi dbać chwilę, pociłam się cały dzień i muszę się odswiezyc-wzięłam torbę i szybkim krokiem wróciłam do pokoju. Lisy jeszcze nie ma. Biorę kartkę oraz długopis i pisze:

"Nie martw się o mnie jestem z Dmitrim. Wrócę niedługo.
Rose."

Położyłam go na jej poduszkę i poszłam pod prysznic.
Kiedy znów znalazłam się na dworze Dmitrij czekał już na mnie rozmawiając z kimś przez telefon. Stanęłam obok tylnych drzwi, ale on wskazał ruchem dłoni miejsce obok kierowcy i odszedł kawałek. Zdziwiona wykonałam polecenie. Po kilku minutach dołączył do mnie. Bez słowa zapiął pasy i odpalił silnik. Słysząc ze nikt nie wchodzi do auta, rzuciłam Dmitriemu pytający spojrzenie.
-Jedziemy tylko my?
-Tak - odpowiedział wzruszajac ramionami.
-A czy to nie jest tak ze jeśli opuszcza się mury Akademii to jedzie cała eskorta?
-Nie ma takiej potrzeby. Nie przewozimy Morojów. Jeśli spotkamy Strzyge myślę ze damy sobie radę.
-Mhm... to dokąd jedziemy?
-Do Nowego Yorku.
-Do Nowego Yorku??? Przecież to ponad 200 kilometrów.
-Mamy całą nic, a jeśli to mało to i cały jutrzejszy dzień. Tylko w Nowym Yorku zaopatrzymy się w cały potrzebny sprzęt.
-My? Czyli Ty też będziesz się zoapatrywal. Dobrze że wzięłam troche wiecej kasy skoro muszę kupić to co muszę. No i przede wszystkim taki bajerancki płaszczyk.
Uśmiechnął się delikatnie.
-Niepotrzebnie bralas pieniądze. Wszystkie zakupy służbowe są finansowane przez akademię.
-Serio? - wyprostowałam się.
-Tak. Ale jak już mówiłem, zakupy służbowe - na ostatnie słowo położył większy nacisk.
Parę minut siedzieliśmy w milczeniu. Przez ten czas Dmitrij czasami zerkał na mnie, a ja na niego. Pochyliłam się i włączyłam radio. Było nastawione na stację która puszczała jakieś stare kawałki. Znalazłam swoją ulubioną i w wnętrzu pojazdu rozlegly się pierwsze nuty mojej ulubionej piosenki. "Love life". Odparłam głowę o zagłówek, zamknęłam oczy i zaczęłam nucić cicho.
-Lubisz te piosenkę? - spytał
-Uwielbiam - odparłam z uśmiechem.
Muzyka nagle zrobiła się głośniejsza. Dmitrij uśmiechał się szeroko. A ja zaczęłam "tańczyć". Jeśli tak to można nazwać. Przy następnej piosence ściszyłam radio
-Dlaczego tak bardzo lubisz te piosenkę?
Po chwili namyslu odpowiedziałam.
-Dlatego ze opowiada o tym co jest najważniejsze, czyli szczęściu, przyjaźni posiadania swojej drugiej połówki.
-Hm... A Ty, które z tych wartości już posiadasz?
-Myślę że wszystkie. Chociaż jeśli chodzi o drugą połówkę to nadal nie jestem pewna.
Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu. Kiedy wyjechaliśmy do miasta przywitała nas wielkie, świecące bilbordy i slogany reklamowe. Tesknie za tym światem, technologią i błachymi problemami dziewczyn. Rok spędzony poza Akademią to najlepsze czasy mojego życia. Mogłam robić co chciałam. Żyć nie umierać. No ale końcu mnie znaleźli i skończyła się sielanka.
Teraz powróciłam, na jedną nic. Lepsze to niż nic. No i nie mogłam robić nic głupiego ponieważ Dmitrij mnie pilnował. Zatrzymaliśmy się przed ogromną galerią handlową. Mężczyzna wyłączył silnik i równo wysiedliśmy z samochodu.
-W zwykłej galerii kupimy niezwykle rzeczy?
-Galeria może zwykła, ale jeden z właścicieli sklepu jest niezwykły.
-O mój Boże, czy jest jakieś miejsce gdzie nie masz znajomości?
-Znajdzie się kilka takich.
Weszliśmy przez obrotowe drzwi do środka. Jest tu znacznie cieplej niż na zewnątrz.
Poszłam za Dmitrem w stronę ruchomych schodów. Po dotarciu na górę skierowaliśmy się w stronę sklepu o nazwie Mac'James.
Gdy weszliśmy do środka skierowaliśmy się do kasy za którą stała śliczna dziewczyna.
-Dobry wieczór. Nazywam się Belikov i Pan Jones nas oczekuje.
-Ah tak Pan Jones wspominał o państwu. Wie Pan gdzie się udać.
-Dziękuję.
Skierowaliśmy się w stronę przebieralni, koło nich znajdowały się drzwi przez które przeszliśmy. Za wielkim, czarnym biurkiem siedział na oko 40-letni mężczyzna. Na dźwięk otwieranych drzwi podniósł głowę i spojrzał na nas uśmiechając się. Wstał i ruszył w naszą stronę.
-Dmitrij! - powiedział grubym basem - przyjacielu jak miło Cię widzieć.
Po męsku ścisneli sobie dlonie i poklepali po ramieniu.
-A to - wskazał na mnie - jst Roselline Hathaway. Jest uczennicą naszej akademii.
Mężczyzna spojrzał na mnie i posłał uśmiech. Ujęłam mocno jego wyciągniętą dłoń.
-Miło mi panno Hathaway, nazywam się David Jones.
-Mnie również. Proszę mi mówić Poprostu Rose
-Dobrze Rose
A więc Dmitrij to co zawsze?
-Tak, Davidzie.
Przeszliśmy do regału z książkami. Już wiedziałam te za mniam jest przejście
Wiem to z licznych filmów i książek. David wyciągnął z kieszeni marynarki mały pilot i wcisnął jeden z guzików. Półki natychmiast się rozsuneły robiac nam przejście. Najpierw wszedł David, potem Dmitrij przepuścił a sam wszedł za mną.
Znaleźliśmy się w wielkiej bordowej sali. Było tu wszystko kamizelek, ciuchów i butów po broń i...srebrne kołki. Przeszliśmy w głąb sali. Zauważyłam też elektronikę: telefony, GPS-Y, nadajniki cyfrowe, czipy, komputery i wiele, wiele innych. David został przy drzwiach rozmawiajac przez telefon.
-Jaki masz rozmiar buta? -spytał Dmitrij patrząc na mnie.
-39- rozejrzalam się dookoła ale Davida już nie było koło drzwi.
-Spokojnie. Wrócił do gabinetu. Masz, przymierz te- podał mi zajebiste ciężkie, czarne buty.
Założyłam je. Były idealne.
-Są super!! - pisnęłam.
Przymierzylam jeszcze 2 pary i wszystkie były extra.
-Mogłabyś pójść po wózek. Stoi koło drzwi.
-Pewnie.
Wracając poczułam ze jestem strasznie głodna a nawet lekko zaburczalo mi w brzuchu. No tak opuściła kolację. Wyciągnęłam brzuch, tymczasowo uciszając żołądek. Kiedy wróciłam Dmit wrzucił do koszyka moje buty i większe, męskie, pewnie jego. Podeszlismy do wieszaków z roznymi strojami. Rozgladal sie chwile az wkońcu sięgnął po jeden z nich.
-Chyba będzie na Ciebie.
-Chyba tak - odparłam
Wrzucił do koszyka 3 zestawy złożone z czarnych spodni, bluzy na długi rękaw i kizelki z mnóstwem kieszeni.
-Choć za mną coś Ci pokaże. Poszłam jego śladem na koniec sali. Potem w lewo. Wpuścił mnie przodem. Nie wierzyłam własnym oczom. Pełno płaszczy. Czarnych, ciemnozielonych, granatowych, ciemnobrazowych, krótkich, długich, damskich i meskich.
-Teraz możesz sobie wybrac taku bajerandzki płaszczyk jak mój - szepnął mi do ucha i odszedł.
Omiotłam wzrokiem wszystkie ciuchy, ale w oko wpadł mi tylko jeden. Ciemniejszy od plaszcza Dmitriego ale o bardzo podobnym kroju. Przymierzylam i leżał idealnie. Wykonałam parę wymachów, uników, i okazal sie perfekcyjny. Weszłam z powrotem do pomieszczenia z którego mój towarzysz mnie wyprowadził. Coś błysło i tym samym przykuło moją uwagę.KOŁKI. Podeszłam do regału i zaczęłam się im przyglądać. Były piękne. Wiem że coś co zabija nie może być piękne, ale jednak. Wzięłam jeden z nim i wykonałam parę pchnięć, okazał się niewygodny. Chwycilam nastepny, ale usłyszałam ze ktoś się zbliża. Obejrzałam się za siebie, był to David.
-Witaj Rose-przywitał się kiedy był dostatecznie blisko.
-Witam-lekko skinęłam głową.
-A więc Ty i Dmitrij razem. Kto by pomyślał...
-Zaraz, zaraz. Co? To jakieś nieporozumienie nie jesteśmy razem - uniosłam sie i David spojrzał na mnie zaszoskowany.
-A to dziwne. Myślałem ze coś między wami jest.
-Skąd to przypuszczenie?
-Dmitrij nigdy nie przyjechał tutaj z kobietą. No i tak patrzy na Ciebie, jakbyś była czymś najważniejszym. I Że gdy zajdzie potrzeba osłoni cię własnym ciałem. I ty patrzysz na niego tak samo.
Te słowa trochę mnie zmatrwiły. Czy to aż tak widać??? Nie odpowiedziałam
Sięgnęłam po kolejny kołek. Wydał mi się idealny. I wtedy z moich ust wyszły niekontrolowane słowa.
-Niestety nic między nami nie ma. Ja my się nie podobam, a On...-nie skończyłam bo David wszedł mi w słowo.
-Ale on podoba się tobie- nie było to pytanie tylko stwierdzenie rzeczy oczywistej dla wszystkich.
Spojrzałam mu prosto w oczy. Czułam się tak jakby przewiercil mnie na wylot, poznał każdą, najbardziej mroczną część mnie.
-To nie ma znaczenia -szepnęłam tak że nie byłam pewna czy usłyszał.
-Mylisz się Rosalie, miłość czesto mylona jest z zauroczeniem, lecz po tobie widzę zwe Ty go kochasz, naprawdę kochasz. Miłość to nie przelewki, zapamiętaj Rose.

Umilkł bo do dali wszedł Dmitrij, trzymal w rece kwadratowe pudelko. Podszedl do nas, nie mogłam się zdobyć na żadne zdanie. Wciąż trawiłam słowa Davida.
-I jak wybralas coś? -zapytał wskazując na płaszcz.
-Tak- uznałam ze to za malo-znalazłam też kołek. Nada się?
Nie ma to jak poradzić się eksperta. Podałam mu go. Parę razy zakręcił nim, podrzucil i oddał.
-Jest swietny-posłał mi usmiech i przeniósł uwagę na Jonesa.
-Myślę że to wszystko, możemy przejść do formalności.
-Dobrze w takim razie choć mu do gabinetu.
Po zapłacenie ogromnego rachunku wyszliśmy, ale David zatrzymał Dmitriego i poprosił bo na słówko. Tak więc siedzę zupełnie sama w skórzanym fotelu. Mimo poznej godziny jest tu sporo osób. Niedługo Boże Narodzenie. Szał świąteczny ogarnia wszystkich. Kupują prezenty dla swoich bliskich, cieszą się z chwil spędzonych razem. Ja nie mam komu kupić prezentu, oprócz Lisy oczywiście. Jestem na świecie sama jak palec.
Na widoku pojawił się Belikov. Szał w moją stronę. Widać było ze jego nastrój jest inny niż przed pięcioma minutami. Był mocno zamyślony.
Jestem ciekawa co powiedział mu David. O Boże! A jeśli to samo co mnie?! Tylko nie to. Moja poprzednia radość ustaliła miejsce wahaniu i niepewności.
Dmitrij usiadł na fotelu obok, żadne z nas się nie odezwalo.
-Jesteś głodna?-spytał po chili ciszy.
-Jak diabli. A Ty?
-Jak diabli- uśmiechneliśmy się- Na co masz ochotę?
-Na mega duże frytki, chesburgera i colę.
Spojrzał na mnie nieco zdziwiony. W akademii mamy same zdrowe, njetuczace jedzenie. Skoro jesteśmy poza nią mogę jeść co mi się żywnie podoba.
-Wporzadku-odparł.
Siedzę w najdalszym kącie McDonald'a. Jednak widzę stąd jak Dmitrij czeka na zamówienie. Odbiera zastawiona tacę i rusza w moim kierunku. Bardzo niecodzienny widok. Nawet teraz jest seksowny. Dziewczyny które mija, i nie tylko, oglądają się za nim, ale on zdaje się tego niezauważac. Patrzy tylko na mnie.
Podchodząc stawia tacę na środku stolika. Są duże frytki, chesburger, Cola i kawa.
-Nie jesz?
-Nie jadam wysokokalorycznych posiłków, źle działają na organizm i sprawność fizyczną.
-Przesadzasz - Odparłam wkładając frytke do ust.
Sięgnął po kawę i bez dmuchana pociągnął łyk.
-Dobre to jest chociaż? - spytał po chwili.
Wzięłam jedną frytke w palce, pomoczyłam w ketchupie i pochyliłam sie w jego strone.
-Sam sie przekonaj.
Pochylił się i z lekkim wachaniem ugryzł kawałek. Przez ten czas cały czas patrzył mi prosto w oczy.
Uświadomiłam sobie jak to może wyglądać ze strony postronnego obserwatora. Zakochana parą. Dziewczyna karmi chłopaka. Jakie to słodkie. On chyba też to sobie uświadomił bo coś w jego twarzy się zmieniło. W tym samym czasie odsuneliśmy sie od siebie.
-Nie najgorsze.
Uśmiechnęła się pod nosem i włożyłam do ust frytke przez niego nadgryźoną. Na ten widok posłał mi leniwy uśmiech. Dokończyłam jedzenie w milczeniu.

CDN.

Akademia Wampirów-moja HistoriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz