Kilka godzin wcześniej
Yerin szybko odeszła od Junhoe i zniknęła za rogiem budynku. Po drodze wyrzuciła jego wizytówkę, a ta niesiona przez wiatr, wpadła do kałuży. Zrobiła zaledwie kilka kroków i zawróciła.
- Gdzie jest to cholerstwo?! - Zaczęła jej szukać.
Mimo że kartka była na wyciągnięcie ręki, ona jej nie spostrzegła. Stanęła przed obskurnym kontenerem na śmieci i skrzywiła się.
- Niemożliwe. - Odwróciła się i dalej rozglądała się za kawałkiem papierku, ale jej wzrok ciągle zatrzymywał się na śmietniku.
Stanęła przy nim i złapała się metalowej krawędzi.
- Nie w takim gównie już siedziałam. - Wzruszyła ramionami i wspięła się na kontener.
Już miała do niego wejść, gdy zatrzymał ją obcy głos.
- To mój rewir panno! - Wziął się za boki i spojrzał na nią mrużąc oczy.
- Nie, nie... - Zeskoczyła na ziemię. - Zgubiłam coś i tylko szukam.
- Czego? - spytał.
- Karteczki...
Bezdomny zaczął się rozglądać. Jak na osobę bezdomną był dość zadbany. Był ogolony, ładnie pachniał i nie był ubrany niechlujnie. Nawet nie poczuła od niego alkoholu.
- Taka? - Trzymał w dłoni morką kartkę.
- Tak! - Wzięła ją, ale litery zlewały się ze sobą. - Szlag by to. - mruknęła pod nosem.
Mężczyzna wziął od niej karteczkę i przyjrzał się jej dokładnie, a potem wyciągnął rękę przed siebie wskazując palcem za nią.
- Tamten wieżowiec.
Yerin odwróciła się.
- Dziękuję bardzo panu. - Uśmiechnęła się. - Mogę za to panu coś postawić.
Mężczyzna zaśmiał się cicho i podziękował.
- Może być obiad?
- O-oczywiście.
- Nie chcę cię naciągać. Coś małego i ciepłego wystarczy. - Potarł dłonie.
Yerin podeszła do niego i wzięła go pod rękę. Mężczyzna był zdziwiony jej zachowaniem, ale nie odsunął się.
Siedzieli w knajpie i czekali aż kelnerka przyniesie zamówienie. Przyszła po chwili i położyła na stole miskę zupy i talerz z kotletem, ziemniakami i jajecznicą.
- Smacznego. - powiedziała i oddaliła się.
Bezdomny, zanim zaczął jeść, podsunął talerz Yerin.
- Nie, ja nie. - Uśmiechnęła się, a on zaczął jeść.
- Jesteś drobniutka, powinnaś dużo jeść, bo teraz idą takie mrozy, że jeden Bóg wie, co to będzie.
- Wezmę to pod uwagę. Jak ma pan na imię?
- Ben.
- Nie, nie wygląda pan na osobę bezdomną, więc... - Nie wiedziała jak ma zapytać o to, co mu się stało, bo nie chciała go urazić.
- Narobiłem sobie długów, straciłem pracę, komornik, rozwód, 3 lata w więzieniu za ciężkie pobicie. Stoczyłem się całkowicie. Mam za sobą próbę samobójczą i rok na antydepresantach. Wtedy, gdy byłem w kiciu, zabrali mi wszystko i nie miałem do czego wracać. Zacząłem żyć na ulicy i dopiero wtedy zrozumiałem, że muszę się zmienić i przestać być agresywnym, zadepresionym dupkiem. Nowi przyjaciele, tacy jak ja, pomogli mi stać się dobrym człowiekiem.
CZYTASZ
Tell me honey
RomanceJunhoe ma wszystko: pracę, przyjaciela i narzeczoną. Wkrótce na jego drodze pojawia się Yerin, która ma dość burzliwe życie. Gdy coś zaczyna pomiędzy nimi być, pojawia się osoba trzecia, która zburzy tą relację. Czy będą razem? A może jednak Junhoe...