04.

3.4K 256 215
                                    

Obudził się wcześniej niż zwykle, jeszcze wtedy, kiedy Niall przekręcał się na drugi bok a niebo za oknem było szare. Na stołówce znalazł się przed wszystkimi, tuż po jej otwarciu i szybko zjadł swój posiłek, uciekając znów do swojego pokoju, gdzie zgarnął w locie swoją torbę i ruszył do pracy. Był tam pół godziny przed czasem, co zdarzało się rzadko (lub nigdy) i włożył swój uniform. Maggie, dziewczyna z zmiany próbowała zagadać go, ale zignorował jej radosne świergotanie, rozglądając się wokoło.

Boże, miał cholerne przeczucie, że dzisiaj się tu pojawi. I, ku swojemu zdumieniu, chciał się kolejny raz z nim zobaczyć. Ostatnim razem nie zdążył przyjrzeć się jego twarzy, nie zdążył nawet mrugnąć okiem, kiedy wyszedł. Zjawił się niespodziewanie niczym cień kolejny raz mącąc jego poukładane życie i wymknął się cichaczem. Harry chciał mieć pewność, że nie oszalał, ponieważ hej, przerwał wizyty u psychologa kilka miesięcy temu i wciąż mogły nastąpić różne komplikacje, takie jak halucynacje czy też nieumyślne wyobrażanie sobie swojego byłego przyłapującego cię na grze wstępnej z innym chłopakiem podczas pracy. No cóż.

- Maggie, mogłabyś na chwilę porobić za dwóch? - zapytał, uśmiechając się i wskazując głową kierunek zaplecza. Dłoń w ciasnej kieszeni spodni zacisnął na paczce papierosów, które zostawił kiedyś w tym miejscu.
Maggie, prosta dziewczyna z brązowymi oczami i aparatem na zębach skinęła głową w porozumieniu i poprawiła naklejkę ze swoim imieniem na uniformie roboczym. Harry szybkim krokiem wymaszerował z głównej sali kawiarni i otworzył tylne drzwi, zapalając papierosa. Skroń oparł o zimną ścianę budynku i chwilę tak stał nieruchomo, nie myśląc o niczym. Po prostu był i takimi momentami Harry lubił się rozkoszować.

- Chyba będzie padać. - usłyszał obok siebie i cóż, podskoczył przestraszony. Natychmiast w jego głowie zrodziła się myśl o przywoływaniu swojego byłego chłopaka w postaci iluzji w sytuacjach najmniej odpowiednich, ale to tylko był Kevin. Kevin, który w piątki dzielił z nim i Maggie zmianę.

- Dobrze cię widzieć, stary. - z trudem wypuścił powietrze i klepnął znajomego w ramię. Ofiarował mu jednego papierosa ze swojej paczki w ramach niemego podziękowania, ale Kevin nie palił. Przynajmniej tak utrzymywał.

Harry też nie palił. W czasie przeszłym, oczywiście, ponieważ aktualnie w prawej dłoni trzymał papierosa. Po prostu, kiedyś spróbował i przyniosło mu to pewne efekty, ulżenie od tłocznych myśli. Nie był uzależniony, uważał, że nie pozwoli sobie na coś takiego. Był zdania, że jeśli będzie na tyle silny, będzie potrafił kontrolować chęć sięgnięcia do kieszeni spodni. I tak też było; palił okazjonalnie lub wtedy, kiedy jego głowa pękała a z uszu wychodziły mu pojedyncze myśli.

*

Wracając autobusem na teren kampusu, oddychał szybko i płytko. Wszystko to, każda myśl, spojrzenie obcego chłopaka i każda chwila w pracy sprawiała, że wariował. Miał przeczucie i zawiodło go ono i Harry nie wiedział, czy jest z tego powodu szczęśliwy, czy zawiedziony. Czuł się jak na haju i nawet nie wiedział dlaczego był tak niepewny co do pojawienia się Louisa w Londynie. Kilka razy układał solidną listę argumentów za i przeciw, które świadczyły o tym, że tamtego wieczoru Louis był prawdziwy. Bo przecież widział go Troye, kiedy się obściskiwali. I Niall wiedział, że Louis studiował informatykę. Po prostu trudno mu było w to uwierzyć, ponieważ po tylu latach on zjawia się i znów sprawia, że Harry jest zdezorientowany.

Wysiadł na kolejnym przystanku i nawet nie zorientował się, że zrobił to za wcześnie. Był zaledwie kilka kilometrów od Starbucksa, w którym pracował i cóż, Harry wiedział, że następny autobus pojawi się za godzinę. To był piątek i ich kursy w weekendy ograniczały się do absolutnego minimum, nie patrząc na zabłąkanych studentów, którzy przypadkiem wysiedli na nie swoim przystanku.
Miał więc dwa wyjścia - iść pieszo do domu, co zajęłoby mu godzinę lub czekać i marznąć godzinę na przystanku. Z trudem powstrzymał jęknięcie i wsadził słuchawki do swoich uszu.

Hi! (Larry Stylinson)Where stories live. Discover now