ROZDZIAŁ 13 - Księżniczka i pingwinek

230 22 2
                                    

*BAEKHYUN*
Obudziły mnie dziwne odgłosy dochodzące z dołu. Nie martwiłem się tym zbytnio, ale gdy ujrzałem Chanyeola leżącego obok mnie serce zaczęło mi walić jak młot. Do wyjścia mam jeszcze sporo czasu. Zajęcia zaczynają mi się o 9.00 jest 7.00, a Channie ma na 12.00..zazdroszcze. Wstałem powoli. Gdy chciałem już wychodzić zdałem sobie sprawę, że potrzebuje broni. Tak..ale..co by tu..na szafce zobaczyłem latarkę. Zawsze coś. Sięgnąłem po przedmiot i wyszedłem z pokoju. Powolnym krokiem zacząłem schodzić po schodach. Gdy znalazłem się na dole ktoś staną przede mną. Oboje krzyknęliśmy. Machnąłem latarką w jego stronę.. Nie trafiłem..boże Baekhyun już byś nie żył..
-Co..co ty tu robisz?
-Pukałem, ale nikt nie otwierał..czy ty tu mieszkasz?
-Od jakiegoś czasu..-D.O przeczesał mnie wzrokiem. Nie wyglądał na zadowolonego..
-Gdzie Chanyeol?
-Śpi.- Po patrzyłem w podłogę. Kyungsoo nie przestawał na mnie patrzeć. Było to dla mnie strasznie nie komfortowe.
-To, ja już pójdę.-gdy D.O się oddalał odezwało się moje dobre serce..czasem mam ochotę je sobie wyrwać..
-Czekaj..może poczekaj tutaj. Napijesz się czegoś, a Chanyeol i tak zaraz wstanie.-D.O nie wydał z siebie ani słowa i tylko usiadł przy stole.
-Kawy?
-Nie lubię. Herbaty.-zacząłem robić napój dla chłopaka. Nagle po schodach zaczął schodzić Channie. Na ustach Kyngsoo zawidniał uśmiech.
-No. W końcu. Co tak długo spałeś?
-Ah, wiesz. Uczyłem się dość długo.-a ją co powietrze?-a ty co?
-Pomyślałem, że wpadnę. Gdybym wiedział, że masz gościa..
-A weź przestań. Wiesz, że możesz tu wpadać kiedy chcesz.-OH przypomniało się o mnie. Chanyeol cmoknął mnie w policzek na co D.O zbladł.
-Ja.. Już będę leciał.
-Ale her..
-Przypomniało mi się, że muszę coś jeszcze załatwić. Pa. -Kyngsoo wyszedł jak torpeda. Najpierw herbata, a teraz nie..w ciąży jest, okres ma? Nienawidzi mnie? Czemu mi nie powie?
-Coś się stało? Pokłóciliście się?
-Nie..przyszedł tu, było wszystko Okej, a teraz..-westchnąłem.
-Ah daj spokój. Pewnie miał coś ważnego do zrobienia.-chłopak pocałował mnie co odwzajemniłem.
***
*D.O*
-"A może kawy.." bla bla bla.. Jaka gosposia.-mamrotałem pod nosem idąc przed siebie.- Aish..i co ja mam zrobić..
-Pingwinku!-Co? Kto? Pingwin na drodze? Gdzie?! Odwróciłem się, ujrzałem Kaia biegnącego w moją stronę.-Hej D.O.
-Hej. Ej gdzie ten pingwin? Kocham pingwiny!-zacząłem się rozglądać. W pewnej chwili Kai zaczął chichotać
-To ty.-uśmiechał się.
-Ja?-pingwin? Ja?
-Tak. Wyglądasz jak taki mały pingwinek.-nie przestawał się uśmiechać. Czy on sobie ze mnie żartuje?-chodź na lody.-zaczął mnie ciągnąć w stronę kawiarni. Niestety przegrałem. Zamiast rąk mam kluski..
***
Siedzieliśmy w kawiarni od 30 min. I jedliśmy lody w pucharkach. Z jednej strony było nawet miło, lecz z drugiej..miałem ochotę poleżeć sobie w domu zajadając się chipsami i oglądając jakieś komedie..w między czasie wciągać lody..
-(...)Jeśli nie chcesz bym cię tak nazywał to mi powiedz.
-Nie chce.
-Dobrze..Pingwinku.-czy on chce dostać łomot? Aish..kogo ją oszukuje..tymi kluchami to ja mogę wymachiwać dla zabawy.
-Aish..tyy..-patrzyłem na niego z wyrzutem.
-Oj no nie dąsaj się tak. Wynagrodzę ci to. Drugi pucharek lodów?-uśmiechał się nie spuszczając ze mnie wzroku.
-Nie.-wstałem i skierowałem się do wyjścia. Gdy byłem już na zewnątrz chłopak podbiegł do mnie i złapał za rękę.
-Puszczaj.
-Co tak nagle?
-Puszczaj albo pożałujesz.
-Kyungsoo..
-Puść!-chłopak zrobił o co poprosiłem..ta "poprosiłem". Zacząłem iść w stronę domu.
*KAI*
Nie rozumiałem nagłego zachowania Kyngsoo..kiedy ostatnio się spotkaliśmy było bardzo miło, a teraz..pomimo to zamierzam iść za nim. Dowiem się gdzie mieszka i będę miał pewność, że bezpiecznie dotrze do domu.
***
Szliśmy już dość długo. Pingwinek musi daleko mieszkać. Gdy przechodziliśmy obok ciemnej uliczki wyłoniło się z niej dwóch dresiarzy. Stanąłem by obserwować co się dzieje. Nagle zaczęli zaczepiać D.O. Mówić jaki to on ślicznotki i, że chętnie to by się zabawili z taką dziweczką. Nie wytrzymałem i odepchnąłem ich od chłopaka. Nieźle się wściekli bo od razu oberwałem w nos, a od drugiego w policzek. Wtedy zaczęła się bójka pełna krwi. Ale w końcu odpuścili gdy zorientowali się, że na lampie ulicznej zamontowana była kamera. Gdyby nie ona został bym pobity na śmierć.. W prawnej chwili poczułem jak coś, a raczej ktoś ściska mnie w talii. Syknąłem z bólu. Nie ukrywam, że byłem nieźle poobojany. Mimo tego przytuliłem lekko chłopaka.
-Już.. Dobrze.-jęknąłem cicho by nie dotarło to do chłopaka. Ale jednak..pingwinek ma dobry słuch i w mgnieniu oka spojrzał na mnie z troską.
-Dzię-dziękuje.-musiał się nieźle przestraszyć. Gdy zorientował się, że wciąż się do mnie przytula, oderwał się ode mnie i powiedział oschle, że mnie opatrzy. Weszliśmy do jego średniej wielkości domu. Był bardzo przytulny.
***
-Wszystko zrobione. Możesz już iść.
-Ah..tak.-z niechęcią wstałem z kanapy i zacząłem się ubierać.-uważaj na siebie.
-Mhm..-gdy byłem gotowy do wyjścia. Zbliżyłem się do niższego i złożyłem na jego policzku pocałunek, od razy wyszedłem. Że względu na to, że mógłbym zostać okrzyczany i siłą wywalony z mieszkania. Pomimo ciężkiego charakteru D.O..do końca zamierzam walczyć o jego względy.
***
*BAEKHYUN*
-Xiuuuu.
-Hm?
-Dlaczego?
-Bo babka na stołówce nie nosi siatki i non stop w moim ramen są kępki włosów. Dlatego mam wzdęcia..
-Nie to!-podniosłem głowę.-pytam czemu mamy zajęcia dodatkowe "obowiązkowe" do tak późnej godziny?
-Ahh..Baek, Baek..gdy masz takich palantów w klasie dostajesz dodatkowe zajęcia w ramach kary. Zajebie Wooyounga i Yuri..
-Zrzućmy ich z mostu..-popatrzyłem na chłopaka.
-O tak..-uśmiechnąłem się.
-Ktoś w końcu nie mówi, że moje pomysły są chore.
-Kto tak mówi.
-Chanyeol.
-Czemu?
-Kiedyś powiedziałem mu byśmy spróbowali zjeść lody z sosem BBQ.
-Czemu?-zaczął chichotać.
-Bo jestem ciekawy jak to smakuje
-To jest chore.
-No i następny. Nikt nie docenia moich pomysłów.. Kiedyś zrealizuje je sam..łącznie z tym, że udowodnie, że jednorożce istnieją.
-A co na to Chanyeol?
-Że jednorożce to bujda, a już na pewno różowe.
-Nie to! Mam na myśli te lody i sos BBQ.
-Ahh..powiedział, że się otruje i potem się spytał co wolę sos BBQ czy lody. Kocham oba, ale że słodycze to moje życie to ja mu, że lody, a zanim się obejrzałem wyrzucił sos BBQ przez okno.-Xiumin patrzył na mnie rozbawiony.
-Wasz związek jest niespotykany. Jak jednorożce.-zaczął się śmiać.
-One istnieją!-krzyknąłem machahąc mu na pożegnanie wchodząc do domu.
-Heeeej!-Rzuciłem się na chłopaka z uśmiechem cmokając go w usta.
-Hej skarbie. Co takk długo zacząłem się martwić. Mieliśmy zajęcia karne.
-Ah tak..jak było? Coś ciekawego się wydarzyło?.
-Nie, ale mam okropną wiadomość.-wielkolud zrobił wielkie oczy.
-Jaką?
-Xiumin też uważa, że jednorożce nie istnieją to przykre..
-Ty głupku..chciałeś żebym zawału dostał?
-One istnieją!-chłopak uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po głowie.
-Tego nie wiesz. Ale skoro jesteś księżniczką.. To jednorożce MOŻE i też są.
-Naprawdę?!-pokiwał głową.-yay!
***
Leżeliśmy już w łóżku. Wtulałem się w Channiego który już spał. Dzisiejszy dzień był strasznie męczący. Mam wrażenie, że o czymś zapomniałem, ale..pewnie mi się wydaje. Z resztą jak zawsze.

INNYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz