Rozdział 6

948 73 3
                                    

*Selly*

- Mamo?

Rodzicielka pokazała się w holu niczym błyskawica.
- Selly! Kochanie!

Chwyciła mnie mocno w ramiona, jakbym wróciła z wojny. Odwzajemniłam uścisk. Źle się czułam w środku.
Koło nas pojawił się Syrwil.
- I co? Czego od Ciebie chcieli?
- Więc...
- Och! Coś musiało się stać! Jesteś taka bledziutka! Zaparzę ci rumianku...
- Mamo...- jęknęłam.
- Kochanie, daj jej skończyć.- krasnolud objął rudowłosą.
- Chodźcie do salonu. Muszę wam o czymś powiedzieć...

Jak powiedziałam, tak weszłam pierwsza do pokoju. Rodzice za mną.
Zajęłam honorowe miejsce w fotelu a oni usiedli na kanapie naprzeciwko mnie.
Zapadła cisza. W powietrzu można było wyczuć niepokój i napięcie.
- No mówże!- ponagliła mnie zdenerwowana mama.

Westchnęłam ciężko.
- Wezwali mnie- zaczęłam.- By mi powiedzieć, że oni i Rada postanowili przywrócić mnie do życia...
- Że co?!- krzyknęli w tym samym momencie.
- Dokładnie..
- A to w ogóle jest możliwe?- zdziwiła się Selena.
- Dla Valarów nie ma rzeczy niemożliwych. - rzekł jej mąż.- A powiedzieli ci chociaż czemu podjęli taką decyzję?

Byłam tak oszołomiona, że dopiero po chwili doszło do mnie jego pytanie.
- Tak, powiedzieli, że zbliża się niebezpieczeństwo, które zaatakuje Thorina...
- Tego Thorina?- upewnił się.

Pokiwałam głową.
- Ale.. Ale jakie niebezpieczeństwo?- spytała spanikowana mama.
- Nie umieli do końca określić.- odpowiedziałam niepewnie.
- Aha!- Selena wstała z miejsca jak z armaty.- Chcą Cię wysłać na jedną wielką nie wiadomą! Nie ma mowy!
- Mamo, uspokój się. Życie na dole jak i życie tutaj to jedna wielka niewiadoma! Nie wiesz co się stanie, ale masz pewność, że stanie się na pewno!
- Nie zgadzam się córeczko! Co jak coś się stanie? Jak będziesz cierpieć? Serce mi pęknie...
- Jeżeli 'coś się stanie' to: po pierwsze, umrę ze świadomością że próbowałam i po drugie, wrócę do was... zrozum, jak coś im się stanie, nie wybaczę sobie tego. A poza tym to nie ma znaczenia.

- To znaczy?
- Powiedzieli, że jak zasnę obudzę się na dole. Za późno...

Mama nagle usiadła i rozpłakała się chowając twarz w dłoniach. Bez wahania dostąpiłam do niej i mocno przytuliłam.
- Nie płacz mamo. Wszystko będzie dobrze.
- Już zapomniałam.. że nie jesteś moją małą dziewczynką.- spojrzała na mnie swoimi zapłakanymi niebieskimi oczami i dotknęła mojego policzka.- Wyrosłaś i stałaś się dorosłą kobietą..

- Kobietą, którą zawsze chcieliśmy byś się stała.- dodał krasnolud.
- Jesteś twarda i umiesz postawić na swoim. Jakbym widziała siebie w twoim wieku.- uśmiechnęła się przez łzy.- Teraz dopiero jestem z Ciebie dumna Selly.

We trójkę zamknęliśmy się w szczelnym uścisku. Nic nie mogło rozbić naszej rodzinnej miłości.
- Kocham was.- szepnęłam czując łzy wzruszenia pod powiekami.
- My Ciebie też.

Nie zorientowałam się, kiedy zapadł zmierzch. Czyli była już na mnie pora.
- Już czas.- powiedziałam.

Oboje pocałowali mnie w czoło.
- Nie poddawaj się.- powiedział do mnie Syrwil.- Walcz o to co kochasz.
- Będę tato, będę.

Ostatni raz na nich spojrzałam i zamknęłam się w pokoju.
Wiedziałam, że branie stąd czegokolwiek i tak nie przejdzie na drugą stronę. Przebrałam się tylko (w razie czego) w coś wygodniejszego: długie, ciemne spodnie, szarą bluzkę a na nią wełniany sweter.
Peleryny nie brałam. Na wznak padłam na łóżko. Zamknęłam oczy. Nastała ciemność i głucha cisza.

*Bilbo*

Zakończyłem pakowanie prowiantu i potrzebnych rzeczy. Miałem zamiar pojechać do Rivendell, by odwiedzić Kodę, Sandi oraz Amila, czyli rodzeństwo Luny i Huberta. Dawno ich nie widziałem. Potrzebują teraz wsparcia po tej stracie.
Westchnąłem ciężko. Szkoda mi dzieciaków. Nie zasłużyły sobie na to. Bardzo je lubię a one mnie chyba nawet pokochały. Dlatego często będę robił sobie wycieczki do nich.
- Ciebie też Zabiorę Shira.- powiedziałem biorąc jej koszyk za uchwyt.

Spojrzała na mnie nieufnie.
- Nie zabijesz mnie?
- Bardzo śmieszne.

Postawiłem ją oraz plecak przy wyjściu. Poszedłem jeszcze po klucze i wróciłem. Na plecy założyłem płaszcz a na niego bagaż. Wziąłem koszyk.
- Do zobaczenia Bag End.- powiedziałem sam do siebie.

Zamknąłem za sobą drzwi kluczem i ruszyłem przed siebie.
- Panie Bilbo, dokąd się Pan wybiera?- zapytał mój sąsiad zza płotu.
- Odwiedziny drogi Panie.- powiedziałem z uśmiechem.
- Czy mam mieć oko na norkę?
- Czyta mi Pan w myślach.- podałem mu klucz.
- Szerokiej drogi!
- Dziękuję!- zawołałem.

Szedłem dalej. Mieszkańcy Hobbitonu znów dziwnie na mnie patrzyli. Zignorowałem to.
Gdy przekroczyłem mały, kamienny most i wszedłem do lasu na chwilę stanąłem.
Zmieniłem się w wielkiego, czarnego kota, wziąłem uchwyt kosza w zęby i pognałem przed siebie. I gnałem tak dopóki nie nastał wieczór.

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz