11

1.7K 185 34
                                    

Miał piękną, mlecznobiałą skórę, z paroma karmelowymi krostami przy karku...ale jakiego ciała spodziewać się po modelu, prawda?

- Jak zamierzasz się za to zabrać? - powiedział, uśmiechając się.

Zaczerwieniłem się. Matko, chyba on nie miał na myśli...

Nastroszył długimi palcami blond włosy i wyjął telefon z kieszeni jeansów. - Mamy jeszcze cztery godziny do przyjęcia Marinette, już decyduj, bo wiem, że ciężko rysować w tak krótkim czasie - dodał.

No przecież! Zrobiło mi się głupio, że przez moment myślałem, że on...nieważne!
Przegryzłem wargę. Czerwone światło bardzo ładnie odbijało się na jego umięśnionym torsie...ale nie zdążę go narysować! Cztery godziny to bardzo mało czasu, a przecież chciałem poznać jeszcze zawartość księgi...jednak realizajca mojego planu mogła być trudniejsza niż mi się z początku wydawało.

Adrien zbliżył się do ogromnej szafy i wyjął z niej białą koszulę. Zarzucił ją na ramiona i zaczął zapinać guziki.

- Czekaj...wtedy wyglądałeś bardzo dobrze, już miałem pomysł na szkic... - Nie wierzyłem w to, co mówiłem, jakby ktoś inny wkładał mi słowa w usta! Co się działo?

Blondyn uśmechnął się, zdjął koszulę i przysiadł na blacie biurka. Ja tymczasem zająłem się ostrzeniem ołówków, jednak co chwilę łamałem końcówkę o ostrze temperówki. Może za bardzo byłem skupiony na tym, by nie patrzeć na jego nagie plecy...

- Jakbyś chciał to widzieć?

- Zależy, jakie byś preferował rozmieszczenie, światło, ty jesteś modelem...

- A ty przecież niezależnym artystą, prawda?

Zbliżył się i objął mnie ramieniem. Położył brodę na moim lewym ramieniu i włożył rękę pod bluzkę. Przez moment wstrzymałem oddech. Najpierw delikatnie wodził palcami  po mojej bladej szyi. Miał chłodne, długie palce...ale przyjemne. Dotykał moich obojczyków i gładził po barkach. Bardzo miłe dłonie...ale co się tutaj działo, to nie powinno się zdarzyć! Co ten palant sobie wyobrażał!

Gdy byłem już tak zdenerwowany, że moja twarz wyglądała wręcz identycznie jak włosy, Adrien zabrał rękę.

- Mam - powiedział i uśmiechnał się. Z czego on się tak cieszył, przecież jego zachowanie teraz...i wtedy dotknąłem szyi. I zrozumiałem.

- Po co ci mój nieśmiertelnik? - spytałem. Blondyn zawiesił go na swojej szyi. Był trochę wyższy ode mnie, więc kawałek metalu sięgał mu idealnie poza obojczyki.

- Wygrawerowałeś już coś? - spytał.

Natychmiast wstałem i zbliżyłem się do niego, by wyrwać mu łańcuszek. Jednak, jak już wspomniałem, był wyższy. Niby niewiele, a jednak dzięki swoim długim rękom (zdjął nieśmiertelnik i skrył w dłoni) udawało mu się schować przede mną mój skarb. Chwilę próbowałem go przechwycić, jednak chłopak był dużo silniejszy - skończyliśmy nadal się przepychając, jednak teraz blondyn przyciskał mnie jedną ręką do ściany.

- Naprawdę, Adrien, to ważne... - wymamrotałem, cały czerwony przez zaistniałą sytuację. Twarzą w twarz, niewiele nas dzieliło. Każdego dnia dystans się zmniejszał, to mogło prowadzić do bardzo niebezpiecznych rzeczy...chciałem niebezpiecznych rzeczy. Chłopak spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się. Miał zielone oczy...całkiem jak niektóre koty. Mogłem w nie długo patrzeć...oczywiście, do przerysowania ich, bo był moim modelem, tak?
Nie.
To jak patrzył mówiło mi, że może jednak nie tylko. Więc...kim jeszcze?

Staliśmy i patrzyliśmy na siebie. Zabawa kawałkiem metalu nagle wydała się zbyt dziecinna. Słyszałem, jak łapie oddech. Denerwował się. Ja też się denerwowałem. Jak bardzo świat się zmieniał z dala od rzeczywistości, w czterech ścianach wypchanego luksusem pokoju?

//Miraculous// InaczejOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz