To był całkowity przypadek. Nie miałam zamiaru ujawniać mojego zauroczenia w ten sposób, ale w końcu i tak każdy by się dowiedział, więc lepiej przejść przez to wszystko wcześniej, mam nadzieję.
To było czwartkowego popołudnia. Moja najlepsza przyjaciółka i zarazem osoba bliższa mojemu sercu niż rodzony brat, postanowiła wpaść do mnie w odwiedziny. Nie bardzo wiedziałam po co, jednak wolałam nie wnikać i dać jej wygadać się poza szkolnym korytarzem. Wszystko niestety poszło zupełnie odwrotnie, niż się spodziewałam.
Tuż po tym, jak nieziemsko wysoka blondynka wpadła do mojego pokoju rzuciła się jak martwa na moje łóżko, zaczęła mówić, jaka to jest głodna i napiłaby się herbaty, a ja robię najlepszą na całym świecie, który pogrążony jest w wojnach, niesprawiedliwości i słodkich zwierzątkach.
-Jessie, nie chce być niemiła, ale cię nienawidzę -powiedziałam bez ogródek, gdy wróciłam do pokoju z dwoma największymi kubkami herbaty, jakie znalazłam w domu.
Przyjaciółka tak bardzo, jak wcześniej była umierająca, tak teraz miała aż zbyt dużo sił w sobie. Stała przy moim biurku i przeglądała z zaciekawieniem wszystkie płyty, które leżały wcześniej ustawione jedna na drugiej, jak jakaś kupka nieszczęścia. To było trochę zawstydzające, ponieważ zdawałam sobie sprawę, że teraz nie ominie mnie przesłuchanie, którego za wszelką cenę chciałam uniknąć.
-Skąd je masz? Nie wydaje mi się, żebyś była taką miłośniczką muzyki, żeby wydać na nią tyle pieniędzy -stwierdziła poważnie i spojrzała na mnie, czekając na jakąś reakcję. Moje dłonie zacisnęły się bardziej na uszkach kubków, które z grobową miną położyłam na blacie biurka.
-Nie będę cię okłamywać. Wydałam prawie całą moją forsę na płyty -przyznałam się, próbując ukryć swój wstyd, że teraz będę mówiła o swoim głupim pomyśle.
-No, ale dlaczego? -zapytała, patrząc na mnie z zaciekawieniem, którego nawet nie starała się ukryć. Zabrała swój kubek z różowymi misiami, a ja milczałam niepewnie.
-Pamiętasz jak poszłam kupić płytę na urodziny Stacy? -wymamrotałam, a ta pokiwała twierdząco głową. Jej oczy płonęły z podekscytowania. -Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności zaczęłam zjawiać się tam w każdą sobotę.
-Mój Boże, dlaczego? -zamrugała dziwnie, ale dobrze znała odpowiedź na postawione przede mną pytanie. To nazywało się chyba telepatią przyjaciółek.
-Wiesz, jest tam taki chłopak -na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech na wspomnienie słodkiej twarzy starszego ode mnie sprzedawcy. -Ma na imię Calum, studiuje i oczywiście w pracuje w sklepie z płytami w każdą sobotę.
-Wiedziałam, że bez powodu nie masz głowy w chmurach -zachichotała dziewczyna, a na jej twarzy wymalował się uśmiech. -No opowiadaj! Jestem taka szczęśliwa, że moja mała dziewczynka znalazła sobie kogoś.
-Nie ma czego. Po prostu.. On wygląda jak jakiś heros czy coś. Ma najsłodszą twarz, jaką kiedykolwiek widziałam. Jego oczy są tak cudownie czekoladowe i kiedy na mnie patrzy, i nazywa swoją ulubioną klientką, i flirtuje ze mną bezwstydnie, i.. Oh, wspominałam już, jaki ma piękny głos? Robi mi się gorąco, kiedy powie mi głupie cześć. Jest taki słodki i szarmancki. Czuję się przy nim naprawdę dobrze, komfortowo. Ma taki ciekawy charakter i jest niesamowicie inteligentny. Wygląda może trochę jak Azjata, ale wyjaśniłam z nim to nieporozumienie. Pochodzi z Australii i jego marzeniem jest bycie sławnym, co oczywiście jest realne z tym jego firmowym uśmiechem za milion dolarów. Odrzucił dla mnie taką blondynę, rozumiesz? Powiedział, że tylko ze mną by się umówił i byłam jak w siódmym niebie, a później prawie mnie pocałował, kiedy szefowa go zwolniła przeze mnie, więc zaczęłam udawać..
-Woah! Stop dziewczyno, nie nakręcaj się tak bardzo -zatrzymała mnie Jessica, patrząc na mnie z rozbawieniem. Czy byłam aż tak szalona? Zdecydowanie. -I jak to pocałował?! A ty jeszcze kazałaś mi się domyślić, co się dzieje. Jak mogłaś Emily, myślałam, że siostry mówią sobie wszystko.
-Nie musimy być najlepszymi siostrami przez cały czas. Poza tym prawie pocałował -sprecyzowałam szybko, aby później nie było jakichś niezgodności. -Ale pocałował mnie za to dwa razy w policzek i prawie rozpłynęłam się w jego ramionach, rozumiesz? On jest czymś jak czekolada lub lody jagodowe, ale miliard razy lepszy. Więc po prostu chodzę tam i udaję, że kocham muzykę równie bardzo, jak on i rozmawiamy o wszystkim, a ja jestem szczęśliwsza niż kiedykolwiek. Nie obchodzą mnie kompletnie konsekwencje, naprawdę. Nie musisz mi mówić, jakie to głupie lub dziecinne jest, ale po prostu dla kogoś takiego zrobiłabym wszystko. Dosłownie. Jest taką gwiazdą na moim niebie i brzmi to, jakbym wyrwała się z jakiegoś dennego filmu romantycznego, ale tak jest prawda.
-Emily Violet Evans -powiedziała poważnie Jessica niewiarygodnie mrocznym głosem, ale chwile po tym uśmiech rozświetlił jej twarz. Położyła swoją herbatę ponownie na biurko, a sama przytuliła mnie mocno. -Ty się najzwyczajniej w świecie zakochałaś.
-Ja.. Tak, zakochałam się w nim.
I właśnie sobie to uświadomiłam.