Zamiana Stron?

10 1 0
                                    

Przed nią stał chłopak, który jeszcze chwilę temu wydawał się cieniem
. W dłoni trzymał nóż czerwony od krwi nieprzytomnego Rysia. Ubrany był w szare trampki, czarne spodnie, jasno-szary T-shirt i szarą kurtkę z miłym w dotyku, jasnym futrem przy szyi i kapturze. O odstające obojczyli obijał się delikatny, srebrny łańcuszek. Miał dość zdenerwowany wyraz twarzy, aczkolwiek nadal wyglądał jak prawdziwy przystojniak, którego czarna czupryna przysłaniała niebieskie oczęta. Delikatnie włosy w dość wielkim nieładzie idealnie pasowały do odstającej pary szarych uszu i puszystego ogona. - Nie musisz się mnie bać. Nie jestem Demonem, tylko zwyczajnym wilkiem. Arthur. - Wyciągnął do niej dłoń. Jego głos wydawałby się wirować i tańczyć, tym samym dokładnie przechodząc przez jej całe ciało. Można by powiedzieć, że Borsuczyca w tym momencie chciała jednocześnie aby to był sen z którego się obudzi, jednak jeszcze żeby Chłopak okazał się jej prawdziwym oblubieńcem. Nie wiedziała dokładnie czego pragnąć, czy ucieczki i spokojnego życia, czy aby urodziwy głos Arthura słyszeć od teraz do końca swoich dni, a nawet przez wieczność... Trochę zajął jej powrót do rzeczywistości, aby z dość zmieszanym uczuciem delikatnie uścisnąć jego męską, aczkolwiek delikatną dłoń... Była prawie tak przyjemna jak jego głęboki, męski głos, ją też pragnęła zachować dla siebie na wieczność, jednak z fizyczną częścią ciała mogła już zrobić więcej, wyrazić jej więcej uczuć po przez dotyk, czy gesty. - Kaze. Dziękuję za ratunek. - Borsuczyca dawno nie czuła czegoś takiego... Że niby strach i pragnienie jednocześnie? Nie mogła pociągnąć oczu od jego przepięknej twarzy chłopaka, której zimne, aczkolwiek przyjemne oczy wpatrywały się w jej szkarłatny rumieniec. Arthur był od niej wyższy o całe 13 centymetrów, to dosyć dużo, w końcu aby się pocałować Kaze musiałaby stanąć na palcach, a on lekko się pochylić. - Kaze, musimy znaleźć twoje koleżanki. - Powiedział tonem stanowczym, aczkolwiek tak przyjemnym i głębokim, że aż jej ciało przeszły delikatne ciarki ekscytacji. Ale co miała zrobić? Rzucić to wszystko, to znaczy olać Uragiego? Iść z Arthurem? Na chwilę się zamyśliła, jednak pragnienie jego widoku, głosu i dotyku było silniejsze, w dodatku dziewczyny - zdążyła już je dość dobrze poznać i martwiła się, że coś może się jej stać. Przytaknęła, aczkolwiek coś mówiło jej, że powinna jednak iść znaleźć liska.

W tym czasie Nun próbowała rozeznać się w nowej sytuacji. Targały nią dziwne, inne emocje. Jeszcze sekundy temu była bliska śmierci, a teraz bezpiecznie stała na ziemi. Pomyśleć, że sprzymierzeniec Uragiego okazał się zdrajcą, że chciał zrobić jej coś bardzo złego. Z jednej strony miała ochotę płakać ze złości i bezsilności, jednak z drugiej, chciała się cieszyć że żyje. Przed sobą miała jakby uskrzydlony cień, którego tylko oczy migotały. Wtem słońce jakby przebiło się przez chmarę drzew odsłaniając oblicze nieznajomego. Chłopak, około 193 cm wzrostu, cudowny uśmiech, czarne włosy z różowym akcentem. Piękne błękitne oczy, a jego czarne, wielkie skrzydła idealnie pasowały do ciemnego ubioru. T-shirt, spodnie, trampki i skórzana kurtka, której wzór przypominał pierze. Ze zdziwieniem patrzyła prosto w jego oczęta, pomyśleć że chwilę temu nazwałaby go demonem. Wpatrzona jak w obrazek próbowała coś powiedzieć, jednak przez dłuższą chwilę nie wiedziała jak zebrać słowa. - Dzię-ękuję za ratunek. - Wymamrotała. Co za wstyd! Że nie potrafiła nawet powiedzieć czegoś jednym ciągiem... Ale w sumie miała przed sobą najpiękniejszego mężczyznę, jaki w jej mniemaniu mógłby istnieć. Trochę się zestresowała, jednakże chłopak się tylko serdecznie uśmiechnął, widocznie nawet po części spodobało mu się zachowanie wiewiórki, może ona też mu wpadła w oko? - Nie ma za co... A. I nie jestem demonem. Jestem Ezra. Orzeł Australijski. - Ukłonił się. Ach... Głos też ma cudny. Jej zielone oczy zaświeciły się, a usta już powoli otwierały, aby odpowiedzieć, ale tym razem bez zająknięcia. - Nun. - Odpowiedziała. Nawet się uśmiechnęła, patrzyła mu w oczy, podobnie jak on jej. Chwilę tak się do siebie uśmiechali, nie mogli przestać rozkoszować się tą piękna chwilą... To było jak sen... Chłopak delikatnie się nad nią nachylił, a Nun jakby stanęła na palcach. Poniosła ich chwila, nawet się nie zorientowali, gdy dłoń Ezry delikatnie otuliła policzek Nun. Już już, byli tak blisko, jednak trzeba zaprzestać tej chwili! Wszystko co dobre kiedyś się kończy. Odsunęli się od siebie i cali w rumieńcach odwrócili od siebie oczy. - Przepraszam, nie powinienem! Może pomogę Ci znaleźć koleżanki? - Zaproponował. - Pewnie! - Wiewiórka przytaknęła, mimo iż nie była do końca pewna co tu się właśnie wydarzyło. Ich serca biły dość nierówno, ich rytm był przyspieszony. Powoli łamiąc oddech razem z chłopakiem zaczęła zmierzać ku stronie, z której przyszła. To było dziwne, zaledwie chwilę temu prawie się z nim całowała, a teraz szli obok siebie i co chwila zerkali ku sobie.

In the ForestOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz