Han's POV
Statek bezpiecznie wylądował. Razem z Lukiem i Kayem podeszliśmy bliżej, żeby przywitać się z Leią. Wychodzą Mont Mothma z admirałem Ackbarem i kilku generałów, których nie znam. Luke spogląda na mnie pytająco. Myśli, że ja coś wiem.
- Um, gdzie Leia? - podchodzę i pytam Ackbara
- W bezpiecznym miejscu - odpowiada zdawkowo kobieta. Obdarza mnie uspokajającym uśmiechem
- Y.. Wydaje mi się, że mieliśmy lecieć na Endor, dlaczego ona poleciała gdzie indziej? - do rozmowy włącza się Kay
- Nie możecie tego wiedzieć, komandorze Skywalker - obaj przewracamy oczami - Kapitanie Solo, chciałabym z tobą porozmawiać - zwróciła się do mnieUh.. Szykuje się gadka umoralniająca. Czy ona nie powinna razej uczestniczym w jakimś megaważnym spotkaniu, na którym omawialiby następne kroki w tej "walce" z Imperium?
- Oczywiście - mruknąłem pod nosem
Admirał Ackbar wziął Kaya i zostawili nas samych. Mont Mothma nie zaczęła mówić. Czeka na coś. Może powie mi, gdzie, do cholery, jest Leia?
- Nie rozmawiajmy tutaj - cały czas przemawia tym swoim opanowanym tonem głosu
Przytakuję i kieruję się za nią do statku, którym przed chwilą przylecieli. Idzie do świetlicy fachtowca. Ściany są tu pomalowane na biało. Jest kilka okien, a na środku wielki stół z wyświetlaczem do hologramów. Pod ścianą stoi biała, skórzana kanapa.
Kiedy jesteśmy już sami, mierzy mnie chwilę wzrokiem. W końcu się odzywa.
- Księżniczka Leia kazała przekazać panu wiadomość, kapitanie - unoszę brwi i wskazuję na siebie kciukiem. Przytakuje i kontynuuje - Wszystko jest nagrane na tym dysku - podaje mi przedmiot - Nikomu nie mów, gdzie ona jest - instruuje mnie - I pod żadnym pozorem tam nie leć
- Ech .. - westchnąłem przyglądając się dyskowi - Czemu nie przyleciała z wami? - próbuję się czegoś dowiedziećMothma kręci głową. To chyba znaczy, że nie będzie o tym mówić. Wskazuje na dysk. Nic nie mówi.
- Um, mogę już iść? - pytam wskazując ręką wyjście
- Jasne - uśmiecha się. Nie szczerze. Wychodzę. Przekraczam próg - Kapitanie Solo - zawołała mnie jeszcze. Odwracam się - Uważaj na naszą małą Leię - wzdycha, ale na jej twarzy widnieje uśmiech - To.. bardzo specyficzna dziewczyna - śmieje się pod nosemNic nie odpowiadam. Mrugam jednym okiem i salutuję. Oczywiście na uśmiech odpowiadam uśmiechem. Szukam Luka. Potrzebuję R2.
Leia's POV
Znajduję się aktualnie w miejscowej kantynie. Szukam mężczyzny o imieniu Antrot. Mont Mothma powiedziała, że będzie mnie "pilnował" przez cały mój pobyt na Jakku.
Wszystko to wyszło jakoś dziwnie. Czuję się beznadziejnie. Rebelia poniosła porażkę. Imperium znów okazało się silniejsze. Sojuszu nie stać na takie próby sił. Straciliśmy całą flotę. No, prawie..
Mont Mothma stwierdziła, że Imperium szuka mnie. Czemu właśnie mnie? Ponieważ to "przeze mnie" ich Mistrz Kay porzucił Ciemną Stronę. Chcą się zemścić.
Wiele par oczu patrzy na mnie dziwnie. Ze spuszczonym wzrokiem przechodzę przez całą kantynę i siadam przy stoliku na końcu. Stąd mam widok na cały bar i mogę patrzeć, czy przypadkiem nie zjawił się Antrot, lub jacyś imperialni.
Antrot. Właśnie. Do końca nawet nie wiem, jak wygląda. Mont Mothma zostawiła mi tylko jakiś hologram,z którego nie da się wiele wyczytać.
Uważam, że nie potrzebuję "ochroniarza". Przywódczyni Sojuszu twierdzi, że przesadzam, kiedy to oni wszyscy przesadzają. Nie chcę, żeby ktoś narażał życie, aby mnie ratować. Już i tak wiele osób to zrobiło. Zbyt wiele.
Tak to już jest w dzisiejszej Galaktyce: Nie umiesz przetrwać sam- giniesz. Prędzej czy później. Och, tak jest ze wszystkimi, oczywiście oprócz takich "ważnych person". Oni zawsze mogą wyzaczyć kogoś, kto ma ich reprezentować, lub chronić.
Wysoki, barczysty mężczyna, z lekkim zarostem, wchodzi do kantyny. Omiata pomieszczenie spojrzeniem. Jego brązowe oczy zauważają mnie. Zmierza w moją stronę. Ma na sobie błękitną koszulkę i ciemne spodnie, przy których ma przymocowany blaster. Na jego rękach widzę kilka tatuaży.
Podchodzi najpierw do baru. Zamawia sobie jakiś napój i podchodzi do mojego stolika. Siada naprzeciwko mnie. Upija łyk i wpatruje się we mnie intensywnie. Odchrząkam i poprawiam się na swoim miejscu.
- Antrot? - pytam dość cicho. Chciałam, aby zabrzmiało to o wiele pewniej, niż zabrzmiało. Mężczyzna pokiwał głową
- Księżniczka Leia Skywalker - uśmiecha się krzywo i jednym łykiem opróżnia szklankę. Bardzo chaotycznie stawia ją na stole.
- Em, to znaczy, że Mont Mothma kontaktowała się z .. Tobą - stwierdzam dość ostro
- Owszem niech będzie, że jesteśmy na "ty" - mrugnął do mnie i cały czas się uśmiecha. Nie podoba mi się to
- Wspaniale, a czy teraz możemy już iść? - nie, nie spieszy mi się, ale nie lubię takich miejsc
- Oj, Wasza Wysokość, spieszy ci się? - kiwna głową do kelnera, aby zabrał jego szklankę i napełnił
- Być może - warknęłam pod mosem.Han's POV
- Cześć, Han - w pomieszczeniu rozlega się głos Lei - Bardzo za tobą tęsknię i postaram się wrócić, kiedy tylko zakończę.. misję? Tak, chyba.. Nie wiem - zmieszała się, ale po chwili kontynuuje - Przebywam na Jakku. Antrot, przyjaciel Mont Mothmy, u którego się zatrzymam, będzie jednocześnie dbał o moje bezpieczeństwo - na ostatnie słowa nakłada nacisk. Na pewno jest strasznie zła - Han, proszę, nie mów nic Lukowi, Kayowi.. Nikomu. Tak będzie lepiej - wzdycha - Pamiętaj, kocham cię - uśmiechnęła się lekko i nagranie się kończy
R2 wydaje serię pisków. Wyjmuję dysk i chowam go do wewnętrznej kieszeni kurtki. Jestem pewnien, że Leia potrafi sama o siebie zadbać i nie potrzebuje jakiegoś.. jak mu tam... Antrota.
Admirał Ackbar i Mont Mothma wydali polecenie wszystkim pilotom, żeby byli w gotowości cały czas. A ja myślę o Lei. O mojej prześlicznej księżniczce, w niebezpieczeństwie. Jest na Jakku. To.. stosunkowo niedaleko. Chciałbym wiedzieć, że teraz wszystko jest w pożądku. Na hologramie wygląda na, cóż, jak na obecną sytuację, nie najgorzej, ale jaką mam pewność, że nadal tak jest?
Leia's POV
Dotarliśmy do domu Antrota. Nie jest duży, ale w sam raz. Ciekawe, czy Han obejrzał wiadomość? Pewnie jest zły, że jestem tu z innym mężczyzną.. Nie chciałam tego ukrywać.
- Księżniczko, gdybyś czegoś potrzebowała, to wal jak w mur - zaśmiał się. Uniosłam jedną brew i pokręciłam głową.
Mój towarzysz usiadł na kanapie w pokoju, w którym miałam tymczasowo mieszkać, podczas gdy ja rozpakowuję torbę. Obserwuje wszystkie moje ruchy. Zwłaszcza gapi się na mój tyłek. Wzdycham i gromię go spojrzeniem.
- Mógłbyś, proszę, przez chwilę nie rozbierać mnie wzrokiem, proszę? - cedzę przez zęby. On wydaje się wyraźnie rozbawiony całą sytuacją.
- Aj, Leia, nie musisz być taka ostra - stwierdza uszczypliwie i śmieje sję
- Zawsze jesteś taki denerwujący? - przygryzam dolną wargę i opieram ręce na biodrach
- Być może - bardzo dokładnie wypowiada każde słowo×××
Czeeść, Wielkanocny rozdział, wię Wszystkiego Najlepszego dla Was, czytelników ode mnie :*
Co mogę dodać do rozdziału? Raczej nic :)