Fioletowy kolorem nowego życia

78 8 4
                                    

Chodziliśmy po szkole i patrzyliśmy się na wszystko. Wszystko było pokryte światłem w kolorze fioletowym. Wszystko się błyszczało. Wyglądało to tak, jakby na ziemię (a raczej w środku naszej szkoły) spadł fioletowy śnieg, a zaraz potem zaczął padać deszcz, który był raczej deszczem pełnym brokatu.

Wszystko było fioletowe. Ławki, ściany, krzesła, książki. Wszystko. Nawet Emre był fioletowy. To z pewnością nie było normalne.

Nie było ani śladu po kosmitach. Nic. Byłem tutaj tylko ja, Emre i nasz "fioletowy przybysz".

- Wiem, że najchętniej odkrylibyśmy, czy kosmici naprawdę istnieją, ale może wyjdziemy ze szkoły? Co ty na to, Olly? Jakoś nie chcę stracić życia przed dwudziestką. - powiedział chłopak.

Skoro on się bał, mogło to oznaczać tylko jedno. Emre wyczuwał kłopoty. Mój przyjaciel był bardzo mądry, rozważny i rozsądny, więc musiałem mu zaufać i zgodzić się na to, co zaproponował.

- Okej. Wychodzimy. - odparłem pewnie.

Zaczęliśmy kroczyć w stronę głównego wyjścia ze szkoły. Miałem nadzieję, że nie będziemy mieć żadnego problemu z wyjściem. Na szczęście, nie zostaliśmy zamknięci w szkole i swobodnie wyszliśmy z budynku.

- Nie jesteś już fioletowy. - zauważyłem, patrząc się na Emre'go.

- Ty też. - rzekł brunet.

Spojrzeliśmy się na szkołę. W tej chwili zobaczyliśmy światło, które momentalnie nas oślepiło. Było ono koloru białego, ale musiałem zamknąć oczy, ponieważ za bardzo raziło mnie w oczy.

- To niemożliwe. To jest po prostu niemożliwe. - usłyszałem głos Emre'go.

Otworzyłem oczy. Otworzyłem je szerzej, kiedy zobaczyłem, co znajdowało się przed nami. A raczej czego tam nie było.

- Gdzie ona jest? - spytałem przyjaciela.

- Też chciałbym to wiedzieć.

Przed nami nie było nic. Nie licząc pustego pola, nie było nic. Szkoła wyparowała. Nie było jej.

Spojrzałem się na Emre'go, a on w tym momencie spojrzał się na mnie.

- Kosmici. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.

***

Wróciłem do domu. Emre twierdził, że nie może dzisiaj do mnie przyjść, bo musi załatwić jakąś ważną sprawę w centrum miasta. Nie zdradził mi żadnych szczegółów, ale nie dopytywałem go o to. Każdy z nas miał swoje prywatne sprawy, a my jak najbardziej nawzajem to respektowaliśmy.

W kuchni zastałem mamę. Opowiedziałem jej o wszystkim, co mnie dzisiaj spotkała. Początkowo patrzyła się na mnie jak na wariata, ale rozumiałem ją. Sam nie wierzyłem w to, co mówiłem. Wszystko wydawało się być takie bezsensowne i nienormalne. Kto by pomyślał, że takie coś kiedyś się stanie? Marzeniem wielu uczniów jest to, aby ich szkoła zniknęła, ale ja się nie cieszę. Boję się. Skoro faktycznie jest to wina kosmitów i to oni za to odpowiadają, to znaczy, że ja i Emre jesteśmy już przez nich namierzeni. Byłem tego pewien.

Mama nie uwierzyła mi w to, co mówiłem, dopóki nie podprowadziłem jej pod szkołę. Pokazałem jej to, co tam było.

- Nie chcę cię straszyć, Olly, ale moja koleżanka z pracy przedwczoraj wyszła z domu i nie wróciła. Nikt nie umiał jej nigdzie znaleźć, aż do dzisiaj. - powiedziała. Przez chwilę nic nie mówiła, jakby chciała się upewnić, czy aby na pewno jestem gotowy na kolejną porcję informacji. Podejrzewałem, co mi powie, ale i tak musiałem to usłyszeć. - Dzisiaj znaleziono ją martwą w parku. Jej ciało było fioletowe, a na jej dłoniach znajdował się brokat. Nie wyglądała już tak jak kilka dni temu, ale oczywiście dało się ją rozpoznać. Kiedy zabrano ją na sekcję zwłok, stały się kolejne dziwne rzeczy. Jej ciało nagle zniknęło i nikt nie umiał go odnaleźć. Naprawdę nie chcę cię straszyć, Olly, ale chciałabym cię o coś prosić. - powiedziała.

Historia, którą mi opowiedziała przeraziła mnie bardzo, ale nie zdziwiła. Wszystko wskazywało na to, że oni jednak istnieją. Zastanawiałem się tylko nad tym, jaki jest powód tego, co robią. Przecież musi być jakiś powód. Może czegoś tutaj szukają? Może chcą kogoś do siebie zabrać? Tylko po co? Po co mieliby to robić?

- O co chodzi? - spytałem mamy.

- Nie chcę, abyś wychodził z domu przez najbliższe dni. Jak widzisz, szkoły teraz nie ma i na pewno długo jej nie będzie. Nie chcę ograniczać twojej wolności, Olly. Nie odbierz tego tak. Dbam o twoje bezpieczeństwo. Nie chcę, aby tobie coś złego się stało.

- Jasne, rozumiem. Póki co i tak nie muszę nigdzie wychodzić, ale muszę spotkać się z Emre'm. I to już. - powiedziałem. Rozumiałem w pełni swoją mamę. To naturalne, że chce dbać o moje bezpieczeństwo. Ja też nie chcę być uprowadzony przez kosmitów, ale sądzę, że gdyby chcieli, uprowadziliby wszystkich ludzi.

- Zgoda. Idź do niego, ale przed dwudziestą masz być w domu. Zrozumiano? - spytała.

- Oczywiście. Będę przed zmierzchem. - odparłem, po czym bez zabierania ze sobą czegokolwiek, oprócz telefonu komórkowego, który nosiłem ze sobą przez cały czas, wyszedłem z domu.

Szedłem przez miasto. Nie było tutaj wielu ludzi. Nie dziwiłem się. Wiadomości w Inverness rozchodzą się nadzwyczaj szybko, a lokalne media jeszcze bardziej podkręcają nerwową atmosferę.

Usłyszałem sygnał swojego telefonu. Ktoś dzwonił.

- Olly! Nie było go w szkole, prawda?

Po drugiej stronie słyszałem głos jakiejś kobiety. Chwilę zajęło mi uświadomienie sobie, że ten głos należał do mamy Dylana.

- Nie, proszę pani. Nie było go dzisiaj w szkole. Nie wrócił do domu? - spytałem. Wiedziałem, że nie wrócił, ale nigdy nie umiałem rozmawiać z dorosłymi przez telefon. Gdyby Dylan wrócił do domu, jego mama nie dzwoniłaby do mnie tak spanikowana.

- Nie wiem, co mam robić, Olly. Myślisz, że naprawdę obcy go uprowadzili? To przecież jest takie niemożliwe. Takie istoty nie mogą istnieć. One są wymysłem ludzi. Istnieją tylko w filmach. Ty też w nich nie wierzysz, prawda Olly? - spytała mnie kobieta.

- Chyba zaczynam w nich wierzyć. - odparłem. - Dzisiaj nasza szkoła zniknęła z powierzchni ziemi.

Opowiedziałem mamie Dylana skróconą historię, która spotkała dzisiaj mnie i Emre'go. Nie wierzyła w to, co mówiłem, ale było mi to naprawdę obojętne. Szkoła była w tej chwili moim najmniejszym zmartwieniem. Zależało mi teraz tylko na życiu. Zarówno swoim jak i swoich bliskich. Przyszłość ludzkości stała pod znakiem zapytania.

Wreszcie doszedłem do domu swojego przyjaciela. Zapukałem do jego drzwi.

- Olly, wchodź do środka. Muszę ci coś opowiedzieć. - oznajmił poważnym tonem. Chłopak wręcz wepchał mnie do domu.

- Ja też ci coś muszę powiedzieć, Emre. - wyznałem, patrząc się w jego oczy.

Oboje wiedzieliśmy, że musimy coś z tym zrobić. Mamy siedzieć bezczynnie i czekać na to, aż NASA weźmie sprawy w swoje ręce? Co to, to nie. Będziemy walczyć o nasz świat. Może wydawać się to absurdalne, że dwóch nastolatków chce chronić świat przed nieznanymi przybyszami z kosmosu, ale taka jest prawda. Bo jak nie my, to kto?

Unnatural Creature ➳ Olly Alexander  ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz