W nocy przyśniło mi się coś bardzo dziwnego. Tak dziwnego, że gdy rano się obudziłam to było mi wstyd.
Mianowicie przyśnił mi się James. Ale to nie to było najdziwniejsze tylko to co razem w tym śnie robiliśmy.
Śniło mi się, że jechalam z Jamesem na zakupy samochodem, ale pojechaliśmy nad polane. I James mnie pocałował namiętnie i razem na tylnim siedzeniu się kochalismy dlugo ostro, ale zarazem namiętnie. Jego usta były delikatne a jego ruchy głębokie, jego dotyk delikatny jak musniecie motyla. Nie mogę powiedzieć, że mi się ten sen nie podobał, bo wręcz przeciwnie podniecil mnie bardzo. Postanowiłam wstać z łóżka i juz nie marzyć.
Zeszlam na dół, chciałam iść do łazienki. Byłam zaspana, otworzyłam drzwi i zobaczyłam Jamesa jak bierze prysznic. Był odwrócony do mnie tyłem. Widziałam jego wysportowana sylwetkę. Nie wiem ile tam stałam, ale jak chciałam wyjść było za późno. Zauważył mnie.
- Cholera - zamruczalam.
- Marlene, co Ty tu robisz?
- Ja? Ja tylko chciałam wziąć kąpiel. Przepraszam, już wychodzę. - Wybieglam z łazienki jak najszybciej. Poszłam do kuchni zjadłam śniadanie, wyszłam z domu i poszłam do szkoły. Nie wiedziałam co się ze mną dzieję. Całą drogę do szkoły myślałam o tym co się stało. Bo jego ciało kusilo mnie tak samo jak we śnie, ale przecież nie mogłam tak myśleć, po prostu mi nie wolno mimo tego, że mnie pociąga.