Rozdział 1

42 4 7
                                    


- Heather!

- Eee... -Jęknęłam, głos mamy.- Co?

- Wyniki badań, córeczko nie martw się, ale... - Spojrzałam po sobie, z rękawka bluzy nie wystaje dłoń, jest pusty. Aha, czyli...

- Mamo!

Otworzyłam oczy, sen. Uff, cała jestem w pocie, nie od strasznej nocy, ale od gorąca jakie panowało w moim pokoju. Upał. Zeszłam na dół, do kuchni po szklankę wody. Chyba była wtedy piąta w nocy. Dobra, jestem napita, spać!!! Przez resztę nocy prześladował mnie koszmar.

Rano po umyciu zębów, w lustrze zauważyłam, że mam worki pod oczami. Ubrałam się, kiedy przypomniało mi się, że mam jazdę konną w Alderno, takiej sportowej stajni. Świetnie, czyli mam się przebrać. Ehh... Jeszcze muszę się upomnieć mamie, że mam za tydzień urodziny, bo zapomni tak jak w tamtym roku. Urodziny mam dokładnie 26 czerwca o godzinie 15:58 w sobotę. Świętuję piętnaste urodziny. Doczekałam się! Jednak to było możliwe... Bryczesy! Eee... Czapsy!

Mama podwiozła mnie pod stajnię i pojechała do sklepu. Powiedziała, że po zakupach po mnie przyjedzie. Stajnia była ogromna. Gdy się wjeżdżało widać było dużą przestrzeń, była tam jedynie równo przycięta trawa. Obok znajdował się plac z przeszkodami, miały około metra, za nim znajdowała się piękna, biała ujeżdżalnia. Resztę miejsca zajmowały pastwiska dla koni i łąki pełne różnorodnych kwiatów. Stajnia była ogromna, w boksach była nieskazitelnie czysta ściółka. Stajnia była wykonana z białej cegły z elementami brązu. Konie były niebywale zadbane.

Dzisiaj na jazdę dostałam kasztanowatego konia o imieniu Fortuna, była to klacz.

- Proszę pana!

- Słucham, Heather? - odpowiedział sucho Pan Juvin.

- Dawno nie skakałam i uważam, że powinnam trochę poćwiczyć skoki, skoro mam zamiar wystartować w klasie LL, no wie pan...

- Wszystko w swoim czasie, Heather. Musimy jeszcze nad dosiadem popracować. Siedzisz w siodle, ale mi chodzi o to, żebyś była do niego przyklejona.

On ciągle tak mówi! To już się robi wkurzające!

Jazda minęła spokojnie i miło, a trener pozwolił mi skoczyć stacjonatę 70cm! Mama przyjechała wcześniej, żeby popatrzeć jak jeżdżę. Jak ktoś na mnie patrzy to się denerwuję. Na zakręcie w galopie straciłam na chwilę kontrolę nad koniem, zamyśliłam się i kiedy koń lekko szarpnął łbem wypuściłam wodze, na szczęście szybko je złapałam i przeszłam do kłusa, żeby się pozbierać. Po skończonej lekcji odprowadziłam Fortunę do stajni i ją wyczyściłam.

Dni mijały wolno, ale po długim wyczekiwaniu w końcu nadeszła sobota.

- Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam! - Wykrzyknęli chórem rodzice.

- Mamo! Tatooo! - Najbardziej cieszyłam się z tego, że w końcu widzę uśmiechnięte buźki rodziców, ponieważ ostatnio w pracy mają ciężki okres. Nie mają ani trochę wolnego, przez co ja też cierpię, bo nie ma czasu mnie zawozić na konie, a ja i tak trenuję tylko dwa razy w tygodniu! „ Nie ma czasu" - oni nie mają, a ja mam i to nawet za dużo. Ale to nie ich wina. Muszę się trochę bardziej cieszyć tym co mam. - Kochanie, wszystkiego najlepszego! - zaczęła mama. - Zdrowia, szczęścia, pomyślności i, co najważniejsze, dalszych sukcesów w jeździe konnej! - Dokończył tata. - Lecz prezent czeka na ciebie w stajni... - „Oooo?! Czyżby to co myślę?" - powiedziałam do siebie w myślach. - Nie ociągajmy się! - Szybko odpowiedziałam rodzicom.

Kiedy wjeżdżaliśmy na podjazd poczułam dreszczyk emocji. Zatrzasnęłam za sobą drzwi samochodu przy wychodzeniu, gdy mama mi przywiązała chusteczkę do oczu. Nie trzeba było się długo zastanawiać, zapach stajni - wiadomo gdzie jesteśmy.

Mama zdjęła chusteczkę z moich oczu, a tam... Pan Juvin, trzymający konia. Od razu poznałam rasę - był to bułany Niemiecki Kuc Wierzchowy. Choć momentami zastanawiałam się, czy to nie jest jakiś Pinto, bo miał tyle zaklejek... Zawsze chciałam mieć konia, ale nie takiego! Zaniedbany, no coś takiego! A tak poza tym za dwa lata z niego wyrosnę. Błagałam mamę o konia hanowerskiego, ale kupiła mi jakiegoś kucyka! Chyba nigdy mnie nie zrozumie.

- Eee... koń?

- Nie cieszysz się?!.

- Naczy, cieszę się! Tyle, że niedługo z niego wyrosnę.

- Nieprawda, a nawet jeśli, to zawsze konia można sprzedać.

- Mamo! Przecież konia się ot tak nie sprzedaje! Choć z takim brudasem nie będzie wielkiego problemu, ale przecież z czasem się do niego przywiążę.

- Brudasem?

- Nie widzisz jak on wygląda? Będę go czyścić trzy dni!

- Nie przesadzaj.

- Tak czy siak - musisz pamiętać, że będziesz mnie musiała codziennie zawozić do stajni, a nie „ Kochanie, jutro bo nie mam czasu!".

- I dlatego z tatą cię wysyłamy do internatu. - Jeju, mama to ma pomysły!

- Hę??? - Posłałam im pytające spojrzenie.

- Wakacje już są, więc nie będzie pracy, albo chociaż mniej, ale po wakacjach cię wysyłamy do internatu. Tam będzie normalne życie, ale bez nas i więcej będzie koni, więc nie pożałujesz. Na jakieś ważniejsze sytuacje będziemy cię odwiedzać.

- Mi to pasuje. - odpowiedziałam z nutką szczęścia

w głosie.

NiezwyciężeniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz