- Nie wierzę, że on tak wyszedł i zniknął. To do niego niepodobne. - powiedział Emre. Szliśmy przez miasto i szukaliśmy Dylana we wszystkich zakątkach, do których przychodziliśmy po szkole. Traciliśmy wiarę w to, że go odnajdziemy. Jego matka dzwoniła do nas kilka razy, ale u niej sytuacja wyglądała podobnie. Ani śladu po Dylanie. Nie rozumiałem tego, co się stało.
- Gdzie teraz mamy iść? Przecież już przeszukaliśmy wszystkie kąty. Dylan nie mógłby tak po prostu wyjechać z miasta. On taki nie jest. - oznajmiłem, stając z Emre'm na rogu ulicy.
- Możemy jedynie wrócić do domów i czekać na jakieś sygnały. - rzekł mój przyjaciel.
- Jakie sygnały, człowieku? Myślisz, że kosmici dadzą nam znać o tym, że mają Dylana? A może nasz też ze sobą wezmą, co?
Byłem zdenerwowany, co zresztą było słychać w mojej wypowiedzi. Mój głos zarówno drżał, ale był też sfrustrowany. Zacząłem coraz bardziej wierzyć w teorię Emre'go dotyczącej istnienia kosmitów, jednak w dalszym ciągu uważałem, że musiałem zobaczyć na własne oczy coś, co potwierdziłoby ich istnienie. Bez dowodów nie miałem żadnej pewności.
- Wierzysz w nich? - spytał Emre, patrząc się na mnie zaskoczony.
- Nie. Nie wierzę w nich, Emre! Oni nie istnieją, rozumiesz to? Nie ma żadnych dowodów. Żadnych. - powiedziałem, kładąc szczególny nacisk na ostatnie wypowiedziane przeze mnie słowo. Nie wierzyłem w te istoty. Nie wierzyłem. Tak przynajmniej sobie powtarzałem w myślach. Chciałem, aby moje przypuszczenia się nie sprawdziły, ale zaczynałem się bać, że niedługo teoria mojego przyjaciela naprawdę się potwierdzi. To oznaczałoby już tylko kłopoty. Nie tylko kłopoty dla nas, ale i dla całej ludzkości.
Po kilkugodzinnych poszukiwaniach wróciliśmy do swoich domów. Nie widzieliśmy sensu w dalszym szukaniu Dylana. Odwiedziliśmy wszystkie możliwe miejsca, w których mogliśmy znaleźć naszego przyjaciela, ale jego nigdzie nie było. Miałem nadzieję, że jutro normalnie przyjdzie do szkoły i wyjaśni nam swoją nieobecność. Miałem taką nadzieję. Ale byłem prawie pewny, że tak się nie stanie.
Wieczorem, po kolacji, wróciłem do swojego pokoju i włączyłem telewizor. Gdyby Dylan dzisiaj nie zniknął, z pewnością w tym momencie grałbym w jakieś bezsensowne, nic nie wnoszące do mojego życia, gry komputerowe, ale nie mogłem tego zrobić. Byłem zdenerwowany. Nie chodziło mi już tylko o jego zniknięcie, ale o to, dlaczego to się stało. Istniały dwie możliwości. Albo Dylan zapragnął zrobić sobie dzień wolny od szkoły i wyjechać za miasto nikogo nie uprzedzając lub uprowadzili go kosmici. Normalni ludzie uwierzyliby bardziej w tę pierwszą wersję wydarzeń, ale ja chyba nie byłem normalny. Ja wierzyłem w to drugie.
Przeglądałem kanały z wiadomościami. Na każdym z nich było to samo. Kosmici, kosmici i jeszcze raz kosmici. Już potem słowo kosmita zaczęło wydawać mi się dziwne i niezrozumiałe. Ludzie nazywają kosmitami ludzi, którzy mają inne, często radykalne poglądy, ale kosmici to też istoty pozaziemskie, o których istnieniu nie jesteśmy w stu procentach przekonani.
Włączyłem swój laptop i zacząłem przeglądać strony internetowe dotyczące życia pozaziemskiego. Tak naprawdę, nie musiałem daleko szukać, ponieważ wszystkie media trąbiły o tych istotach dwadzieścia cztery godziny na dobę. Ja jednak szukałem wiarygodnych źródeł. Poszukiwania zacząłem od Wikipedii, której najprostsza definicja kosmity brzmiała właśnie tak :
"Kosmita, obcy – hipotetyczny przedstawiciel inteligentnej formy życia pozaziemskiego."
Hipotetyczny. No właśnie.
Czytałem dalej.
"Nie ma w chwili obecnej wiarygodnych danych naukowych o istnieniu inteligentnych istot pozaziemskich, choć wielu naukowców zajmujących się astronomią, astrobiologią i filozofią jest zdania, iż choćby z przyczyn statystycznych gdzieś we Wszechświecie musi istnieć życie, w tym życie świadome."
Zaczynałem coraz bardziej wierzyć w te słowa. Faktycznie, gdyby się głębiej zastanowić, gdzieś dalej, w odległej galaktyce musi istnieć jakieś życie. Nie jesteśmy we Wszechświecie sami. Musi gdzieś indziej istnieć życie. Przynajmniej prowizoryczne. Mogą to być nawet drobne rośliny. Cokolwiek.
Czytałem dalej. Natknąłem się na ostatnimi dniami bardzo popularny temat, czyli uprowadzenia ludzi przez kosmitów. To mniej więcej mówiła Wikipedia.
"Niektórzy ludzie uważają, że widzieli ich przylatujących w statkach kosmicznych (UFO) lub innego typu obiektach i byli przez nich "wzięci" celem badań i eksperymentów bądź zaginęli.
Według Susan Blackmore wspomnienia tego typu mogą pojawiać się np. podczas snu w wyniku zaburzeń zegara biologicznego. Tego typu wspomnienia zbliżone są do efektu tzw. śmierci klinicznej, gdy po traumatycznych wydarzeniach jednostkom wydaje się, iż spotkały się z bóstwem czy Bogiem (w zależności od przynależności do kręgu kulturowego i wyznawanej wiary). W obu przypadkach doznania są na tyle silne, że tego typu osoby są silnie przekonane o realności tego typu wydarzeń."
Teraz w mojej głowie powstał jedynie mętlik. Istnieją czy nie istnieją? Muszę znaleźć odpowiedź na to pytanie. Muszę. Po prostu muszę. Nie ważne, ile będzie mnie to kosztować. Nie ważne, czy zostanę uprowadzony przez kosmitów (jeśli ci w ogóle istnieją) czy też nie. Nie zostawię tej sprawy samej sobie. Najpierw jednak muszę się przekonać, czy Dylan przyjdzie jutro do szkoły. Jeśli tak, odłożę te sprawy na później. Jeśli jednak jutro go nie zobaczę, poszukiwania dowodów zacznę od razu.
***
Stałem przy szafce Emre'go i czekałem na niego. Miałem wrażenie, jakby każdy się na mnie dziwnie patrzył. Może było to tylko wrażenie, ale z pewnością nie było ono przyjemne.
Zawsze trzymałem się gdzieś z boku. Nie chciałem być widoczny. Nie chciałem, aby ludzie zwracali na mnie uwagę. Nie wiem, dlaczego tak było. Uwielbiałem rozmawiać z ludźmi i poznawać nowe osoby, ale często wiązało się to dla mnie ze stresem. Nie chciałem, aby ludzie mieli o mnie złe zdanie. Chciałem za to być we wszystkim najlepszy i postrzegany jak ktoś wartościowy. Niestety, ale na razie to były tylko marzenia. Nie miałem nawet czasu pracować nad sobą, bo zawsze miałem jakieś "zajęcia". Sami rozumiecie, co mam na myśli. "Brak czasu". Miałem czas, ale nie chciało mi się nad sobą pracować.
Moje przemyślenia na temat mojej egzystencji przerwał Emre, który nagle znalazł się przy mnie.
- Widziałeś go? - spytał brunet. Przecząco pokiwałem głową.
- Jeśli nie przyjdzie na pierwszą lekcję, zadzwonimy do jego mamy. Jeśli nie będzie go w domu...
- To co? Co wtedy zrobimy, Olly? Będziemy musieli zgłosić zaginięcie na policji, a jak powiemy, że przypuszczamy iż to kosmici go uprowadzili, wezmą nas za psychicznych nastolatków i wyślą do zamkniętego zakładu dla trudnej młodzieży. Chcesz tego? - spytał Emre. Mój przyjaciel był sfrustrowany i widać to było gołym okiem.
- Nie wiem, co wtedy zrobimy, Emre. Musimy się tym zająć. - odparłem.
- W jaki sposób chcesz się tym zająć? Przywołasz kosmitów do siebie? Zaprzyjaźnisz się z nimi? Przekonasz ich, aby oddali naszego kumpla?
- Emre! - krzyknąłem tak, że aż kilka osób znajdujących się na szkolnym korytarzu się na nas spojrzało. - Nie mówię, że porwali go kosmici. Rozumiesz? Być może zaraz Dylan tutaj przyjdzie i będzie się śmiał z naszych wizji. Po raz setny to powtórzę, Emre. Kosmici nie istnieją. Nie ma na to żadnych dowodów. Żadnych. - powiedziałem, patrząc się przez cały czas w jego oczy. Chciałem uspokoić swojego przyjaciela, ale mogłoby się wydawać, że nic go nie ruszy. On ma swoją teorię i koniec. Nie spocznie, dopóki jej nie udowodni.
- Mów, co chcesz. Ja i tak w nich wierzę. - rzekł, odwracając się ode mnie. Chłopak zaczął iść przed siebie, zmierzając w stronę sali z matematyki. Nienawidziłem tego przedmiotu. Najgorsze było to, że właśnie od niego musieliśmy zacząć dzisiejszy dzień.
Dogoniłem Emre'go i pokonałem z nim resztę drogi do klasy. Usiadłem z nim w ostatniej ławce. Kiedy zadzwonił dzwonek, nasza pani profesor sprawdziła obecność. Wyczytała Dylana, ale żaden głos się nie odezwał. Spojrzeliśmy się po sobie z moim przyjacielem. Wiedzieliśmy, co czeka nas dzisiaj po szkole. Oczywiście, oprócz odrabiania zadania domowego w naszej ulubionej kawiarni.
CZYTASZ
Unnatural Creature ➳ Olly Alexander ✔️
FanficWizja kosmitów władających Ziemią nie wydaje się być realistyczna i wielu ludzi zwyczajnie śmieszy. Większość uważa, że kosmici nie istnieją. Nie? Czy aby na pewno? Pewnego dnia na Ziemię przybywają jednak niechciane istoty. Ludzie są przerażeni. Śm...