Krążyłam po pokoju. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, bo roznosiły mnie emocje. To, co wydarzyło się na bankiecie, było dla mnie niepojęte. Nie rozumiałam, po co ta cała szopka. Czemu to miało służyć? Chodziłam tak już od dobrych paru minut. W końcu przystanęłam. Spojrzałam za okno i nie zastanawiając się za wiele przekroczyłam próg balkonu. Natychmiast poczułam lodowate powietrze na odsłoniętych ramionach i nogach. Płatki śniegu wirowały wokół mnie, a każdy, który zetknął się z moją ciepłą skórą, po chwili się roztapiał.
Musiałam wrócić do pokoju, bo było mi naprawdę zimno. Strzepałam śnieg z ubrania i włosów. Ten krótki pobyt na świeżym powietrzu pomógł mi trochę w uspokojeniu się i otrzeźwieniu. Ponieważ nie miałam nic do roboty, zaczęłam się zastanawiać, co będę robić przez resztę dnia. Miałam kilka opcji, aczkolwiek za wiele to ich nie było. Mogłam pójść do biblioteki i zaszyć się tam. Drugą moją możliwością było zrobienie sobie spaceru po ogrodzie, a trzecią siedzenie w pokoju przed telewizorem.
Nie miałam ochoty na czytanie, a w telewizji nie spodziewałam się znaleźć niczego ciekawego, więc został mi spacer. Stwierdziłam, że warto by się przebrać w coś cieplejszego. Wzięłam pierwsze lepsze spodnie, jakiś sweter, płaszcz i ciepłe buty. Chwilę się wahałam, ale w końcu postanowiłam wziąć też czapkę, szalik i rękawiczki.
Wyszłam z pokoju i poszłam do drzwi frontowych. Spotkałam tam tego samego wampira, co zawsze. Byłam przygotowana do odpowiedzi na jego pytania. Jednak wbrew moim oczekiwaniom mężczyzna o nic nie pytał, tylko mnie obserwował. Lekko zdziwiona przeszłam obok niego i już po chwili znów byłam poza budynkiem.
Chłodne powietrze i płatki śniegu uderzyły mnie w twarz. Odruchowo zmrużyłam powieki. Skierowałam się do ogrodu, zaczęłam zagłębiać się w jego labiryncie. Pamiętałam, że ostatnim razem, jak tu byłam, znalazłam miejsce, które bardzo mi się spodobało. Próbowałam je znaleźć, ale miałam z tym duży problem, ponieważ moja orientacja w terenie nigdy nie była najlepsza. Dość długo zajęło mi znalezienie się w odpowiednim zakątku. Był on daleko od wejścia do ogrodu. Znajdował się tu niewielki stawik, który o tej porze roku zamarzł. Dookoła niego rozpościerały się zastygnięte krzewy i szuwary. Drzewa kłaniały się ku jego gładkiej tafli. Na przeciwległym brzegu stała ławka. Żeby się do niej dostać, musiałam przejść przez niewielki mostek z drewna.
Skierowałam się ku ławce, w całości przysypanej białym puchem. Musiałam go trochę odgarnąć, żeby móc usiąść. Rozejrzałam się dookoła. Wszystko, co mnie otaczało, było białe lub srebrne. Na niebie sunęło sporo chmur, ukrywających księżyc. Jedynym źródłem światła były lampy znajdujące się w pobliżu. Były one jednak wystarczające, bym mogła widzieć wszystkie detale otaczających mnie przedmiotów.
Nagle usłyszałam skrzypienie śniegu. Dopiero po chwili zorientowałam się, że są to czyjeś zbliżające się kroki. Odwróciłam głowę w kierunku, z którego dochodził hałas. Zza zarośli wyłoniła się kobieca sylwetka. Kilka sekund zajęło mi rozpoznanie w niej Mizumi. Kiedy dziewczyna zauważyła mnie, przystanęła.
- Wybacz, nie chciałam przeszkadzać - powiedziała dość beznamiętnie i odwróciła się.
- Nie przeszkadzasz - zdążyłam powiedzieć za nim odeszła. - Jeśli chcesz, to możesz usiąść ze mną - strzepnęłam śnieg obok mnie.
- Dziękuję - dziewczyna usiadła. Ponieważ cisza przedłużała się po stanowiłam jakoś zagadać.
- Lubisz tu przychodzić?
- Tak.
- Jest tu bardzo ładnie i spokojnie.
- To prawda - dziewczyna przez cały czas wpatrywała się w wodę.

CZYTASZ
Przyboczna służąca
UpířiKin Cruise, Zwyczajna dziewczyna trafia do zamku, gdzie mieszka wiele wampirów. Nie wiedzieć czemu jeden z nich imieniem Kayt wybrał ją, by była jego przyboczna służącą. Dziewczyna za wszelką cenę chce dowiedzieć, się dlaczego została wyznaczona do...