Szedł sobie spokojnie przez wieczorne San Diego, trzymając w rękach siatki pełne słodyczy, które głównie były przeznaczone dla jego 18-letniej siostry. Niestety, ale na jego nieszczęście, Alex miała to do siebie, że gdy czegoś bardzo chciała, musiała to dostać, a zwłaszcza kiedy chodziło o jej ulubione żelki i nutellę. I nic, nawet późna godzina czy apokalipsa zombie, nie były wstanie odciągnąć jej myśli od swoich pragnień, a że Dylan był strasznie opiekuńczym bratem (czasem nawet zbyt ), nie pozwoliłby jej nigdy na samotne włóczenie się po mieście o tak późnej porze.
I tak właśnie wylądował tu, na praktycznie pustej ulicy, która była oświetlona tylko kilkoma latarniami.
Nie tracąc dalszego czasu na rozmyślanie, po prostu przyspieszył, by być jak najszybciej w swoim cieplutkim domu. Ale zanim zdążył zrobić choć krok, poczuł jak na coś wpada, a raczej na kogoś.
Rozejrzawszy się, dostrzegł drobną postać, która aktualnie leżała na ziemi. Chłopak chciał jakoś zareagować, ale przeszkodziły mu w tym głębokie i czekoladowe ślepia , które tak dobrze już znał. Przed nim leżała ( proszę bez żadnych podtekstów ) jego znajoma z przed kilku dni, Skylar.
Przez dłuższą chwilę się tak w siebie wpatrywali nawet na moment nie spuszczając wzroku. W końcu dziewczyna, lekko speszona, odwróciła głowę, a chłopak oprzytomniał i pomógł jej wstać.
-Nic ci nie jest? - zapytał, gdy brunetka stała już na własnych nogach.
-Em... nie, nie, wszystko jest dobrze. Dziękuję. - odpowiedziała Sky drżącym głosem.
Dylan się lekko uśmiechną, ale jego kąciki ust szybko powędrowały w dół, gdy tylko dostrzegł w świetle latarni spływającą krew z rozciętej brwi i ust oraz czerwone i mokre policzki na twarzy brunetki. Zauważył też, jak lekko się gibie stojąc, a nie czując od niej żadnego alkoholu czy innych używek, stwierdził że musi za tym stać zupełnie inna przyczyna.
Zmarszczył brwi i szybko zatrzymał już odchodzącą dziewczynę. Złapał ją za nadgarstek, przez co z ust nastolatki wydobył się syk spowodowany bólem. Odwrócił ją twarzą do siebie i przytrzymał by nie upadła. Dokładniej przyjrzał się jej. Była cała obita i ledwo wykonywała jakikolwiek ruch.
-Jak to jest wszystko dobrze?! Przecież ty krwawisz i ledwo trzymasz się na nogach! - powiedział trochę zbyt donośnie, na co wskazywał grymas na twarzy Sky.
Dziewczyna, na wybuch chłopaka, tylko zamknęła oczy i policzyła w myślach do dziesięciu, by choć minimalnie zrozumieć to co powiedział. Po tym jak upadła i zobaczyła jego postać, cała adrenalina, która pozwalała na nieodczuwanie bólu podczas biegu, gdzieś wyparowała i teraz każdy ruch dostarczał jej nowych dolegliwości. Oprócz tego niesamowicie kręciło jej się w już i tak pulsującej głowie.
Minęło kilka minut zanim ogarnęła znaczenie jego słów i w końcu odpowiedziała.
-To nic...- mówiła szeptem przy okazji się jąkając, a widzą brak przekonania u swojego towarzysza, dodała -..naprawdę.
Brunet nie dawał za wygraną i tylko delikatnie zaczął ją prowadzić w kierunku swojego mieszkania, nie zwracając na żadne protesty ze strony dziewczyny. Przecież nie mógł zostawić jej w takim stanie, samotną na pastwę losu, a że nie była ona skłonna do podania swojego adresu zamieszkania, postanowił ją o patrzeć u siebie.
***
Szli w ciszy, a jedyną słyszalną rzeczą były ich miarowe oddechy. Z początku brunet próbował nakłonić Sky do rozmowy, ale w końcu skończyło to się na tym, że każde z nich było zajęte własnymi myślami.
Chłopaka dręczyła ciekawość, dotycząca stanu zdrowia dziewczyny oraz niezrozumienie, jak taka drobna osóbka, jak ona mogła podpaść komuś, bo nie wyglądało to jak wypadek. Ktoś świadomie chciał zrobić jej krzywdę.
Z kolei głowę brunetki zaprzątał nastolatek, znajdujący się zaledwie kilka centymetrów od niej, a dokładniej jego przekonania. Zastanawiała się, czemu w ogóle jej pomagał i martwił się o nią.
Tak naprawdę trudno było określić ich relację. Poznali się zaledwie kilka dni temu i nic o sobie nie wiedzieli, a gdyby nie zwykły przypadek, pewnie do drugiego spotkania by nigdy nie doszło. Bo ile może wynosić procent szans, że w takim mieście jak San Diego, które swoją drogą nie należy do najmniejszych, dwie przypadkowe osoby trafią ponownie na siebie?
Cóż, na pewno nie wielki, ale nie dało się ukryć, że oboje gdzieś w głębi siebie cieszyli się z kolejnego natrafienia na siebie.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Hej,
Osobiście uważam, że rozdział jest do dupy i nie wyszedł mi, ale nic innego raczej nie uda mi się napisać. Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i głosy, jesteście niesamowici!
Ps: piosenka w ogóle nie jest na temat, ale ubóstwiam ją i nie ukrywam, ale pomogła mi ona przy tym rozdziale.
-Nameless-
CZYTASZ
Czy to tak wiele? ~Dylan O'Brien
FanfictionMarzyła tylko o jednym, o końcu tego koszmaru.Chciała choć jeden raz szczerze się uśmiechnąć, choć jedną chwile przeżyć szczęśliwą.Czy to tak wiele? UWAGA!W opowiadaniu mogą pojawiają się wulgaryzmy oraz sceny przemocy.Wszystko co to można znaleźć...