Rozdział 1

578 34 10
                                    



Dzień zaczął się zwyczajnie, jak wiele w ciągu ostatnich miesięcy. Przyszedłem do pracy godzinę szybciej niż zwykle by zająć się zalegającymi aktami spraw, których od dłuższego czasu nie posprzątałem. Biuro pachniało świeżością malin. Angie wiedziała jak mi umilić dzień. Dobra z niej dziewczyna, chociaż wiem, że za mało jej płacę. Niestety sam niewiele zarabiam. Zleceń coraz mniej, a wydatki stale rosną. Przez godzinę kręciłem się po biurze bez celu. Wyjrzałem przez okno i podziwiałem ulice. Poukładałem w końcu te nieszczęsne akta i czas jakoś zleciał.

Punktualnie o 8: 00 zjawiła się Angie.

- Witam szefie! – przywitała się. Jej uśmiech był zaraźliwy. Zawsze wprawiał mnie w dobry nastrój.

- Cześć! Jak minął weekend? Słyszałem, że w klubie „White" była niezła impreza. – tylko słyszałem. Do klubów przestałem chodzić jak tylko ukończyłem 20 lat. Nie mój klimat.

- Było bosko. Bawiłam się do rana. Aż dziwne, że dałam radę wstać dziś do pracy. – szczerość tej dziewczyny nie ma granic. I za to ją lubię.

Dzień mijał spokojnie. Troszkę pogawędziłem z Angie. Później wyskoczyłem do sklepu po jedzenie. Nic ciekawego.

Aż do godziny 12;30. Do drzwi biura zapukał nowy klient. Niezbyt wysoki, około 35 lat. Moja sekretarka przywitała go z uśmiechem i skierowała do mojego biura.

- Dzień dobry. Nazywam się Joseph Mayer. – miał silny uścisk dłoni.

Zaprosiłem go do środka i zaczęliśmy rozmawiać.

- Alex Bilder. W czym mogę panu pomóc?

- Szukam żony. – powiedział i podrapał się po siwych włosach.

- Niestety nie prowadzimy usług w tym zakresie. – odpowiedziałem z uśmiechem, ale mężczyzna nie miał ochoty na żarty.

- Moja żona zaginęła dwa dni temu. Wyszła z domu do pracy jak zawsze i nie wróciła. Zgłosiłem to na policje, ale niczego nie ustalili. Na tych baranów nie można liczyć. Dlatego jestem u pana. Pomoże mi pan odszukać żonę? Zapłacę! – tego słowa nie słyszałem od dawna. W moim biurze gościło wielu ludzi. Bogatych, płacących grosze, biednych, wydających majątki na moje usługi, ale w ostatnich tygodniach głównie ten gatunek klienta zakładający, że prowadzę organizację charytatywną i pracuję za darmo. Dlatego informacja o zapłacie skłoniła mnie do zaakceptowania sprawy.

- Postaram się pomóc. – wyjąłem z szuflady notatnik i zacząłem przepytywać klienta. Zapisuje informację odręcznie by lepiej je zapamiętać. Nie przepadam za komputerem i smartfonami. Wiem, wiem, zatrzymałem się na epoce kamienia, no, ale taki już jestem. - Na początek kilka pytań panie Mayer. Jak wygląda żona?

- Ann jest niewysoka. Nosi długie blond włosy. O proszę... Jej zdjęcie – przesunął, po blacie szarego biurka fotografię przedstawiającą małżeństwo siedzące na trawie w parku. Kobieta była wyższa od męża, mimo to stanowili dobraną parę.

- Zatrzymam je sobie. Do prowadzenia śledztwa oczywiście! – mężczyzna nie dał zarazić się moim dobrym humorem. To jednak prawda. Nie mam wyczucia sytuacji. - Czy żona często znikała bez słowa?

- Czasami zdarzało jej się wyjechać bez zapowiedzi do rodziców na wieś, ale zwykle wracała po jednym dniu. Dzwoniłem do teściów, ale oni też jej nie widzieli.

- Żona ma jakiś bliskich znajomych, przyjaciół, którzy mogliby coś wiedzieć?

- Jest raczej osobą nieśmiałą, podobnie jak ja. Jedyni znajomi, o jakich wiem to Lisa i Marcello. Znają się z pracy, czasami mi o nich opowiadała. Powinien ich pan znaleźć na planie nowego filmu. Kręcą go w mieście przy starym zamku.

- Hmm... Zobaczę, co da się zrobić. Odezwę się do pana jak tylko coś ustalę. Aaa... i chciałbym później zobaczyć pokój pana żony. Może tam coś znajdziemy. – wziąłem numer telefonu klienta i pożegnałem się.

Angie pomachała klientowi z uśmiechem na twarzy, ale mężczyzna nie odwzajemnił go, co zasmuciło sekretarkę.

No to do pracy! 

Przyznam się, że nie miałem pomysłu jak się zabrać do tej roboty. Było za wiele możliwości a za mało śladów. Jedynym sposobem było dowiedzieć się czegoś o kobiecie, sprawdzić jej dom, przyjaciół i przede wszystkim znaleźć motyw, jakim się kierowała.

Ubrałem moją czarną marynarkę, włożyłem okulary przeciwsłoneczne i wyszedłem z biura posyłając Angie buziaka na pożegnanie. Cudowna z niej dziewczyna. Ehh... żebym tylko był kilka lat młodszy... i ładniejszy.

Detektyw IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz