Challenge

1.3K 116 18
                                    


W większości szkół, na długą przerwę, uczniowie chodzą na stołówkę, aby zakupić, zrobione przez szkolne kucharki, kanapki i skonsumować je przy przeznaczonych do tego stolikach. Jednak w Konoha School uczniowie mieli nie raz o wiele ciekawsze zajęcia, zaprzątające ich głowy, niż taka błahostka jak pożywienie. Dość często, a wręcz zadziwiająco często, jak na tak prestiżową placówkę, uczniowie wychodzili na dziedziniec i przyglądali się przepychankom słownym dwóch najpopularniejszych chłopaków w całej szkole. Od niepamiętnych czasów byli oni największymi wrogami, a zarazem najlepszymi przyjaciółmi. Ta dosyć specyficzna mieszanka dostarczała, innym osobom uczęszczającym z nimi do szkoły, wiele rozrywki. Chociaż obaj wiedzieli o sobie niemal wszystko, każdy brudny sekret drugiego, nigdy nie wykorzystywali tych informacji w swojej codziennej rywalizacji. To była jedna z najważniejszych zasad ich niepisanego kodeksu. Obaj byli sportowcami i nienawidzili nieczystych zagrań, więc trzymali się tejże reguły.
Tego popołudnia, jak niemalże codziennie, chłopcy kłócili się ze sobą na dziedzińcu szkoły, otoczeni przez zgraję zainteresowanych tym uczniów.
– Co powiedziałeś, Draniu?!- krzyknął wściekły, niebieskooki blondyn.
Jego duże oczy, przyćmiewające barwą kolory nieba i oceanów, były niezwykle ekspresyjne, przez co można było z nich bez trudu odczytywać emocje targające osiemnastolatkiem.
– Głuchy jesteś, Młotku? Powiedziałem, że nigdy byś ze mną nie wygrał w meczu jeden na jednego- odparł beznamiętnie jego przeciwnik.
Był bladym brunetem o czarnych, patrzących na wszystko obojętnym wzrokiem, oczach i arystokratycznych rysach przystojnej twarzy. Z jego postawy aż biła pewność siebie.
– Wygrałbym!- wykrzyknął blondyn.- Jestem o wiele lepszym zawodnikiem niż ty, Sasuke!
– Nie wydaje mi się- odpowiedział chłodno. Po chwili na jego pełne wargi wkradł się kpiący uśmieszek.- Jeśli w rzeczywistości byłbyś lepszy, to nie ja byłbym teraz kapitanem.
– Jesteś kapitanem tylko dlatego, że Kakashi cię lubi! Gdyby nie to, to ja bym cię z łatwością wygryzł!
– Chyba śnisz, Uzumaki! Jestem lepszy i pogódź się z tym w końcu!- prychnął brunet. Jak ten blond włosy Młotek miał czelność podważyć jego reputację świetnego gracza? W końcu był Uchiha, a Uchiha są zawsze najlepsi!
– Mogę ci udowodnić, że to ja jestem lepszy!- zaproponował Naruto.- Załóżmy się. Zagramy mecz jeden na jednego i to rozstrzygnie kto tu jest mistrzem, Draniu!
– Dobrze- zgodził się.- A więc jutro po zajęciach cię zniszczę! A ten kto przegra...- podszedł do niego i wyszeptał blondynowi na ucho co będzie musiał zrobić nieszczęśliwy przegrany. Naruto gwałtownie się zarumienił, patrząc na niewzruszonego bruneta z niedowierzaniem.
– Chyba nie stchórzysz, prawda?- głos Sasuke ociekał kpiną, a sam chłopak patrzył na przyjaciela wyzywająco.
– Nie jestem tchórzem, do cholery!- krzyczał wyprowadzony z równowagi blondyn. Dyszał wściekle, patrząc na swego przeciwnika.- Jutro po zajęciach!- powiedział, patrząc wprost w te beznamiętne, czarne tęczówki. Uznał ich sprzeczkę za zakończoną na dziś w momencie kiedy rozległ się dźwięk dzwonka, obwieszczający koniec przerwy i wzywający do udania się do klas. Naruto ruszył, nadal zły, w stronę budynku szkoły, odprowadzany kpiącym spojrzeniem onyksowych oczu bruneta.
Dalsze lekcje toczyły się zwykłym, nudnym rytmem. Tego dnia chłopcy, ku uciesze wszystkich nauczycieli, nie wszczynali już więcej nowych awantur. Myśli każdego z nich skupione były na jutrzejszym pojedynku. Obaj byli zdeterminowani, aby wygrać i udowodnić wszystkim, który z nich jest najlepszy. Każdy z nich miał rzeszę fanów i fanek, którzy obstawiali zwycięstwo jednego bądź drugiego.
Chłopcy siedzieli właśnie znudzeni na ostatniej lekcji- biologii. Sasuke swoim zwyczajem siedział cicho, ignorując wszystkich i patrząc, nic niewyrażającym wzrokiem, na widok za oknem. Jego koledze z ławki Suigetsu nie przeszkadzało ciche usposobienie Uchihy.
Naruto, jak to on, nie zwracał zbytniej uwagi na wykład prowadzony przez nauczyciela. Za to zagadywał swojego przyjaciela z ławki- Kibe. Obaj rozmawiali pół szeptem i co chwila śmiali się cicho, przez co nauczyciel niejednokrotnie musiał zwracać im uwagę za niestosowne zachowanie. Cała klasa niecierpliwie czekała na upragniony dźwięk, ostatniego tego dnia dzwonka, obwieszczającego koniec lekcji. Gdy w końcu rozbrzmiał tak wyczekiwany dźwięk, wszyscy uczniowie zaczęli chaotycznie wrzucać swoje książki do plecaków i wesoło rozmawiając wychodzili z klas na korytarz.
– Ej, Naru! Chyba dokopiesz jutro naszemu, szanownemu kapitanowi, nie?- zawołał prześmiewczo Kiba.
– No jasne! Dam mu taki wycisk, że odszczeka wszystko, to co powiedział!
– Nie wydaje mi się- wtrącił spokojnie Sasuke, patrząc na nich z góry.
– Jutro sam zobaczysz!- wykrzyknął pewny siebie blondyn, nie przejmując się, że zwracają na siebie coraz większą uwagę. Kiba tylko energicznie pokiwał głową w geście wyrażającym, że się całkowicie zgadza.
– Mhmm...- przytaknął, z kpiącym uśmieszkiem, brunet.- Jeszcze zobaczymy!
– Zetrę ci ten kpiący uśmieszek z tej twojej przystojnej twarzyczki!
– Miło, że uważasz mnie za przystojnego- szepnął mu wprost do ucha, kiedy przechodził obok blondyna.
Po plecach niebieskookiego przeszedł przyjemny dreszcz. Nie zastanawiał się jednak nad tym uczuciem, bo znał je z doświadczenia aż za dobrze. Uśmiechnął się tylko do przyjaciela i nic nie odpowiedział.
– Idziesz, Młotku?
-Emm... Tak, tak!- wykrzyknął i wyszczerzył się jeszcze szerzej, o ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Szybko pożegnał się z Kibą i resztą klasy, po czym podążył za Uchihą w kierunku wyjścia z budynku masowych tortur (czyt. szkoły).
Była końcówka lata, więc słońce nadal mocno przygrzewało. Naruto swoim zwyczajem założył ręce za głowę i szedł przed siebie z twarzą wystawioną do słońca. Brunet obserwował go kątem oka. Obaj pogrążeni byli w milczeniu. Dla Sasuke było to jak najbardziej normalne, ale Uzumaki znany był ze swojej gadatliwości i wszyscy wiedzieli, że ten chłopak nie potrafi wysiedzieć cicho, więc takie milczenie z jego strony było niezwykle rzadkim zjawiskiem i Uchiha powoli zaczynał się zastanawiać co mu się stało.
– O czym myślisz, Młotku?- zapytał, jak zwykle bardzo uprzejmie, brunet.
– O tym jak ci jutro skopie dupsko i o twojej, pewnie przekomicznej, minie kiedy już się okaże, że to ja jestem najlepszy!- wykrzyknął entuzjastycznie chłopak, uśmiechając się.
– Akurat- prychnął.- Jedynym wygranym będę ja!- powiedział pewny swych umiejętności i uśmiechnął się kpiąco.
Blondyn strasznie nie lubił tego wyrazu twarzy u Uchihy. W takich chwilach przypominał mu rozpieszczone książątko. Chociaż Uzumaki dobrze wiedział, że on taki nie jest, to niejednokrotnie wytykał mu takie zachowanie, co zazwyczaj kończyło się cichymi dniami ze strony onyksowookiego. To może nie byłoby niczym nadzwyczajnym, gdyby nie to, że Uchiha dodatkowo unikał go. To utwierdzało blondyna w swoich przekonaniach.
– Chciałbyś, Draniu!- fuknął na niego i przyśpieszył kroku. Głupi Uchiha zawsze musiał udowadniać wszystkim, że jest lepszy od innych. pomyślał Naruto.
– Ej! No chyba się nie obraziłeś? Uzumaki, nie bądź dzieckiem!- krzyknął, za nim rozbawiony, czarnowłosy.
Blondyn nie zareagował, więc czarnooki skierował się w stronę swojego domu. Po dziesięciominutowym spacerze dotarł do siebie. Na podjeździe stał zaparkowany granatowy, sportowy samochód, co oznaczało, że jego brat skończył już swoje zajęcia i był teraz w domu. Osiemnastolatek wszedł do kuchni, gdzie zastał Itachiego gotującego jakąś, wspaniale pachnącą potrawę.
– O! Cześć brat!- zawołał starszy, jak tylko zorientował się, że jego młodszy braciszek wszedł do kuchni.
– Taaa, cześć. Jak było na uczelni?
– Wiesz, to był bardzo udany dzień- powiedział, zerkając na niego przez ramię. Sasuke właśnie usiadł przy stole, uprzednio wyjmując z lodówki puszkę coli. Pociągnął solidnego łyka z puszki i spojrzał na długowłosego bruneta, który był jego prawie identyczną kopią, tyle że starszą. Obaj mieli arystokratyczne rysy twarzy, ciemne włosy oraz oczy i byli niesamowicie pewni siebie. Obaj zawsze dostawali to czego chcieli. Młodszy Uchiha domyślał się co jest powodem tak radosnego nastroju jego anikiego.
– Czyżbyś w końcu poderwał tego, twojego wymarzonego brunecika?- uśmiechnął się domyślnie.- Jak mu tam było? Neji?
– Tak, Neji, ale to nie jest jakiś tam zwykły chłopak! On jest wyjątkowy!- oburzył się starszy Uchiha.- Poza tym, powinieneś to wiedzieć. W końcu chodzicie razem do klasy.- dodał z przekąsem.
– Ach! Więc to pewnie z twojej winy zniknął na ostatnie dwie godziny?- uśmiechnął się domyślnie.
– Ty już sobie lepiej nic nie wyobrażaj w tej swojej, czarnej łepetynie. Byliśmy tylko na obiedzie, zboczeńcu!
– Jaka szkoda- powiedział z udawanym żalem młodszy chłopak.- Jestem pewien, że mogliście lepiej spożytkować ten czas- zakpił.
– Głodnemu chleb na myśli- odszczekał się Itachi.
– Dobra, skończ już- mruknął zdenerwowany Sasuke.
– Nie spinaj się, brat!- zaśmiał się.- Czekaj, czekaj!- powiedział, unosząc palec do góry.- Czyżbyś nadal nie powiedział mu co do niego czujesz?
– Nie- burknął tylko.
– Mój biedny, sfrustrowany, młodszy braciszek- zachichotał starszy Uchiha, głaszcząc brata po głowie.
– Nie jestem sfrustrowany!- warknął na Itachiego, strącając jego rękę ze swoich włosów. Debil zepsuł mu fryzurę!
Gwałtownie wstał z krzesła i wyszedł z kuchni, odprowadzony przez donośny śmiech swojego denerwującego brata. Zazgrzytał zębami, wchodząc do swojego pokoju. Rzucił się na swoje duże, dwuosobowe łóżko i zakładając słuchawki na uszy, odpłynął do swojego świata muzyki. Nim się zorientował, zapadł w spokojny sen.

ChallengeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz