- Harry ty pieprzony idioto tak bardzo tęskniłam ... Kocham Cię - płakałam, a może raczej wyłam niczym bóbr. Nie mogłam przestać go dotykać, nie mogłam uwierzyć że tutaj stoi w całej swojej okazałości. Tak wiele nocy chciałam skończy swoje katorgi, prosiłam Boga aby mi go zwrócił i o to jest! Nie czekając dłużej złączyłam nasze usta spragnione pocałunku. Człowiek rozumie co stracił kiedy ktoś odejdzie. Chyba już nigdy nie pozwolę mu odejść, już nigdy go nie zostawię i będę słuchać. Jedna ręka Harry'ego błądziła po moich plecach natomiast moje palce przebierały po jego miękkich lokach. Toczyliśmy językami wewnętrzną walkę, której mi tak bardzo brakowało. Poczułam ogień, który z sekundy na sekundę był coraz to gorętszy, aż w końcu każdy mój organ płonął. Serce waliło niczym młot kiedy koniuszek jego języka przebiegł po moim podniebieniu jakby odkrywając go na nowo. Czyżby czas naprawdę stanął w miejscu?
- Harry- wydyszałam kiedy potrzebowałam zaczerpnąć i na szczęście dostałam taką możliwość. W tak dawno nie widzianych, szmaragdowych tęczówkach dostrzegłam blask. Była to łza, która skapnęła na moją dłoń.- Gdzieś ty był kretynie?
- Przepraszam Penny, Boże nawet nie wiesz jak bardzo się o was bałem, a zwłaszcza o ciebie. Obserwowałem każdego kto mieszkał w Nowym Yorku aby upewnić się, że wszystko jest okey. Wiedziałem, że po mojej śmierci będzie bardzo źle i ciesze się, że Payne zorganizował wyjazd bo gdyby nie to, chyba dalej byście się unikali.
- Myślałam, że nie żyjesz- wychlipałam kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
- Penny!- usłyszałam z daleka krzyk. Spojrzałam za siebie dostrzegając wszystkich.- Pe...! O mój kurwa przenajświętszy BOŻE!- wrzasnął Louis. Każdy, łącznie z nowo poznaną Sam zaczął płakać. Kiedy tutaj podbiegli objęli Styles'a tak mocno, że prawie oczy mu wypadły. Zaczęłam płakać ze szczęścia zakrywając usta ręką. Ludzie patrzyli na nas jak na kretynów, ale nikt tak naprawdę nie wiedział o co chodzi. To tylko moja rodzina.
- Co? W ogóle jak! Przecież do cholery ta suka cię postrzeliła!- krzyknął Lou.
- Ugh... Przepraszam za tamto, ale to był jedyny sposób abyście żyli w spokoju. Wiecie, mieliście za kumpla szefa gangu, teraz jestem zwyczajnym człowiekiem. Co do postrzelenia przed misją wypiłem coś na kształt mikstury, która pozwoli mi udawać śmierć. Zero pulsu, zero oddychania.
- Bawisz się w Romeo i Julię?- bąknął naburmuszony Li.
- Naprawdę przepraszam. Cóż założyłem również kamizelkę kuloodporną, która zawierała woreczek z czerwonym barwnikiem. Zaraz po misji zajął się mną Stewart, gdyż tylko on wiedział jaki mam plan.
- A to sukinsyn- zachichotał Tommo. Gadaliśmy jeszcze trochę dopytując co robił przez ten czas? Jak sobie poradził? W pewnej chwili Harry powiedział, aby Lou nigdy nie robił TAKICH głupot. Ten speszony pokiwał głową, po czym ją opuścił. Nie wnikam. Czyli jednak przyjechanie do Las Vegas się opłaciło.
- Harry- zaczęłam zestresowana. Chyba musi wiedzieć o jednej rzeczy i mam nadzieję, że to niczego nie zmieni.- Jestem w ciąży.
- O mój boże- kolejne łzy poleciały po jego zarośniętych policzkach. To była chwila kiedy mocno mnie objął całując całą twarz oraz czubek głowy.- Będę tatą.
Kilka godzin później razem wróciliśmy do hotelu. Po raz pierwszy od pięciu miesięcy leżałam głową na jego torsie dotykając wypukłego brzuszka. Moje serce odnalazło spokój. Powinnam być zła, powinnam krzyczeć za to jak nas oszukał, za to że wiele razy płakałam i chciałam umrzeć. Lecz nie mogę bo te wszystkie rzeczy nauczyły mnie, że trzeba doceniać ludzi. Wszyscy popełniamy błędy i nie ważne czy są duże, czy małe. Jesteśmy ludźmi, a przebaczenie to słowo, które nie powinno być nam obce. Jeżeli kogoś kochasz, daj mu odejść. Jeżeli kocha, wróci. Wielka dłoń Harry'ego przejechała po moim ramieniu. Przymknęłam oczy wdychając zapach cynamonowych świeczek.
- Tęskniłam za tym.- Stwierdziłam głośno.- Dnia, w którym mnie porwali szłam aby ci wybaczyć i przeprosić.
- Teraz mi już wybaczyłaś?- zapytał jakby z obawą w głosie. Podniosłam się na łokciach rzucając w jego stronę promienny uśmiech.
- Już dawno Harry.
- Tak, więc czy ośmielisz się być żoną największego debila na ziemi?- zapytał wyciągając zza poduszki pudełeczko. Następnie ujrzałam srebrny pierścionek z brylancikami. Od wewnętrznej strony widniał napis "Starry Road". Uroniłam kilka łez zanim dotarło do mnie co się tutaj dzieje. Człowiek, który nie chciał mieć dzieci ani dziewczyny właśnie prosi MNIE o rękę!
- TAK!- pisnęłam zawieszając się mu na szyi. Ponownie złączyłam nasze wargi w gorącym pocałunku, który nie miał końca.
Cieszę się, że Payne wpadł na pomysł aby odwiedzić Las Vegas. Cieszę się, że Sam oświeciła mnie co do ciąży. Cieszę się, że Harry wrócił. Dopiero teraz usłyszałam swój głos. Pani psycholog miała zupełną rację. Ten głos prowadzi tylko jedną osobę i będzie do niej należał, aż po wsze czasy. Póki śmierć nas nie rozłączy. Nic więcej nie pragnęłam tak bardzo, jak przeżycia tak ogromnej miłości. Dał mi ją Harry, a ja w zamian dałam mu to samo.
ZARAZ EPILOG, BOŻE RYCZE WYJE I NW :'< Pozdrawiam xx
PS.: Nie sprawdzony rodział!
CZYTASZ
Starry Road 2 ||H.S|| [Zakończone]
Fanfiction(Sequel Starry Road) - Mam w swoim życiu taką osobę, na widok której mimo wszystko zawsze się uśmiecham.