XIX. Biały Kieł

1.6K 97 3
                                    

   W postaci wilka przyglądam się Blake'owi, który siedzi na krześle i patrzy się na mnie.

- O co chodzi? - Ashley postawia filiżanki z kawą na stoliku i patrzy najpierw na mnie, potem na niego. - Wyglądacie, jakbyście grali w pokera i próbowali prześwietlić swoje karty nawzajem.

- Coś się zmieniło - stwierdza chłopak.

Co ty powiesz?

- Niby w jakim sensie? - chce wiedzieć Ashley.

Blake owija swoje ramię wokół jej talii i przyciąga ją do siebie, a mój wzrok wędruje za jego ręką, gdy w ciszy przygladam się jego postępowaniu.

- Widzisz? - pyta chłopak. - Już nie warczy.

- Fakt, nie warczy - przyznaje mu rację miedzianowłosa. - Zawsze chciał nas rozdzielić.

- A teraz tylko siedzi i patrzy - dopowiada.

Dziewczyna mruży na mnie oczy.

- Dziwne, naprawdę.

Faktycznie, dla nich mogło to wydawać się dziwne. Ale ja wiem, dlaczego przestałem reagować tak gwałtownie na ich bliskość. A powód jest prosty: Sandra.

Ta dziewczyna zmieniła wszystko. Teraz, patrząc na Blake'a i Ashley, nie potrafię myśleć o niczym innym, niż tylko o tym, jakim szczęściarzem jest Blake, że może obejmować swoją partnerkę, bawić się jej włosami, całować ją i mówić, że należy do niego. Teraz czuję tylko zazdrość o ich związek.

Z ciężkim, wilczym westchnieniem kładę się na podłodze, a łeb układam na przednich łapach.

- Coś jest z nim nie tak - odzywa się zmartwiona Ashley.

- Widzę - popiera jej zdanie chłopak. - Ale co się może dziać?

Dziewczyna schodzi z kolan partnera i podchodzi do mnie.

- Biały Kieł - Głaska mnie po łbie - o co chodzi? Proszę, powiedz mi.

Jeśli powiem, nie uwierzysz mi, myślę.

Wstaję i liżę ją w dłoń, aby dać jej znak, że jest ze mną wszystko w porządku. To nic, że wcale tak nie jest.

Kieruję się ku wyjściu i drapię delikatnie w drzwi na znak, że chcę wyjść.

- Wypuść go - poleca Blake swojej jedynej, na co ona z westchnieniem podchodzi do drzwi.

- Może idzie do Sandry - domyśla się.

Posyłam jej ostatnie spojrzenie, po czym wybiegam z pomieszczenia, a potem z bydynku. Moje łapy automatycznie wybierają kierunek i nim się orientuję, idę do domu Sandry. Staję gwałtownie. Nie mogę do niej iść. Jeszcze nie.

Ale to przecież do Brianowi nie do końca ufa. Do Białego Kła ma zaufanie. A więc może...?

- Biały? - słyszę za sobą.

Odwracam się w stronę Dunaja.

- Co ty tu robisz? - pyta i rozgląda się szybko dookoła. - Chodź - mówi do mnie, prowadząc mnie w stronę pobliskiego parku. Parku, w którym pocałowałem Sandrę. Moje wilcze wargi rozciągają się w uśmiechu na samą tą myśl. Przestań chociaż na chwilę myśleć o niej, nakazuję sobie.

Teraz każda moja myśl sprowadza się do tej dziewczyny. To sprawia, że jestem jeszcze bardziej sfrustrowany, ponieważ zdaję sobie sprawę, iż nie mogę jej całować, nie mogę jej powiedzieć, kim jestem naprawdę. Na razie. Kluczowe słowo to „na razie".

Miłość według wilka ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz