Rozdzał 3.

228 18 9
                                    



Czekałem właśnie w biurze mojego menagera, który chciał omówić ze mną szczegóły mojego jutrzejszego wywiadu w radiu. Siedziałem spokojnie patrząc za okno jak deszcz powoli spływa po szybie tworząc rożnego rodzaju linie. Moja mama zawsze mówiła, że jak krople deszczu to są łzy aniołów. Lubiłem obserwować to co dzieje się wokół mnie. Często się tym inspirowałem. Lecz nie tym razem.

Po chwili do pomieszczenia wszedł niewysoki brunet. Zdjął szybko płaszcz, odwieszając go po czym zajął miejsce na przeciwko mnie. Znałem to spojrzenie. Juz wiedziałem czego chce.

- Nie mam jej jeszcze. - odezwałem się w końcu.

- Louis. - westchnął. - Nie masz dużo czasu. Wykorzystaj wolne które masz teraz. Zapowiada się że jeszcze jakiś czas tu zostaniemy.

- Okej.

Razem z Chrisem ustaliliśmy jeszcze pare spraw i godzinę pózniej byłem już wolny. Pogoda już się uspokoiła więc postanowiłem nie wracać od razu do hotelu tylko tylko przejść się.

Krocząc powoli alejką, usłyszałem cichy głos za sobą.

- Em... Przepraszam? - odwróciłem sie i moim oczą ukazała się niewielka brunetka. - Louis? Ohh... Hej... Ja jestem fanką i...

- Spokojnie. - chwyciłem ją za rękę, aby trochę uspokoić. - Nie masz się czym stresować.

- Ale ty jesteś slawny i ...

- A czy sława czyni mnie kimś innym niż człowiekiem? - zapytałem lekko unosząc brwi.

Chyba zrozumiała co chciałem jej przekazać, bo pózniej wydawała się bardziej rozluźniona. Zrobiła sobie ze mną zdj i chwile porozmawiała bo znowu zaczynało grzmieć a ja nie chciałem być mokry, więc pożegnałem się i ruszyłem w stronę hotelu.

Droga minęła mi dość szybko. Gdy znajdowałem się juz na dobrej ulicy przypadkiem na kogoś wpadłem. Bulki które niósł mężczyzna na szczęście nie wysypały się. Ma się to szczęście.

- Przepraszam. - mruknąłem cicho a chłopka podniósł na mnie wzrok a zdziwiłem się. - Harry?

- O witaj Lewisie. - odpowiedział spokojnym głosem.

- Ja nie chciałem. - zacząłem się tłumaczyć ale w końcu westchnąłem. - Przepraszam.

- Nic się nie stało naprawdę ale trochę się spieszę. - odpowiedział swoim wciąż spokojnym głosem.

- A dokąd się wybierasz.

- Idę odwiedzić sierociniec.

Nie powiem trochę mnie zaskoczył. Chłopak który nawet nie skończył szkoły, pracuje w piekarni a po godzinach odwiedza dzieci? Ok tu było coś nie tak.

- Może pójdziesz ze mną? - zaproponował, a ja chwilę się zawahałem, ale w końcu przytaknąłem.

Szliśmy chwilę w ciszy aż w końcu stwierdziłem że należy mi się odpowiedz na pytania.

- Harry czemu to robisz? - zacząłem machać niepodanie rekami. - To wszystko.

- Ehh... To długa historia kiedyś ci opowiem.

Czyli nici z odpowiedzi. Westchnąłem i wróciłem myślami do piosenki. Bałem się ze nic nie wymyślę. Ale w najgorszym wypadku zadzwonię do Justina może mi pomoże coś wymyślić.

- Płakałeś kiedyś, bo myślałeś że zmarnowałeś swoje życie? - odezwał się cicho chłopak.

Zastanowiłem się kiedyś. Czy połamałem z takiego powodu? Nie. Moje życie buło strzałem w dziesiątke. Wygraną na loterii. Nie. Zdecydowanie go nie zmarnowałem.

- Nie. A ty?

Chłopak tylko spojrzał mi w oczy, które zaszły łzami. Na ten widok moje serce podskoczyło do gardła a mi samemu chciało się płakać. Podszedłem do chłopaka i przytuliłem go. Nie wiedziałem co mogę więcej zrobić.


Ok zepsułam ten rozdział... Przepraszam że wczoraj nie było ale
to był zwariowany dzień :)

Real Angel • Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz