Christine
Czekam na pana O'Donelle'a. W sumie, nie przeszkadza mi to. Aktualnie trwa poranek taneczny, a ja zachwycona oglądam pary wirujące na parkiecie. Wszystkie wyglądają wspaniale. Z racji wczesnej pory, tancerzy są wypoczęci i dają z siebie wszystko. W pewnym stopniu im zazdroszczę, uwielbiam tańczyć. Nie robię tego jednak od wypadku, w którym straciłam rodziców. Nagle otwierają się drzwi i widzę w nich Leonarda.
- Witam, dziś spóźnił się pan tylko dziesięć minut - odzywam się i od razu tego żałuję. Gdzie się podział mój profesjonalizm? To jest dobre pytanie, ale nie mam teraz czasu tego roztrząsać.
- Jeszcze raz przepraszam, obiecuję że to ostatni raz - gdy to mówi, znów widzę na jego ustach ten cień uśmiechu.
- A więc wracając do projektu - staram się ignorować tańczące pary i jego zniewalający wygląd - Nie możemy wam dać wyłącznego patronatu, ale proponujemy wyłączny patronat honorowy i dziesięć procent z zysków z tego projektu - wyciągam z teczki zestawienia i podaje mu tabelki z przewidywanymi zyskami. Gdy je odbiera, muska przez przypadek moją rękę. Czuję, że drżę pod dotykiem jego szorstkiej dłoni. Uciekam przed jego bliskością, a moja odważną postawę znowu diabli biorą. Próbuje się uspokoić i znów spoglądam na pary. Rozmarzona przypominam sobie jak tańczyłam z tatą. Z zamyślenia wyciąga mnie głos mężczyzny.
- Cóż, umówmy się na wyłączny patronat honorowy i piętnaście procent zysku z akcji - oznajmia, a ja marszczę brwi. Chyba to zauważył, bo dopowiada - To moja ostateczna oferta.
Cóż mogę zrobić? Liczyłam na coś innego, ale jego warunki i tak są bardzo dobre. Zamyślona znów patrzę na parkiet, a na sobie czuję wzrok O'Donelle'a.
- Dobrze - zgadzam się, a on wyciąga rękę, aby przypieczętować umowę. Z niechęcią wyciągam dłoń, a gdy ją ściska znów czuję dreszcze.
- Mój prawnik przygotuje umowę na nasze następne spotkanie. Obiecuję, że gdy tylko ją otrzymam prześle ją do pani - gdy kończy puszcza moją dłoń, co przyjmuję z ulgą.
- A teraz czas na ostatni taniec dzisiejszego poranka! Zapraszamy wszystkich na parkiet! - mówi speaker przez mikrofon. Widzę podejrzany błysk w oku Leonarda.
-Czy uczyni mi pani ten zaszczyt, panno Christine?- pyta i kurtuazyjnie się kłania. Przerażona, nie wiem jak się wykręcić. Wiem że nie mogę z nim zatańczyć. To nie skończyłoby się dobrze ani dla niego, ani tym bardziej dla mnie. Szczególnie, jeśli chodzi o dreszcze które on we mnie wywołuje...
-Nie, przepraszam ale się spieszę. Muszę już iść - szepczę. Podnoszę kurtkę i wychodzę na świeże powietrze, ale nawet to nie pomaga. Bardzo spięta wsiadam do auta i jadę do biura. Wiem, że na dzisiejszym spotkaniu z zarządem i szefami mam coś, czym mogę zabłysnąć.Leonard
"Ty idioto!", krzyczę na siebie w myślach. Jak mogłem ją spłoszyć w taki głupi sposób? Jasne, że nie zatańczy ze mną ostatniego tańca! Ledwo co się znacie a to było spotkanie biznesowe, a nie randka w ciemno. Niestety, teraz już za późno. Ale ta jej sukienka, jej zielone oczy... Tak pięknie lśniły. A włosy... Włosy, niczym złoto spływały kaskadami na jej ramiona. Wyglądała, jak mój prywatny anioł. No nic. Mleko się już rozlało, tak jak ostatnio jej herbata. Swoją drogą, znowu z odważnej i pyskatej bizneswomen zmieniła się w nastolatkę, która wstydzi się, bo zaokrąglają się jej kształty. Na początku, było to śmieszne i urocze, ale teraz zaczyna mnie to przerażać. Jak taka piękna kobieta, może być tak niepewna siebie? "Jak jej pomóc z tą niepewnością?", pytam sam siebie, po czym przytomnieję. Jakie pomóc? My się nawet nie znamy! Jej przyjaciele powinni jej pomóc. Tak, oto słowa rozsądku. Tylko dlaczego, gdy poprosiłem ją do tańca, była taka przerażona? Nie ważne. Panna Manuere to nie moja sprawa i, mimo że staram się to sobie wmówić, to coraz bardziej pochłania ona moje myśli.
Christine
No pięknie. Co on sobie o mnie pomyśli? Siedzę w samochodzie na parkingu i rozpaczam. Każde nasze spotkanie utwierdza mnie w przekonaniu, że chodzi o coś więcej niż tylko wymiana młodzieży. Niestety, tylko po mojej stronie. On zawsze trzyma fason i zachowuje pełny profesjonalizm.
Nie ma co rozpaczać. Odpalam samochód i wracam do biura. Dojeżdżam na parking i wtedy dociera do mnie, że teczka z dokumentami została w tej kawiarni. Wspaniale, co jeszcze może dzisiaj pójść nie tak? I jakby na znak, że wszechświat przyjmuje wyzwanie, słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę - warczę do przybysza, a ten otwiera drzwi. Wchodzi do mojego gabinetu. O nie, tylko nie on...
- Zapomniałaś teczki z dokumentami. Próbowałem zadzwonić, ale włączała się automatyczna sekretarka - głos Leonarda pieści moje uszy, a ja powoli lecz sukcesywnie spalam się ze wstydu. Wstaje, odbieram swoje dokumenty i siadam za biurkiem.
- Dziękuję za fatygę, nie trzeba było - mówię oschłym tonem, ponieważ przez nadmiar emocji za chwilę się rozpłaczę.
- Ależ nie ma za co. Przyjechałem też, aby panią przeprosić za moje zachowanie w tamtej kawiarni. Ta propozycja była nie na miejscu. To było nieprofesjonalne i nigdy się nie powtórzy. Obiecuję - i w tym momencie pękam. Powoli wstaje i podchodzę do niego. Patrzę mu głęboko w oczy i czuję strumienie łez na policzkach. Leonard łapie mnie za rękę i wtedy nie wiem, co się ze mną dzieje. Zbliżam się do niego i wpijam w jego usta. Po moim ciele powoli rozlewa się ciepło, czuję jego zaskoczenie. Po chwili on oddaje pocałunek i wtedy wybucha w nas żar namiętności i pożądania. Odrywam się od niego.
- Ja przepraszam, ja... Ja nie wiem co powiedzieć. Ja...ja muszę iść - kieruję się w stronę drzwi, ale Leonard zagradza mi drogę.
- Już, spokojnie - kładzie palec na moich ustach, aby mnie uciszyć -Jesteś wspaniałą, silną i piękną kobietą. To był najwspanialszy moment w całym moim życiu - przytula mnie do swojej piersi - Jesteś niesamowita, a to co teraz zrobiłaś... Szczerze? Chciałbym to powtórzyć - braknie mi powietrza. Uciekam z jego objęć.
- Proszę, wyjdź - mówię szeptem pełnym bólu i widzę, że tymi słowami jemu również sprawiam ból.
Powoli wychodzi, a ja zostaje sama. Skulam się na krześle i szlocham. Co ja najlepszego zrobiłam?
CZYTASZ
Ostatni Taniec
RomanceLeonard: Zabójczo przystojny i inteligentny. Jednak, tak jak każdy, posiada także swoje wady. Christine: Pewna siebie i swojego celu, nie widzi w swoim życiu miejsca na spokój. W pogoni za ambicją, nieświadomie poszukują czegoś więcej.