Siedziałam w salonie pogrążona we własnych myślach. Układałam każdy możliwy scenariusz. No, może jednak tylko te złe. Już wiedziałam, że powrót do Polski nie będzie taki łatwy. Dlaczego zawsze jak wszystko zaczyna się układać musi szybko się popsuć? Czemu tak jest?
Nawet nie wiem ile tak siedziałam. W końcu jednak się ocknęłam i poszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kilka kanapek i szybko zjadłam. Następnie postanowiłam, że się przejdę. Wzięłam telefon i słuchawki. Przygotowałam się do wyjścia. Po jakichś pięciu minutach wyszłam wcześniej zamykając drzwi na klucz. Szłam powoli ulicami miasta. W słuchawkach leciały losowe piosenki Sabatonu i od czasu do czasu Skillet'u. Będzie mi brakować tego miasta. Może i jestem tu dosyć krótko, ale zdążyłam się przywiązać. Miami. Moje miasto. Po kilku piosenkach dotarłam do parku. Doszłam do końca i znalazłam ławkę w cieniu. Usiadłam i weszłam na Facebook'a. Wyskoczył mi post Stuu, w którym pisał czy może jakiś z jego fanów lub fanek może go oprowadzić po Miami. Nie pisał czemu tu jest, tylko, że potrzebuje przewodnika. Zajrzałam w komentarze. Wszyscy w Polsce. Chwilę się zastanawiałam, w końcu napisałam, że ja mogę mu pokazać gdzie co jest. Od razu dostałam odpowiedź. Okazało się, że jest przy wejściu do parku, w którym aktualnie jestem. Wstałam i wyruszyłam w drogę. Po kilku minutach zobaczyłam bruneta. Stał tyłem do mnie i z kimś rozmawiał przez telefon. Po chwili włożył komórkę do kieszeni i zaczął się rozglądać. Wtedy postanowiłam do niego podejść. Od razu się przywitał:-Cześć, to Ty masz mnie oprowadzić?
-Tak, ja. Jestem Katty Rips.
-Stuart Burton. Miło poznać.
-No to idziemy?
-Pewnie. Jak długo tu mieszkasz?
-Ze dwa lata.
-A jeśli można wiedzieć to gdzie wcześniej mieszkałaś?
-Jesteś bardzo ciekawski. W Polsce.
-O, tam jest super! Dlaczego wyjechałaś?
-Miałam kilka problemów, takich poważnych, więc musiałam wyjechać. Tyle. Zdarza się.
-Rozumiem, też momentami nie miałem łatwo.
-Jeszcze nic o mnie nie wiesz. Za to ja wiem sporo o tobie. Nie miałeś tak źle jak ja.
-Oooo-nagle mnie przytulił. Poczułam jego ciepło. Nie chciał mnie puścić. Staliśmy tak kilka minut. W końcu wypuścił mnie ze swoich objęć. Nigdy nikt obcy mnie nie przytulił. Zwłaszcza po tak krótkiej rozmowie... spojrzałam na wyświetlacz w telefonie. Dochodziła już dziesiąta. Nie zobaczyliśmy za wiele, bo byliśmy skupieni na sobie. A właściwie to on na mnie. Moje rozmyślania przerwał głos Stuu:
-Halo, jesteś tam?-zapytał machając mi ręką przed twarzą.
-Tak... zamyśliłam się. To gdzie chcesz iść?
-Szczerze mówiąc nie wiem. Może... znasz jakieś fajne miejsce?
-Znam, a tak w ogóle po co tu przyjechałeś?
-Muszę trochę odpocząć. Zostaje tu max tydzień i wracam do Polski. A Ty? Planujesz tam kiedyś wrócić?
-Możliwe, że za kilka dni... mam coś ważnego do załatwienia.
-A można zapytać co to takiego?
-Nie można.-uśmiechnęłam się.
-Ej, ja Ci powiedziałem.-zrobił minę szczeniaczka. Jak słodko wyglądał. Chwila, skup się dopiero się poznaliście!
-Powiem tylko: rodzinne sprawy.
-Aha.
-Aha-przedrzeźniałam go. I tak rozpoczęłam wojnę.
CZYTASZ
F&F: Inna wersja MOCNA KOREKTA
FanfictionUWAGA! Rozpoczęłam dość mocną korektę, nie wiem kiedy się zakończy. Każdy, kto ma tę książkę w bibliotece może się spodziewać powiadomień o aktualizacji rozdziałów! Młoda Jenny ściga się na nielegalnych wyścigach. Poznaje FastFamily i wplątuje się w...