Nie podoba mi się to że przeprowadzamy się do tak starego domu. Nie chce mieszkać w jakiejś rezydencji czy pałacu za to dla Julki jest w porzo bo kilka metrów od "naszego" nowego domu. Pewnie za chwilę będziemy na miejscu.
- Julka, byłaś tam kiedyś ?- zapytałem jej a pewnie mnie nie słyszy bo ma słuchawki na uszach, raczej logiczne. To chyba ten dom, pewnie jesteśmy.
- Chory jesteś czy co, cały czas coś do siebie gadasz.- to właśnie jest Julka, ale przyzwyczaiłem się do niej i jęk durnowatych chumorków.
-Sama jesteś chora, i nie jestem psycholem. -tak wiem nie powiedziała że jestem psycholem ale zawsze tak mówi. Miałem rację to ten dom.
- Ale stary...i duży. -powiedziała Julka, której sądząc po minie to nie przeszkadzało. Ona tylko chciała żebym dał jej spokój.
- No, koniec tego. Wysiadka. -mój tata nie cierpi jeździć samochodem co innego pociągiem albo tramwajem.
- Rusz ten swój mały tyłek, bo mi się spieszy. -odsuncie się wszyscy bo idzie święta krowa Julia. Dlaczego nie mogłem mieć brata albo młodszej siostry. A z resztą nie ważne. Tata kazał mi wejść do środka i wyjść na najwyższe piętro a potem poczekać tam na niego.