II Rozdział 1

210 18 0
                                    

Weronika

Idę leśną ścieżką. Po bokach rozciąga się ciemny i tajemniczy las. Niestety.. ja to miejsce doskonale znam. Tutaj czułam się pewnie. Ale tę pewność zakłóciło coś dzisiaj. Coś co mogło się czaić wszędzie dookoła niej. Za drzewem, w rowie, w krzakach... Idąc rozmyślałam o swoich kłopotach. W lesie nocą jest bardzo ciemno, słychać szum liści oraz różne straszne odgłosy. Idąc słyszę szelest suchej ściółki leśnej i łamiących się pod butami suchych gałązek. W dali słychać pohukiwania sowy, wycie sfory wilków i różne straszne odgłosy dzikich zwierząt, które wydają mi się że czają się za każdym drzewem. Ogólnie nocą w lesie jest strasznie , bo nic nie widzimy, a każdy szelest i odgłos napędza nam strachu.. Cały czas idę przed siebie pełna strachu. Rozglądam się dookoła. Nie wiem co chcę tym osiągnąć.. Może przekonać się, że jestem bezpieczna? Że nic mi nie grozi? Jednak to nic mi nie daję. Osuwam się po drzewie w dół. Łzy zaczynają spływać kolejno jedna po drugiej po policzkach. W pewnym momencie słyszę sygnały karetek w oddali. Szybko wstaję i zaczynam biec w tamtym kierunku. Kiedy dochodzę na miejsce wypadku nie mogę uwierzyć własnym oczom. Cała droga jest zablokowana. Wszędzie stoją karetki, policja i dwie straże pożarne. Przedzieram się przez tłumy ludzi. Jednak to co widzę zwala mnie całkowicie z nóg. W tym wypadku brali udział moi przyjaciele. Wszyscy zginęli na miejscu. Odwracam się na pięcie i ponownie biegnę do lasu. Oczy mam całe zaszklone i nic nie widzę. Dlaczego? Jak to się stało?  W mojej głowie roiło się mnóstwo pytań.  Nagle wpadam na coś, a raczej na kogoś. Podnoszę głowę, ale zaraz tego żałuję. Moim oczom ukazują się wisielce. Jak długo biegłam? To nie dzieję się naprawdę. Najgorszy dzień w moim życiu! W pewnym momencie zauważam, że trupy ożywają i zaczynają iść w moją stronę powtarzając cały czas jedno zdanie: ''Ty będziesz następna. Tym razem nam nie uciekniesz''. 

- Zostawcie mnie! - zaczynam krzyczeć, a następnie czuję tylko twarde lądowanie na podłodze 

Tomek

Słyszę jakieś krzyki dochodzące z pokoju Weroniki. Bez chwili zastanowienia biegnę na górę i szarpnięciem otwieram drzwi. Dziewczyna rzuca się po całym łóżku i cały czas w kółko powtarza ''Zostawcie mnie!'', a następnie spada na podłogę po czym się budzi. Od razu do niej podchodzę, siadam obok i przytulam.

- T...Tomek.. Prz.. Przepraszam - próbuję wypowiedzieć, jednak mówi ledwo słyszalnie i strasznie się jąka. Przez chwilę ją jeszcze przytulam do siebie, głaskam po głowie i próbuję uspokoić. 

- Weronika.. - biorę jej twarz w ręce i teraz jest zmuszona do patrzenia mi w oczy - Młoda posłuchaj. Byłem, jestem i zawsze będę przy tobie, nie ważne co by się działo wokół. Możesz na mnie liczyć w... - nie daje mi dokończyć 

- Tomek ile to jeszcze będzie trwać?! Znowu miałam ten koszmar! Co ja takiego zrobiłam?! Ja się boję zasnąć rozumiesz? Ten strach, że znowu przyśni mi się to albo nawet coś gorszego. Ja już dłużej tego nie wytrzymam! Dlaczego te koszmary mnie tak muszą męczyć?! - wykrzykuję. Przez ten cały czas patrzy mi się prosto w moje ślepia jak i również wybucha ponownie niekontrolowanym płaczem.

Ten widok mnie zabija od środka. Dlaczego w pewnym sensie mam poczucie, że to wszystko to moja wina? Czym Weronika zasłużyła sobie na takie coś? Gdybym tylko mógł na to jakoś wpłynąć.. Nie mogę patrzeć na to jak ona cierpi.                                                                                                                                             Trzy godziny później ze względu na to, że była dzisiaj sobota i cały dzień padał deszcz postanowiłem zrobić maraton filmowy z naszą paczką. Tak naprawdę to chciałem jakoś poprawić humor siostrze. Cały czas chodzi przybita i odzywa się tylko gdy ktoś się jej o coś pyta. Co w jej przypadku jest bardzo dziwne, ponieważ ona należy do rodzaju ludzi rozgadanych. Justyna wpadnie za godzinę, natomiast Piotrek bardziej pod wieczór, czyli za około trzy godziny, bo ma podobno jeszcze ważne sprawy do załatwienia. 

- Mówiłam ci już, że nie mam na nic ochoty - zwraca się do mnie Weronika, po czym kieruję się do kuchni - zamówimy pizze? 

- Jak Justyna przyjdzie to idziemy na zakupy. Zaufaj mi. Będzie dobrze - w tym momencie rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Wstałem i poszedłem otworzyć. Jak się okazało było to moja dziewczyna - Weronika to my wychodzimy. Wrócimy za niedługo! - krzyczę po czym trzaskam drzwiami - Dziękuję, że się zgodziłaś na ten pomysł - po chwili zwracam się do Justyny - Ja już nie wiem co mam robić.. Zamiast coraz lepiej jest coraz gorzej. Na początku miałem nadzieję, że to tylko jednorazowe i jej przejdzie. Byłem w błędzie..

- Nie możesz się obwiniać. Wiesz.. Ja myślę, że to wszystko, a przynajmniej większość jest spowodowane wyjazdem Adama. A tak w ogóle to powiedziałeś jej w końcu prawdę? - pyta, po czym spuszczam głowę w dół i milczę - Ehh.. Tak myślałam. Ale wiesz, że to i tak prędzej czy później wyjdzie na jaw? Moim zdaniem powinieneś zrobić to już dawno temu - uważnie wsłuchuję się w jej słowa i wiem na pewno jedno. Ma rację.

Siedzimy już wszyscy na kanapie. Wszyscy poza Piotrkiem. Tak właściwie to powinien być już jakieś pół godziny temu. Weronika poszła zrobić do kuchni popcorn, a ja z Justyną przygotowujemy resztę rzeczy do maratonu. Mam nadzieję, że przynajmniej to w jakimś stopniu poprawi jej humor.

- Pójdę otworzyć! - krzyczy Weronika, kiedy słychać pukanie do drzwi - No nareszcie jesteś! Idź do salonu, a ja zaraz do was dołączę 

***

Siedzimy już od dwóch godzin i wlepiamy swój wzrok w telewizję. Weronika dalej zachowuję się tak jak rano. Już mam się poddać, kiedy wpada mi do głowy kolejny pomysł. Zrywam się z kanapy i staję przed resztą osób, zasłaniając im tym samym ekran. Jednak nie jestem do końca przekonany czy ten pomysł wypali. Raz kozie śmierć - myślę, a następnie przedstawiam im swój pomysł 

- Genialny! Ja jestem za! - wyrywa się Justyna z uśmiechem od ucha do ucha - A wy co na to? - pyta resztę 

- W sumie czemu nie. Ale ostrzegam, że nie umiem śpiewać - odpowiada Piotrek po czym wszyscy zaczynają się śmiać.. No prawie wszyscy - To jak zaczynamy? Wera proszę zgódź się. Zobaczysz, że będzie fajnie. Musisz się rozluźnić. Nie myśl o tym przez co się smucisz i nie możesz normalnie funkcjonować. Nie masz co się zamartwiać na zapas. Bądź tu i teraz. Z nami - usta ze zdziwienia mi się otworzyły. Wow.. Jego przemowa.. Nie znałem go od tej strony. Widać, że bardzo mu zależy na Weronice. Po dłuższych namowach dziewczyna się wreszcie zgadza. Najpierw gramy w kalambury, przy czym jest wiele śmiechu. Nawet siostrze od czasu do czasu kąciki ust wędrują do góry. Chyba mój pomysł powoli zaczyna działać. Następnie w co gramy to karaoke. Z jednej strony był to dobry pomysł, ponieważ jest to świetna zabawa i można się przy tym naprawdę fajnie pobawić, ale z drugiej nie za bardzo, bo ja i Piotrek nie umiemy śpiewać. Także no.. Możecie sobie wyobrazić jak to wyglądało. Dzięki temu było jeszcze więcej zabawy. Na końcu postanowiliśmy jeszcze zagrać w twistera. Niektóre pozy były tak zabawne, że nie mogąc się powstrzymać musiałem zrobić zdjęcia. Teraz mamy upamiętnione co nasza paczka wyrabia po trzeciej w nocy. 

________________________

Mamy kolejny rozdział! Przepraszam, że musicie tak długo czekać, ale nie za bardzo mam teraz kiedy je pisać i ostatnio też uleciała mi z głowy wena :/ Co sądzicie o tym rozdziale?:* 


Zazdrość, Przyjaźń, Miłość (1&2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz