Pewnego sobotniego wieczoru na Grimmauld Place 12 miała odbyć się uroczysta kolacja. Naturalnie państwo Black zaprosili tylko rodziny czarodziejów czystokrwistych, pomijając zdrajców krwi — należeli do tej grupy między innymi Weasley'owie.
W rodzie Blacków panowała zasada ścisłego przestrzegania krwi. Dotyczyło to więc zawierania małżeństw tylko z przedstawicielami rodów czystej krwi oraz nie zadawania się z mugolami, zdrajcami, mieszańcami, charłakami czy też szlamami — czarodziejami z mugolskich rodzin.
Wróćmy jednak do sobotniego wieczoru. W salonie stół był zastawiony wykwintnymi potrawami oraz różnego rodzaju przystawkami. Oczywiście wszystko było przygotowane przez ich domowego Skrzata — Stworka. Walburgia często go wychwalała przed gośćmi i miała ku temu dobry powód. Stworek przygotowywał świetne posiłki oraz z pełnym oddaniem służył rodzinie.
Podczas gdy Walburgia wraz z Orionem ubierali trzyletniego synka Regulusa w odświętny strój, na pierwszym piętrze, w swoim pokoju siedział pięcioletni Syriusz. Był nadal ubrany w zwykłe ubrania, natomiast wcześniej przygotowana przez matkę odświętna szata leżała na łóżku. Chłopiec nie miał zamiaru jej zakładać, a tymbardziej być na uroczystej kolacji.
Usiadł na krześle stojącym przy biurku i zaczął bawić się drewnianą lokomotywą. Chłopiec wiedział, że matka nakrzyczy na niego jeśli się nie przebierze do kolacji, ale nic sobie z tego nie robił.
Syriusz zastanawiał się, dlaczego matka poraz kolejny nie pozwoliła mu bawić się z mugolskimi dziećmi w parku. Gdy wracali do domu, kobieta tłumaczyła mu, że zwyczajne dzieci są po prostu złe, ale on w to nie uwierzył. Przecież tak samo, jak on bawiły się w piaskownicy czy też zjeżdżały ze zjeżdżalni, nie widział żadnej różnicy pomiędzy dziećmi czarodziejów a zwyczajnych ludzi.
Chłopiec miał duży pokój z małym balkonem, na który rodzice nie pozwalali mu samemu wychodzić. Mimo zakazu wieczorami przesiadywał na balkonie, gdy tylko rodzice już spali.
Wstał z krzesła i podszedł do drzwi balkonowych. Chłopiec cicho je otworzył i wyszedł na balkon. Tego dnia wypadała pełnia. Niebo było bezchmurne, całe wyiskrzone gwiazdami.
Syriusz uwielbiał patrzeć w gwiazdy, w szczególności na jedną z nich. Często wraz z ojcem oglądał nocne niebo przez teleskop. Orion pokazał mu wiele konstelacji, nie pomijając przy tym gwiazdozbioru Psa. Chłopiec mógł bez zawahania się wskazać najjaśniejszą gwiazdę w tym zbiorze, po której odziedziczył imię.
Syriusz wciąż stał przy balustradzie, wpatrując się w gwiazdy. Nagle usłyszał wycie wilka oraz krzyk dziecka przepełniony bólem i przerażeniem. Przestraszył się, gdyż wiedział o istnieniu wilkołaków oraz że jedno ugryzienie przez likantropa podczas pełni może skończyć się tragicznie. Był wręcz pewien, iż to był krzyk chłopca.
Chłopca, który w tym dniu obchodził swoje piąte urodziny.
Chłopca, który tego wieczora znienawidzi patrzenie w księżyc, który na zawsze będzie mu przypominał o tej tragedii.
Chłopca, którego drogi za kilka lat złączą się z jego drogami.
Chłopca, za którego będzie gotów oddać życie.
CZYTASZ
Dark Star
Fanfiction*W TRAKCIE KOREKTY! Prolog poprawiony* W pewnym domu o numerze dwanaście, na ulicy Grimmauld Place w Londynie, żyła pewna rodzina z dwójką dzieci. Ale nie była to zwykła rodzina. Od wieków ród Blacków przestrzegał czystości krwi, tak jak głosiło ic...