Gdy odzyskałam przytomność, przez chwilę miałam wrażenie, jakbym nie mogła otworzyć oczu. Szybko jednak dotarło do mnie, że siedzę w totalnych ciemnościach. Jechałam w górę jakąś w miarę dużą klatką. Nie wiedziałam, co się dzieje, przez co bardzo się denerwowałam. Skuliłam się w kącie i starałam skupić się na jakiś bliskich wspomnieniach. Uświadomiłam sobie, że nie wiem nawet, jak brzmi moje imię. W głowie odbijał mi się głos powtarzający „DRESZCZ jest dobry", cokolwiek by to nie znaczyło. Machina zaczęła zwalniać. Zauważyłam, że zrobiło się trochę jaśniej, jednak moje obawy nie zniknęły. Dostrzegłam na mojej szyi naszyjnik w kształcie serca, a po bliższym obejrzeniu zobaczyłam wygrawerowany napis „B+M Na zawsze razem". Skrzynia kompletnie się zatrzymała. Górne skrzydła otworzyły się, a słońce poraziło mnie, przez co musiałam zasłonić twarz dłonią. Ktoś wskoczył do środka, a po krokach poznałam, że był to w miarę wysoki chłopak. Kiedy odsłoniłam oczy, zobaczyłam czarnowłosego Azjatę. Szybko zerwałam się na równe nogi i cofnęłam się pod ścianę.
- Nie musisz się mnie bać. Nic ci tu nie grozi - odparł spokojnie.
Nic nie odpowiedziałam. Spojrzałam odrobinę do góry. Wokół pudła stała grupa chłopców. Słyszałam ich komentarze dotyczące swojej osoby, jednak je zignorowałam. Podbiegłam do krawędzi i podciągnęłam się, wydostając się na powierzchnię. Zerwałam się do biegu. Słyszałam za plecami śmiechy i nawoływania, ale nie zamierzałam zwalniać. Skierowałam się w stronę przejścia. Wbiegłam w korytarz, a za zakrętem się zatrzymałam. Usiadłam na ziemi i uspokoiłam oddech po krótkim biegu. Poczułam coś chłodnego wzdłuż lewej łydki. Podwinęłam nogawkę i ujrzałam chyba srebrny sztylet, którego rękojeść była ozdobiona pięknymi kamieniami. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ukryłam go z powrotem. Wstałam i oparłam się plecami o ścianę. Zza rogu wyszedł ten sam chłopak, którego widziałam jako pierwszego w tym miejscu. Na mój widok uśmiechnął się przyjaźnie, a na jego twarzy dostrzegłam malującą się ulgę.
- Miałem nadzieję, że daleko nie uciekłaś. Chodź, tutaj nie jest bezpiecznie.
Prychnęłam. Nigdzie tak naprawdę nie jest bezpiecznie. Wyminęłam go i ruszyłam w stronę lasu, zauważonego przeze mnie podczas ucieczki. Po chwili chłopak szedł już obok mnie.
- Jesteś bardzo szybka. Pewnie zostaniesz zwiadowcą - stwierdził na luzie, nie przestając się uśmiechać.
Przewróciłam oczami. Nie zależało mi na zostaniu jakimś głupim zwiadowcą, tylko na wydostaniu się z tego przeklętego labiryntu. Postanowiłam się do nikogo nie odzywać. Bo tak naprawdę po co? Jeśli komuś zależy, zrozumie mnie bez słów. Byliśmy właśnie pod jakimś wysokim drzewie, na które szybko się wspięłam. Azjata prosił, abym zeszła, ale nie słuchałam go, aż w końcu zrezygnował. Usiadłam na jednej z wyższych gałęzi. Zamknęłam oczy i po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Stałam w wielkim pokoju o białych ścianach. Przede mną znajdował się chłopak rozmawiający z jakąś dziewczyną. Mieli prawdopodobnie po czternaście lat. Chłopiec miał czarne włosy i jak na jego wiek wysportowaną sylwetkę. Dziewczyna miała długie brązowe włosy, a jej oczy wręcz hipnotyzowały ich głęboką zielenią.
- Brittany, mam coś dla ciebie. Gdy go zobaczyłem, od razu o tobie pomyślałem. - powiedział i wyciągnął z kieszeni naszyjnik. Moja ręka od razu powędrowała do wisiorka na mojej szyi. Były identyczne.
***
Sceneria się zmieniła. Otaczała mnie ciemność i nic więcej. Cisza była nie do zniesienia. Poczułam na ramieniu dotyk. Przestraszona odskoczyłam, odwracając się do postaci. Jednak nikogo nie dostrzegłam oprócz szesnastoletniej dziewczyny siedzącej na kamiennym podłożu, której twarz nie wyrażała ani jednej emocji. Dostrzegłam w jej ręce ściskany z całej siły nóż, po którym spływała powoli strużka krwi.
- DRESZCZ jest zły. Wszyscy się mylą. Ja... My znamy prawdę, a niedługo pozostali też ją poznają. DRESZCZ zbyt dużo nam już odebrał. Pamiętaj Britt, nie ufaj nikomu. Możesz ufać tylko swojemu sercu. - powiedziała do mnie, podniosła się i odeszła w ciemność, zostawiając mnie samą z myślami.
Obudziłam się skąpana w promieniach słońca. Nie wiedziałam, czy te sny były prawdą, ale postanowiłam wziąć je sobie do serca i postanowiłam słuchać samej siebie i nikomu nie ufać. Zeskoczyłam z drzewa na trawę, mokrą jeszcze od porannej rosy i ruszyłam w kierunku budynku, z którego unosiła się pyszna woń jedzenia.
#Jak można zauważyć, ruszyłam z nowym opowiadaniem, tym razem o tematyce więźnia labiryntu. Uprzedzam, nie czytałam ani jednej części historii napisanej przez Jamesa Dashnera, co w najbliższym czasie postaram się nadrobić, jednak nie wiem, kiedy znajdę na to wszystko czas... Opowiadanie to zaczęłam pisać już chyba ponad rok temu, ale dopiero teraz postanowiłam je dodać. Nie wiem, czy wam się to spodoba, choć mam taką nadzieję.
Jestem otwarta na wszelkie sugestie dotyczące tej historii, jak i ogólnie mojego stylu pisania. Czekam na waszą opinię z niecierpliwością.
Data opublikowania: 29 sierpnia 2018 23:34
~Dreamsy
CZYTASZ
Wyjątkowa /The maze runner ff
FanfictionWydarzenia dzieją się kilka miesięcy przed przybyciem Thomasa do Strefy. Główną bohaterką tej historii jest Brittany, która posiada więcej sekretów niż mogłoby się wydawać. Nie zdradzam niczego więcej, bo chcę was zachęcić do czytania. Kopiowan...